Moje przejście na emeryturę było bardzo niezwykłe. Dzieci się obraziły, ale nie zamierzam tańczyć, jak mi zagrają!

Ostatni rok na emeryturze był dla mnie szczególnie trudny.

Pracowałam bardzo ciężko, aby jak najszybciej doczekać się odpoczynku. Zaplanowałam już tyle rzeczy! Chciałam odwiedzić Europę i nie tylko, przecież jeszcze nigdy nie byłam za granicą.

Marzeniem mojego dzieciństwa było wybrać się na rejs, nie byłam pewna, czy mi się to uda, ale odłożyłam na to pieniądze.

Bardzo chciałam też odwiedzić swoją przyjaciółkę, której nie widziałam od około dwudziestu lat.

Obudziłam się rano w świetnym nastroju, bo ten dzień wreszcie nadszedł. I długa kolejka po dokumenty emerytalne nie była dla mnie tak straszna. Wszystko, oto ona, wolność, a teraz należy do mnie. 35 lat swojego życia poświęciłam dzieciom, pracy, domowi, ale teraz mogę robić to, co chcę.

Jedyną pomocą w życiu była mieszkanie, które odziedziczyłam po krewnych. Ale i za to jestem im bardzo wdzięczna.

Ja i mój mąż ciężko pracowaliśmy, więc mieliśmy pieniądze. Mogliśmy pozwolić sobie na kształcenie dzieci w dobrych uniwersytetach i im pomagać. Ale teraz dość, czas żyć dla siebie.

Prawdziwe życie i przyjemność są przede mną. Idę od razu do biura podróży, żeby sprawdzić ceny. Już chcę wyjechać nad morze albo chociaż na małą wycieczkę.

Idąc tam, moje myśli o wycieczce przerwał telefon od córki. Od razu pogratulowała mi emerytury i zaczęła robić aluzje, że potrzebują pomocy z dziećmi. Potem wprost zapytała, kiedy będę mogła się zająć ich córką, bo przedszkole jest dla nich za drogie.

Ogólnie dano mi do zrozumienia, że wnuczka wkrótce zostanie przyprowadzona do mnie. Dosłownie godzinę później dzwoni syn i prosi o to samo. Nikt nawet mnie nie zapytał, czy chcę to robić.

Nie myśląc o tym, i tak skierowałam się do biura podróży.

Następnego ranka dzieci znów były u mnie w domu. Ale przywitałam ich z walizką w ręku, i tu od razu posypały się pytania.

Wyjaśniłam im, że bardzo je kocham, ale nie zamierzam siedzieć z ich wnukami. Mam w ręku bilet i jutro wyjeżdżam do Argentyny.

Dzieci bardzo się na mnie obraziły, ale nie zwracam na to uwagi. Całe życie poświęciłam im, a kiedy dawałam rady, to tylko machali na mnie ręką.

Oczywiście, ich kocham, ale chcę zacząć żyć dla siebie.

Moje problemy przez życie nikt nie rozwiązywał. Niech i oni się uczą. A ja tymczasem będę się wygrzewać na słońcu i patrzeć na błękit bezkresnego morza.