“Dlaczego żona prosi o rozwód, przecież spędziliśmy razem szczęśliwie 10 lat” — zastanawia się mężczyzna, który żył we własnym wyimaginowanym świecie

Jestem regularnie zdumiony jednym aspektem rozwodu. Większość mężczyzn, jeśli nie wszyscy, absolutnie nie rozumie, co do tego doprowadziło. Są szczerze zdziwieni i zastanawiają się: “czyś ty oszalała, spędziliśmy tyle lat razem”.

To nie kłamstwo ani oszustwo, to autentyczna reakcja. Niemal każdy były mąż patrzy takimi oczami, jakby dla niego to była niespodzianka. Chociaż może być źle od pierwszego dnia ich znajomości. Ale on tego nie chciał widzieć, nie zauważał i nie analizował. A po co? Działa i dobrze. Po co naprawiać to, co sprawne. To żelazna logika, którą kieruje się bardzo wielu.

Weźmy za przykład jedną parę, dla obrazowości:

Elena była nieszczęśliwa w małżeństwie już po pierwszym roku. Od samego początku było jej ciężko. Dlaczego nie odeszła? Przywiązała się, narodziny dziecka, współczucie. Wydaje się, że jeśli partner nie pasuje, to łatwo o nim zapomnieć i wyrzucić go z życia. Nie, wielu godzi się, cierpi i stara się dostosować. Tak było z naszą bohaterką.

Ona ciągle mówiła swojemu mężowi Walerowi, że trzeba więcej uwagi poświęcać rodzinie. Samotnie nie daje sobie rady. On powinien wziąć na siebie więcej odpowiedzialności, a nie czekać, aż ona sama ze wszystkim sobie poradzi. Także błagała go, by nie stwarzał nowych problemów. Na przykład: zwolnienie z pracy, kredyty, afery na boku, ignorancja itp.

Nie można powiedzieć, że to był okropny człowiek. Nie, to wcale nie był margines społeczny ani dzieciak. Ale myślał głównie o sobie. Żył tak, jakby był samotny. Rodzina była, ale nie brał w niej udziału.

Lena ciągle mu o tym mówiła. Prosiła o pomoc i czekała na jego reakcję. Ale jej nie było.

I cała ta sytuacja, w jego rozumieniu, to są idealne i szczęśliwe relacje. Przez dziesięć lat błagano go, by coś zrobił, a on nie słyszał i nie widział. Może to robił umyślnie, albo naprawdę nie rozumiał, teraz nikt wam tego nie powie. Ale fakt jest taki, że problemy nie były rozwiązywane, tylko ignorowane.

A jeśli uwzględnić, że żona ciągle znosiła i godziła się, to po co się wysilać. Ratować trzeba tylko wtedy, gdy statek zaczyna tonąć. A tu płynie sobie, ile chce. Żadnych problemów.

Rozumiecie sedno historii? To zawsze ignorowanie rzeczywistego stanu rzeczy. Jeśli ona coś tam mruczy, to robi wiatr w głowie. Gdyby to było dla niej tak ważne, to działałaby inaczej. To wszystko jego rozwiązania.

Większość mężczyzn właśnie według takiego schematu żyje. Po prostu zapytajcie tych, co się rozwiedli. Co wam powiedzą?

Mówią, że żyliśmy dusza w duszę, a potem jej nagle do głowy przyszła ta zła myśl i się ro

zwiodła. Pewnie psychologów poczytała. Jak dobrze bez was żyło się. Kobiety znosiły i nie stroiły fochów. A teraz co? Każda druga postanowiła, że ma coś do powiedzenia.
Można nawet wziąć ludzi, którzy nie byli w małżeństwie, tylko się spotykali. Tam rozstanie będzie takim samym zaskoczeniem. Ale nikt nie rozumie głównej rzeczy, kobieta nigdy nie robi tego przypadkowo czy pod wpływem chwili.

Nie zaprzeczę, że strona kobieca jest znacznie bardziej emocjonalna i impulsywna w podejmowaniu decyzji. W każdej kwestii robią zamieszanie, przewracają wszystko do góry nogami, ale tylko nie w tym. Tutaj są gotowe znosić i czekać bardzo długo. Te przypadki o dziesiątkach lat wcale nie są wyjątkiem. Wierzą, mają nadzieję i próbują się zmienić.

Takich Walerów jest około osiemdziesiąt procent. Oni naprawdę niczego nie widzą. Mają swój wyimaginowany świat, gdzie są kochani i cenieni. Nawet nie dopuszczają myśli, że może być inaczej. Że mogą być z czegoś niezadowoleni, i że on jest w czymś zły. Nie, on jest idealny i zawsze jest za nim kolejka.

Po prostu wyobraźcie sobie skalę jego wyobraźni. Jest oderwany od rzeczywistości i nawet nie widzi, że to kogoś może denerwować.

Ani przed, ani po, nie uświadamia sobie, co się naprawdę stało. Nawet jeśli mu napiszesz na kartce i dasz przeczytać, nadal pozostanie z tymi samymi myślami. Mówi, więc po co mnie zostawiła? Przecież się kochaliśmy. A pamiętasz, jak na zakończeniu trzymałem dla ciebie parasolkę. Czy naprawdę to wszystko zapomniałaś? Wszystkie jesteście takie same.

Potem idzie szukanie kochanka. Przecież to jedyna logiczna przyczyna, dla której postanowiła tak zrobić. Oczywiście, że on u niej był dawno. A najważniejsze, że ma więcej pieniędzy. Bo ona przecież na nie łasa. A zwykły mężczyzna jej już nie interesuje.

Ogólnie buduje jakieś domysły o przyczynach, ale nigdy nie idzie w tym kierunku, o którym sama była mówi. Ona mu wprost, przez całe dziesięć lat krzyczała, ale tak i nie zdołała się dokrzyczeć.

I najsmutniejsze, że przeszkadza mu nie z wielkiej miłości. Po prostu chce zachować zwyczajny tryb życia. Gdyby to była miłość, to usłyszałby już wtedy. Poprawiłby się lub nie robiłby sobie problemów.

Żaden mężczyzna jeszcze nie rozwodził się z powodu tego, że był zły. Nie znajdziecie takiego, który by szczerze powiedział: “tak, zawaliłem, nie dałem rady, ale było już za późno”. Może z miliona znajdzie się jeden taki śmiałek, ale bardzo mało prawdopodobne.

Co mogę wam powiedzieć na koniec? Słuchajcie swoich partnerów, starajcie się ich rozumieć i nie oszukujcie pustymi obietnicami. Jeśli nie jesteście na coś zdolni, to mówcie o tym wprost. Tak będzie lepiej dla wszystkich.