Boję się, że mój narzeczony przekształci się w swoich rodziców
Nie znałam rodziców mojego narzeczonego, ale zaręczyliśmy się dawno temu, a ślub planowany jest na jesień. Postanowiliśmy ich odwiedzić i jednocześnie zaprosić ich na uroczystość. On jakoś się wahał i powiedział, że może nawet nie przyjadą na ślub…
Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się tego, co zobaczyłam. Otóż są w wieku moich rodziców – mają 53 lata. Ogólnie mój krąg znajomych w wieku 50-55 lat jest dość szeroki – to przyjaciele rodziny, koledzy z pracy. Więc doskonale wiem, jak żyją ludzie w tym wieku. Praca, rozrywki i hobby (jasne, mają więcej wolnego czasu, dzieci są dorosłe), sport i dbanie o siebie i zdrowie, przyjaciele (znów, więcej czasu), podróże (jeden z moich, na przykład, uwielbia podróżować po miastach i podziwiać piękno, a inny wybiera bardziej ekstremalne formy, takie jak narty czy surfing). Innymi słowy, to dość standardowe życie dla ludzi, którzy mają jeszcze siłę i zdrowie, ale nie mają już wcześniejszych zobowiązań (dzieci dorosły, kredyty spłacone, kariera zbudowana itd.).
A rodzice mojego narzeczonego jakby urodzili się w roku 1970 i starzeją się w nim. Są zdrowi zarówno fizycznie, jak i psychicznie, ale ciągle siedzą w domu. Nie mają przyjaciół, nie mają żadnych zajęć poza telewizją, sklepami, kuchnią i internetem. Mieszkaliśmy w hotelu niedaleko nich – wydawało się, że zawsze siedzieli w domu – nigdy nie spotkaliśmy się z przyjaciółmi, nigdzie nie wychodzili. To dla mnie było takie dziwaczne.
Nigdy nie podróżowali. Nawet na takie codzienne sprawy reagowali jakby to było coś dziwnego. Zapytałam: “Może zamówimy jedzenie, macie ochotę na tajskie, lubicie ostre jedzenie?” Odpowiedzieli: “Nu, nie wiemy”. Narzeczony otworzył aplikację, pytam: “Czy coś wiesz o tych miejscach, czy możesz coś polecić?” Odpowiedzieli: “Och, po co, przecież w domu jest jedzenie”.
Nie wyobrażam sobie, aby moja mama kiedyś tak odpowiadała mi lub mojemu narzeczonemu. Nawet kiedy byliśmy w mieście, gdzie mieszkają moi rodzice, zawsze coś nam podpowiedzą, coś polecają. Tu otworzyła się nowa wystawa, tam nowy pub, tutaj zbyt dużo turystów, a tu wynajmijcie rowery, itp.
I zaczęło mnie przerażać, że za 20-25 lat mój narzeczony może stać się taki jak jego rodzice. Przecież dzieci zawsze przejmują wzorzec zachowania swoich rodziców. A ja tego absolutnie nie chcę!
Oczywiście, dla mnie nie ma znaczenia, jakich rodziców ma mój narzeczony, nie zamierzam z nimi mieszkać. Ale obawiam się, że istnieje ryzyko, że za 20 lat mój mąż stanie się taki, jak oni. O to właśnie się boję. Przy tym oni nie mieszkają na wsi, ale w Krakowie. Nigdy nie widziałam ludzi w tym wieku, którzy prowadzą takie życie. Może, gdyby mieli ponad 90 lat, ale nie w wieku 53 – domosiedztwo, zamykany tryb życia (telewizja i supermarket), brak jakichkolwiek zajęć, brak podstawowego zrozumienia, że wokół nich dzieje się coś.
A przecież Kraków to bardzo “bogate” w wydarzenia miasto, a to, żeby nie polecać nic gościom, przynajmniej jest dziwne. Gdzie pójść, co zobaczyć, gdzie zjeść – to standardowa rozmowa, gdy ktoś do ciebie przylatuje. Mamy po 32 lata i nie chciałabym prowadzić takiego życia ani teraz, ani za 25 lat, to dla mnie przerażające.