Nigdy nie będę siedzieć z wnukami! Mam przecież ukochanego męża, który się gniewa! – krzyczała mama, kiedy prosiłam ją, żeby zajrzała do dzieci…
Moja matka wyszła za mąż za mojego ojczyma.
Miałam skromne wesele, mama całkowicie odmówiła pomocy w organizacji i nie dała ani grosza. Na koniec świętowania, kiedy goście zaczęli się rozchodzić, ojczym podszedł i powiedział, żebym nawet nie liczyła na ich pomoc. Jakby to, jeśli zdecyduję się na dzieci, to będą moje problemy, bo on też ma dzieci, którymi musi się zająć.
Byłam zaskoczona taką stanowczością, ale nic nie odpowiedziałam. Minęło już dużo czasu, jestem dorosłą kobietą, która sama ma już dwoje dzieci. Z mamą relacje nigdy się nie ułożyły, i zawsze zazdrościłam przyjaciółkom, które opowiadały o bardzo ciepłych i dobrych relacjach z mamą.
Moja matka nie miała dla mnie czasu, zaczęła nowe życie z nowym mężczyzną. Stała się dla mnie całkowicie obcą osobą. I co bardzo dziwne, w ogóle nie komunikuje się z wnukami.
A wyszła za mąż za ojczyma, kiedy miałam 25 lat. On już miał dwoje dzieci z poprzedniego małżeństwa, o które się troszczył. Ja w tym czasie mieszkałam w innym miejscu i urządzałam własne życie.
Ojczym zabrał matkę do swojej wsi, a ona długo nie myślała – sprzedała nasze wspólne mieszkanie. Za jedną część kupiła dom na wsi, a drugą dała mi. Kontakt z mamą stawał się coraz rzadszy.
Z czasem poznałam Michała, pokochaliśmy się szczerze. Po ślubie z mężem wynajmowaliśmy mieszkanie, na własne nie mogliśmy uzbierać – już byłam w ciąży, a Michał pracował na całą rodzinę. Z czasem dowiedziałam się, że niedaleko mamy na wsi sprzedaje się mały domek. Za śmieszną cenę! Wtedy z mężem zdecydowaliśmy się kupić ten dom, lepiej mieć swój kąt, niż mieszkać w wynajmowanym mieszkaniu.
Tak mama stała się moją sąsiadką. Początkowo było mi bardzo trudno, bo trzeba było zająć się gospodarstwem, a ja miałam na rękach małe dziecko. O pomoc u mamy nie prosiłam, wiedziałam, że usłyszę odmowę. A ona miała już swoje życie i własne troski.
Przychodziła do nas bardzo rzadko, żeby zobaczyć malucha.
Po 3 latach mieliśmy już córeczkę. Ale wizyty mamy stawały się coraz rzadsze, zawsze mówiła, że ma w domu dość swoich spraw. Ja i mąż przyzwyczailiśmy się i nauczyliśmy radzić sobie sami, bo nie mieliśmy od kogo oczekiwać pomocy.
Właśnie w tym czasie dzieci wujka Jana też podarowały im małych wnuków. I tam sytuacja stała się zupełnie odwrotna, mama niemal od pieluszek się nimi opiekowała, wiedziała, co lubią, kiedy pierwszy raz zaczęły mówić, chodzić, kiedy pojawił się pierwszy ząbek. Byli ciągle na wsi u dziadka i babci.
Bardzo mi było przykro, bo moje dzieci też chciałyby mieć babcię, która by je szczerze kochała. Bardzo smutno, że dla nas nic nie zrobiła, a dla cudzych dzieci jest gotowa na wszystko.
Ile razy chciałam porozmawiać z mamą, a ona zawsze znajduje wymówki. Nie wiem, co robić dalej…