Mam 63 lata. Z pierwszą żoną żyłem 12 lat, a z drugą tylko 4. W obu rodzinach miałem dzieci. Pierwszą żonę zostawiłem sam, a druga żona potraktowała mnie bardzo nieludzko, nawet teraz smutno wspominać
Teraz mam 63 lata, już jestem nie młodym mężczyzną, ale nadal trochę pracuję..Byłem żonaty dwa razy. Z pierwszą żoną żyłem 12 lat, a z drugą tylko 4 lata.
Tak się złożyło, że moją pierwszą żonę poznałem na weselu u siostry. Piękna dziewczyna była znajomą męża mojej siostry i przyciągnęła moją uwagę przede wszystkim swoją szczerością i otwartością charakteru. Ponadto, nieznajoma mi wtedy dziewczyna również wykazała wobec mnie jakąś szczególną sympatię. Kontynuowaliśmy rozmowę także po weselu, a potem zaproponowałem jej ślub i założenie rodziny, zgodziła się.
Było nam dobrze razem, ale kiedy mieliśmy dzieci, żona przeniosła całą swoją uwagę tylko na nich, a ja zostałem na uboczu. Miałem dwie wspaniałe córki.
Przyznaję, że też je bardzo kochałem, ale było mi przykro, że żona przestała mnie zauważać. W zupełnym niezrozumieniu siebie żyliśmy jeszcze kilka lat, a ja kiedyś poznałem kobietę, która stała się moją drugą żoną. Była młoda, piękna i interesowała się moim życiem, moimi sprawami, moimi sukcesami i osiągnięciami w pracy. Wtedy to było dla mnie bardzo ważne, by ktoś mnie zauważył i pokochał.
Gdy powiedziałem mojej pierwszej żonie, że ją opuszczam, wydała mi się absolutnie spokojna. Nawet pomyślałem, że ma kogoś innego. Ale chyba się wtedy myliłem, po prostu sam poświęcałem jej mało uwagi, bo do tej pory żyje sama. Oczywiście, czułem się niezręcznie wobec córek, ale z żoną zdecydowaliśmy, że lepiej nam nie spotykać się. Dokładniej, z inicjatywy żony, przez te wszystkie lata nie utrzymywałem kontaktu z rodzonymi córkami.
Po pierwsze, moja pierwsza żona powiedziała, że tak będzie lepiej dla wszystkich. A po drugie, ożeniłem się ponownie, i w drugim małżeństwie miałem syna, któremu poświęcałem dużo wolnego czasu. Ale przy tym, moja mama, kiedy jeszcze żyła, kontynuowała relacje z wnukami i moją pierwszą żoną. Przez nią też przekazywałem pieniądze córkom i prezenty na urodziny. Choć od babci, ale mi było miło, że biorę udział w życiu moich dzieci.
Nie mogę powiedzieć, że żyłem szczęśliwie, ale lata były już nie młode i całkowicie pochłonęła mnie praca. Z moją drugą żoną żyliśmy tylko 4 lata, ponieważ znalazła sobie nowego mężczyznę – młodego chłopaka, a mi po prostu powiedziała, że sama złoży wniosek o rozwód.
Jako że w tamtym czasie miałem bardzo perspektywiczną pozycję i wysokie wynagrodzenie, od razu powiedziała mi, ile jestem jej winien, a także ile jeszcze będę winien swojemu dziecku. Ale nie mogłem jej odmówić, to mój syn, więc powinienem pomagać. Ale jej nowy mąż nie chciał, abym kontaktował się z synem. Oni z żoną zdecydowali, że on sam będzie wychowywał mojego syna jak własnego. Co mogłem wtedy zrobić?Moja była druga żona ma dość dominujący charakter, nie chciała słuchać moich argumentów, nie wsłuchiwała się w moje zdanie kiedy żyliśmy razem, co dopiero mówić po rozwodzie.
Teraz moje dzieci są dorosłe, mają własne rodziny i mają już swoje dzieci. Przez te wszystkie lata nawet nie zainteresowali się, jak mi się żyje, czy potrzebuję jakiejś pomocy. Tak, rozwiodłem się z ich matkami, ale przecież jestem ich rodzonym ojcem? Dlaczego o mnie zapomnieli? A może nawet w ogóle nie wspominali?
Obecnie mam całkiem nieperspektywiczną pracę, a przez te wszystkie lata nie udało mi się nic zaoszczędzić, ponieważ cały czas przekazywałem większość zarobków właśnie im, moim rodzonym dzieciom. A teraz po prostu chciałbym się z nimi komunikować, ich rodzinami i domami, i nie być samotny. Ale chyba nie jestem im potrzebny? Tak jakoś przeżyłem swoje życie. Lata minęły, mój czas się kończy, a nawet nie mam z kim porozmawiać.