Mąż oddał wszystkie oszczędzone na mieszkanie pieniądze siostrze na ślub, a teraz proponuje mi zbierać od nowa i mieszkać u teściowej. “Nie denerwuj się, kochanie. Znowu uzbieramy. A żeby było szybciej, przeprowadźmy się do mamy?”

My z Andrzejem nie mieliśmy tak naprawdę wesela. Nie chciałam zbędnych wydatków, nie widziałam sensu w urządzaniu drogiej libacji. Mąż miał podobne zdanie. Dlatego po prostu wzięliśmy ślub cywilny, a potem posiedzieliśmy z rodzicami w restauracji. Na tym zakończyło się świętowanie.

Moim rodzicom spokojnie przyjęli naszą decyzję o nieorganizowaniu wesela, ale teściowa była zasmucona.

– Jak mam spojrzeć w oczy krewnym? Wszyscy mieli prawdziwe wesela, a my jakieś wstyd. – martwiła się.

Po ślubie zdecydowaliśmy, że musimy zacząć oszczędzać na własne mieszkanie. Dokładniej, zdecydowaliśmy się przed ślubem, ale zaczęliśmy już po ślubie. Mieszkaliśmy w wynajętym mieszkaniu, więc musieliśmy się nagimnastykować, żeby jeszcze coś odłożyć. Oszczędności rosły bardzo wolno, ale nie poddawaliśmy się.

Po kilku miesiącach mieliśmy już uzbierać wystarczająco dużo pieniędzy na pierwszą wpłatę. Drżałam z przedwczesnego podekscytowania, przeglądałam strony z mieszkaniami, wyobrażałam sobie, jak je urządzę. Ale rzeczywistość okazała się bardzo daleka od moich marzeń.

Latem siostra męża ogłosiła, że wychodzi za mąż. Ze swoim chłopakiem spotykała się już nie pierwszy rok, więc logiczne, że wszystko doszło do takiego finału.

– No cóż, córce zrobimy prawdziwe wesele, – stanowczo oświadczyła teściowa.
Narzeczona całkowicie popierała mamę, chciała sukni, limuzyny i zadziwionych gości. Na wesele oczywiście też nas zaproszono, więc widziałam rozmach uroczystości na własne oczy. Oprócz limuzyny i stołu, uginał się od potraw, był jeszcze fajerwerk, DJ, fotograf i kamerzysta.

Od wesela siostry mąż wyglądał na jakiegoś zaniepokojonego. Jakoś łączyłam to z tym, że zrozumiał, że jego młodsza siostra jest już zamężną kobietą. Innych powodów nie widziałam. A były, i to jakie.

Już mówiłam, że perspektywa posiadania mieszkania w najbliższym czasie bardzo mnie ekscytowała, więc ciągnęłam za męża. A on jakoś słabo reagował, marszczył brwi i prosił, abym nie wyprzedzała wydarzeń. Kiedy kolejny raz zaczęłam rozmowę o mieszkaniu i kredycie hipotecznym, usadził mnie naprzeciwko siebie i zaczął mówić.

– Wiesz, jak bardzo ona chciała tego wesela. Sami nie mogli zarobić, rodzice też nie mogli pomóc. Więc zdecydowałem się pomóc.

Czyli mąż uległ płaczącym błaganiom matki i siostry i oddał nasze wspólne oszczędności.

– Nie myśl, że oni stopniowo zwrócą. Po prostu teraz nie mają tej sumy. Ale powoli oddadzą.

Dlaczego mąż mi nie powiedział? Na początku nie chciał, żebym się niepotrzebnie denerwowała i nie denerwowała, a potem chyba coś do niego dotarło i się przestraszył. Ale za późno.

– Nie gniewaj się, kochanie. Zdołamy znowu uzbierać. A żeby było szybciej, wprowadźmy się do mamy? Tam nie trzeba będzie wydawać pieniędzy na wynajem. Za rok weźmiemy mieszkanie. No co ty, przecież nikt nie umarł.

Tego samego dnia pojechałam do swoich rodziców. Nie chciało mi się rozmawiać z mężem i nadal nie chce. Tak samo jak z teściową, która dzwoni do mnie, to do mojej mamy.

Nie chcę z nią mieszkać. Nie chcę znów zbierać pieniędzy. Nawet nie jestem pewna, czy chcę dalej żyć z mężem. Myślę, że to zdrada. Mama jest gotowa mnie wesprzeć w każdej sytuacji, ale prosi, żebym nie działała pochopnie. Mąż próbuje się pogodzić, a ja myślę o rozwodzie.