“Jest też dzieckiem twojego taty, – mówiła mama. – W najbliższym czasie przeprowadzi się do nas”

Tę wiadomość bardzo zasmuciła Tobiasza, jakby mu serce rozbito, ale na pewno się tego nie spodziewał. Niedawno w jego klasie zaczął uczyć się chłopiec o imieniu Nikodem, który był bardzo wesoły i umiał podtrzymać rozmowę. Wielu uważało go za zabawnego, ponieważ właśnie tak wyglądał, niektórzy nawet mogliby go nazwać dziwnym, ale mimo wszystko był podobny do Tobiasza i ten nawet nie wiedział, że okaże się jego przyrodnim bratem. Nikodem sam nie zdawał sobie sprawy, jak znalazł się w domu jakiejś nieznajomej kobiety z chłopcem, który był od niego nieco starszy.

Pewnego razu ojciec Nikodema powiedział, że pojedzie w delegację służbową i to zdarzyło się około pięciu lat temu, ale nie wrócił i nic więcej o nim nie było wiadomo, więc żona od razu nie miała nadziei, że kiedykolwiek się znowu pojawi. Natalia, jego żona, zdecydowała, że po pół roku, kiedy nie nawiązał kontaktu, sama spróbuje go znaleźć w innym mieście, a za dzieci tymczasowo opiekowała się kobieta, mieszkająca w sąsiedztwie. Dowiedziała się, że okazuje się, jej mąż tam pozostał, znalazł pracę w jednej firmie, a potem, kupiwszy sobie łódkę, gdzieś odpłynął, ale widocznie nigdzie nie dopłynął i jak wielu uważa, utonął. W tym czasie nawet nikt go nie szukał, po prostu uznano go za zaginionego bez wieści.

Natalia była bardzo zasmucona i wróciła do domu w przygnębionym stanie, dzieci też zrozumiały, że z ojcem stało się coś złego. Po jakimś czasie zaczęła się bardzo źle czuć, ponieważ zmarły mąż bardzo często jej się śnił i ciągle rozmawiała sama ze sobą, dlatego musiała nawet zwrócić się do psychoterapeuty. Oczywiście pomogli jej, ale na duszy i tak było smutno od wspomnień o zaginionym mężu.

Nikodem w tym czasie ciągle się złościł, bo Tobiasz był bardzo podobny do ojca i nawet korzystał z jego rzeczy, dlatego często go bił. Ale kiedy doszło do tego, że jednemu złamano nos, Natalia musiała ich rozdzielać. Kobieta starała się ich nie zbliżać do siebie, aby się nie kłócili, ale o tym, że są braćmi, im nie mówiła.

Tego dnia starszy Tobiasz bardzo się obraził na brata i na mamę, więc poszedł na spacer, a kiedy wrócił, matkę już gdzieś zabrano karetką pogotowia i następnego dnia okazało się, że teraz ich mama jest w innym mieście.

Od tamtej pory Tobiasz i Nikodem mieszkali u sąsiadki, ale ona nic im nie mówiła o mamie, ponieważ ta wcześniej poprosiła, by nie mówić im, że choruje na raka. Nie chciała, by jej dzieci w tak młodym wieku dowiedziały się, że ich mamy też niedługo nie będzie i zostaną całkowicie sami.

O sytuacji z ojcem i matką sąsiadka opowiedziała dzieciom Natalii, tylko gdy mieli już dwanaście i piętnaście lat. Od tego czasu bracia przestali się kłócić, bo zrozumieli, że teraz tylko oni są sobie najbliżsi.