Już nie mogę znieść tego małżeństwa, a cały problem tkwi w psie mojej żony. Już nie chcę go więcej wyprowadzać!

Nigdy nie wyobrażałem sobie, że nasza rodzina napotka takie problemy. Żyję z moją żoną dwadzieścia lat w małżeństwie i wszystko było doskonale. Ale teraz muszę postawić ją przed wyborem. Mamy własne dorosłe dzieci, własny dom, drzewa i ogród. Gdy nasz młodszy syn stał się niezależny, myślałem, że wreszcie można będzie żyć dla siebie.

Wciąż staramy się pomagać naszym dzieciom, zarówno finansowo, jak i moralnie. Są już niezależni i sami decydują o swoim życiu oraz ponoszą za nie odpowiedzialność. Ale moja żona postąpiła inaczej. Znalazła na ulicy szczeniaka i przygarnęła go do naszego domu. Tania zawsze marzyła o psie, ale nasze dzieci miały alergię na sierść, a teraz dzieci nie ma w domu. Osobiście jest mi obojętne na zwierzęta.

Nie mam nic przeciwko zwierzęciu w domu, ale nie chcę się nim zajmować. Jeśli żona go wzięła – niech sama go wyprowadza, karmi, myje.

“Nie będę ci pomagać. Zajmij się psem sama!” – powiedziałem swojej żonie.

Wtedy chciałem odnowić samochód dziadka, na którym mnie uczył jeździć. Jako pamiątka po dziadku. Auto było w bardzo dobrym stanie, bo dziadek bardzo o nie dbał. Planowałem, że jak je odnowię, to będę je wynajmować na sesje retro. To dobra sprawa i będzie mi przynosić pieniądze. W tym czasie moja żona zajmowała się szczeniakiem, chodziła z nim do weterynarza, tresowała. Wychowywała, i tak Łucja wyrosła na bardzo mądrą psicę. Ale mnie to wszystko było obojętne, nie czułem entuzjazmu, jakim żyła Tania, która tak szczerze cieszyła się psem i jego zwyczajami. Wtedy zrozumiałem, że zwierzęta to na pewno nie dla mnie.

Tak było przez około rok. Potem żona zmieniła pracę: teraz dłużej śpi i później wraca. A ponieważ wstaję wcześnie, muszę wyprowadzać Łucję na spacer. Bo czekać, aż jej właścicielka wstanie, oczywiście nie będzie. Latem nawet mi się to podobało, nawet lubiłem spacerować z nią i oddychać świeżym powietrzem, ale zimą już nie mogę, zbyt zimno, mróz i szybko marznę.

Wiele razy mówiłem żonie, że więcej nie będę wyprowadzał jej psa. W końcu to ona go wzięła, a sama rano śpi. Ale ona mi powiedziała, że przyzwyczaję się do tego trybu życia.

“Będziesz miał z tego korzyści! Spacerowanie jest dobre dla zdrowia!” – mówiła mi żona.

Ale ja powiedziałem swojej żonie, że niech sama zajmuje się swoim psem. Nie potrzebuję tych spacerów. Ale ona zaraz zaczęła na mnie krzyczeć, że mnie nie kocha, że zmusza mnie do spacerowania z psem na mrozie. Tak wyszło, że to ja jestem winny! Ale to przecież nie ja przyniosłem psa do naszego domu.

Więc od razu wiedziałaś, że trzeba wyprowadzać psa wcześnie rano. Więc wyprowadzaj!

Ale ona mi odpowiedziała, że to nie jej wina, że musiała zmienić pracę.

I dlaczego mam rozwiązywać problemy mojej żony? Przecież nie zmuszam jej do pracy przy moim samochodzie. Ale nic się nie zmienia z psem. Zaczynam myśleć, że może rozwiodę się. Bo dla mnie ważniejszy jest mój komfort.