Jestem w ciąży z długo wyczekiwanym dzieckiem, a mąż z zapartym tchem koresponduje z kobietami, które są od niego znacznie starsze
Jesteśmy z mężem małżeństwem od 3 lat. Wszystko było w porządku, ale zaczęłam zauważać, że zachowuje się dziwnie: ciągle chodzi z telefonem, często jest zły. Ostatecznie odkryłam, że bardzo dużo rozmawia z kobietą (na zdjęciu brunetka), która ma prawie 40 lat, podczas gdy mój mąż ma zaledwie 27.
Po pół roku kłótni zdecydowałam dać mu drugą szansę, ale pod warunkiem, że to się więcej nie powtórzy. Po trzech latach nieudanych prób w końcu zaszłam w ciążę, więc uznałam to za dobry znak do pojednania. Pierwsze dwa lata małżeństwa marzyliśmy o dziecku, mąż zawsze chciał córkę, i przeszliśmy przez wiele, by się pojawiła. Od momentu, kiedy dowiedzieliśmy się o ciąży, wszystko było nieźle, byłam w euforii z tej wiadomości, ale w szóstym miesiącu dowiedziałam się, że ich kontakt się nie skończył.
Po tym wpadłam w depresję. Odbyłam rozmowę z tą kobietą. Zapewniała mnie, że między nimi nic nie ma, że kocha swojego męża i dzieci. Oczywiście, ten czyn męża bardzo osłabił moje zaufanie, ale zdecydowałam się rozwiązać tę sytuację po porodzie, ponieważ od stresu w pierwszej kolejności cierpi dziecko, a mąż nie potrafi spokojnie wyjaśniać relacji, od razu ma skandale i histerie.
Dwa miesiące później wszystko jakoś się ułożyło, mąż stał się bardziej troskliwy, nie komunikuje się z tą kobietą. Ale ostatnio zauważyłam, że napisał powitanie do innej osoby, a potem usunął całą korespondencję z nią. Moje zdziwienie było ogromne, kiedy znowu zobaczyłam brunetkę, która ma około 40 lat. Potem zaczęłam się zastanawiać, że ojciec męża (teść) jest młodszy od teściowej o 10 lat, a przed małżeństwem spotykał się z kobietami, które były od niego starsze.
Mąż przed naszym związkiem też spotykał się z dziewczynami, które były starsze o 10-15 lat, nawet pierwszy raz, jak mówił, miał z 30-latką, choć wtedy miał zaledwie 18 lat. Możliwe, że to przyciąganie jest dziedziczne. Przed ślubem spotykaliśmy się przez 2 lata, relacje były cudowne: mąż był bardzo troskliwy, kochający, gotów spełnić każdy kaprys.
Teraz tego uczucia nie ma, po nim widać, że już wszystko wygasło. Zmęczona wszystkim, postanowiłam rozwieść się po urodzeniu dziecka i załatwieniu wszystkich dokumentów na dziecko. Mężowi jeszcze nie powiedziałam, że zauważyłam korespondencję z inną kobietą, tym bardziej że nie mam nic konkretnego do zarzucenia. Codziennie zastanawiam się, co będzie dalej.
Pracowałam w sektorze bankowym do urlopu macierzyńskiego, teraz też mam niezły dochód, rodzice są wspaniali, tak samo jak rodzice męża. Mieszkamy w moim mieszkaniu. Wciąż mam do niego uczucia. Jestem z natury bardzo wrażliwą osobą, choć na pierwszy rzut oka tego nie widać. Rozwód jest nieunikniony, chciałabym tylko, aby przebiegł jak najspokojniej. Bardzo boli i trudno wyrazić słowami moje uczucia. Chciałabym po prostu leżeć i płakać.
Mam znajomego psychologa, który jest zdania, że powinniśmy wspólnie przepracować tę sytuację. Uważa, że nie należy niszczyć rodziny, a trzeba rozmawiać. Mąż odmawia wizyty u psychologa. Kiedy zaczynam rozmowę, wszystko sprowadza się do tego, że wymyśliłam to sobie, że moje hormony szaleją, a on nikogo nie ma.
Może ktoś był w podobnej sytuacji? Proszę, podzielcie się, jak przeżyliście rozwód z noworodkiem, jak później zbudowaliście swoje życie? Nie spotkałam się z podobną sytuacją w swoim otoczeniu i teraz nie wiem, jak przetrwać nadchodzące trudności.