Książę na białym koniu okazał się mieć pewną wadę w postaci gorąco kochanej mamusi
Jeśli spotka cię mamusi synu, uciekaj od niego, nawet jeśli wydaje się być taki miły. Ci, którzy przywykli do tego, że w ich życiu najważniejsza jest mama, nigdy się nie zmienią, ona na to nie pozwoli. Niestety, nie wiedziałam o tym i teraz dręczę się w wątpliwościach: czy zachować małżeństwo i czuć się drugorzędna w tym “miłosnym” trójkącie czy też dać sobie z tym wszystkim spokój i się rozwieść.
Adam zainteresował mnie od pierwszego spotkania. Coś było w nim nietypowego. Prawdopodobnie emanowało od niego domowym ciepłem, co obecnie jest rzadkością. A także w porównaniu z poprzednimi zalotnikami wyraźnie wyróżniał się swoją uprzejmością. Jeśli wcześniej wszyscy kawalerowie ograniczali się do banalnego “jak się masz?”, “jak minął dzień?”, to Adam zadawał właściwe pytania. Martwił się, czy zjadłaś, czy jesteś zmęczona czy nie zmarzłaś. Szybko się rozczuliłam. W mojej głowie niekontrolowanie pojawiło się przekonanie, że taki mężczyzna byłby dobrym mężem.
Oczywiście były i dziwactwa. Każdego wieczoru, o stałej porze, dzwonił do matki i szczegółowo opowiadał, jak minął jego dzień, co jadł, jak mały chłopiec. Ale wtedy nie przywiązywałam do tego wagi. Przecież wszyscy mamy jakieś dziwactwa. No, lubi swoją mamę, co w tym złego.
Do czasu ślubu Adam rozpieszczał mnie uwagą, prezentami. Kupował kwiaty bez powodu. Ogólnie wszystko było jak w klasycznych melodramatach. A także po ślubie pierwszy czas był wspaniały.
Udało nam się kupić mieszkanie na kredyt. Trochę pomogli moi rodzice, coś sami zarobiliśmy. No i teściowa dorzuciła swoje trzy grosze. Nie zapominała o tym przypominać niemal przy każdym spotkaniu. Mówiła, że gdyby nie ona, to gdzie byśmy byli. Ona wszystko dla nas, a my wyjechaliśmy do innej dzielnicy i nie dzwonimy do niej.
Nie staram się utrzymywać kontaktu z teściową. Nie przypadła mi od razu do gustu. Taka władcza, cała na swoim. Syna swojego nieustannie gnębi. Już się boi coś pod napór powiedzieć.
Na początku mąż dzwonił do mamy rzadko. W nasz miesiąc miodowy też. Potem chyba jej go oprali, że nie tylko zaczął regularnie przed nią się tłumaczyć, ale w ogóle zmienił się nie do poznania. A wcale nie chodzi o to, że przestał kupować kwiaty, dawać prezenty, jak dawniej, po prostu tak. Nie jestem jedną z tych osób, co nie może żyć bez tego. Mogę sobie poradzić, nawet bez śniadania do łóżka. Zrobi – będę bardzo zadowolona, nie zrobi – nic się nie stanie, życie się nie kończy. Ale u nas stało się wszystko znacznie gorzej.
Urodziny jego mamusi Adam obchodzi w restauracji. Zamawia gwiazd-muzyków, kupuje drogie kwiaty, zalewa prezentami. W ogólnym rozrachunku robi pir na cały świat. A mnie na urodziny wręczył skromny bukiet polnych kwiatów i przelał niewielką sumę na konto. To wszystko. Nie chciałam wielkiego piru, ale można było dodać choć trochę romantyzmu, zarezerwować kolację.
I takie są wszystkie sytuacje z każdymi świętami. Na Nowy Rok teściowa wchodziła z wspaniałym bukietem róż i voucherm do drogiego salonu spa. A ja z zestawem patelni. Szczęście było niezmiernie wielkie.
Zabiła mnie osiemnaste urodziny. Małżonek wziął dzień wolny w pracy i pędził gratulować mamusi, przywioząc piękny bukiet i ogromny tort zamówiony na zamówienie. A mnie przyniósł mały kawałek tego tortu, smutno kołyszący się w wielkim pudełku. Wyobrażacie sobie, kawałek tortu! Jeszcze mnie nikt nie gratulował w ten sposób. Wszyscy tamci niewykształceni kawalerowie dawali kwiaty i niezłe prezenty. A mąż zademonstrował swoje nastawienie do mnie.
Próbowałam porozmawiać z mężem, wyjaśnić, że zasługuję na szacunek. Nie jestem przecież tylko znajomą, ale legalną żoną. Ale on oświadczył, że mama jest najdroższa. Wyłapuję nutkę teściowej w tym. Bardzo to obraźliwe. W końcu mama nie jest wieczna. Żona przecież zostanie dłużej.
Tak teraz nie wiem, co robić. Męża kocham, jest mi drogi, ale już nie mam siły znosić takiego traktowania.