Wybrać rodzinę, męża czy miłość?

Mam 36 lat, mąż ma 40, mamy syna-studenta z poprzedniego małżeństwa i trzyletnią córkę. Z mężem jesteśmy razem od 11 lat. Nasze życie toczyło się różnie, ale z mężem jesteśmy mniej więcej na tym samym poziomie, osiągaliśmy wszystko razem, i mimo że moja pensja zawsze była 3-4 razy wyższa, nigdy na to nie zwracałam uwagi, bo intelektualnie mój mąż jest nawet bardziej rozwinięty niż ja, po prostu ja jestem bardziej komunikatywna i asertywna.

Z mężem zawsze było mi dobrze i interesująco, ale problem był taki, że on – manipulator. Przez całe życie podporządkowywałam się mu, bałam się przypadkowo go obrazić, coś źle powiedzieć (wywołać jakąś reakcję, która odbiłaby się na mnie nie najlepiej).

Ogólnie rzecz biorąc, moralnie cierpiałam z jego powodu, ale potem przestałam zwracać na to uwagę i stałam się bardzo odporna. Rozwód na jakąś emocję stał się po prostu niemożliwy. Przyzwyczailiśmy się do siebie, wszystko jakoś się unormowało z latami, zniknęło pragnienie bliskości (nigdy nie czerpałam z tego przyjemności, a tu po prostu znudziło mnie udawanie). Mój mąż, będący demonstracyjnym typem osobowości, jest bardzo artystyczny w wyrażaniu swoich emocji. To są ogólne wstępne informacje.

W sierpniu tego roku zakochałam się w koleżance z pracy. Pomijając romantyczne szczegóły dla oszczędności czasu. Moja pasja – kobieta. Po prostu taka sytuacja, kiedy “ludzie kochają ludzi”. Moje uczucia okazały się wzajemne. Przez około miesiąc cieszyliśmy się życiem, jak tylko mogłyśmy, dopóki mąż nie dowiedział się o wszystkim. Natychmiast dokonałam wyboru – ona. I od tego momentu zaczęło się piekło, które trwa już ponad 3 miesiące.

Mój mąż złapał mnie tak, jakby byłem ostatnią kobietą na ziemi. Wydobyłam się z niego praktycznie z mięsem. Wymęczyliśmy sobie nerwy, jej, nawet dzieciom, które nie mogą nie zauważyć, że coś się dzieje. Pięć razy uciekałam od niego i pięć razy wracałam pod jego presją i manipulacjami. Pięć razy zrobiłam jej krzywdę, sobie, pięć razy zrobiłem wszystko, żeby przyjęła mnie z powrotem. Stracono mnóstwo czasu, nerwów, setki tysięcy złotych na jakieś szalone prezenty i inne rzeczy. Ostatnim razem, kiedy wracałem do niej, stałem już na kolanach. To jest jakiś koszmar. Ona mi uwierzyła i zaakceptowała. Ostatni raz.

Wytrzymałem trochę ponad miesiąc. Wyprowadziłem się do naszego drugiego mieszkania z mężem, ale w domu byłam cały czas z dziećmi, oprócz czasu, gdy byłam w pracy, w nocy i jeden dzień wolny w tygodniu. Innymi słowy, wstawałem o 6 rano, żeby przyjechać przez pół miasta i odwieźć córkę do przedszkola, bo uważałem, że ważne jest, aby mama była obecna. W ogóle starałem się robić wszystko, żeby sytuacja pozostała jak najbardziej normalna.

Dziś mąż poinformował, że chce przeprowadzić się do drugiego mieszkania sam. Okej, bez problemu. Zbierałem tam swoje rzeczy i wróciłem do domu, on zbierał swoje. W trakcie zaczął jakoś tak przekręcać sytuację, że nie mogłem się temu przeciwstawić. Manipulacja uczuciami dziecka, tym, że potrzebuje pełnej rodziny, że musi dorastać normalnie, z mamą i tatą obok (nie mieliśmy tego w rodzinach, a dla nas to zawsze była wartość), i wiele innych rzeczy.

Płakałem i prosiłem o możliwość porozmawiania z nim, jak możemy uczynić sytuację normalną dla niej, jednocześnie nie mieszkając razem. Ale on szedł na czoło, i nie znalazłem w sobie siły, żeby się temu przeciwstawić. Aby być sprawiedliwym, powiem, że on, wspaniały ojciec. Jest bardzo odpowiedzialnym człowiekiem, a do tego ma bogate wyobrażenie. Dziecko jest w niekończącej się przyjemności, zajmuje się zarówno jego fizycznym, jak i intelektualnym rozwojem, a także wymyśla gry, które sprawiają, że dziecko jest w dzikim zachwycie. Nie mogłem pozbawić córki takiego ojca, więc zdecydowałem się odejść sam. Ale to jeszcze nie wszystko, mój mąż ma piękną wizję, za którą walczy jak szalony. Zapewnia, że będę mu wdzięczny za kilka lat.

Ogólnie rzecz biorąc, teraz jest koniec świata. Ponownie zdradziłem swoją kobietę. Nie chcę nawet opisywać, co się dzieje po tej stronie. Jestem w domu, z mężem i dziećmi. Nie wyobrażam sobie, jak żyć i co robić dalej. Żyć z nim całe życie? Tak, mogę, łatwo się dostosowuję, ale… Ale już wiem, jak można żyć w wzajemnej miłości, bardzo tego pragnę. I nic nie mogę zrobić. Powiedz mi coś.