Moja córka szybko traci zainteresowanie każdym zadaniem, które podejmuje. Ale ona nie dostrzega w tym nic złego
Teraz mojej córce, Zofii, jest trzydzieści dwa lata. Ale nie ma ani rodziny, ani dzieci, ani normalnej pracy. A wszystko przez jej niestałość. I to niestałość dotyczy nie tylko pracy, ale także relacji.
Jestem wciąż zdumiona tym, jak ukończyła uniwersytet… chyba na wyścigi! Nie zatrzymała się na żadnej pracy dłużej niż rok. a to dlatego, że po pewnym czasie staje jej się nudno. Ale przecież to praca. Chodzisz tam, żeby zarabiać pieniądze, wykonujesz te same czynności, ale kto powiedział, że praca to zabawa. A Zofię przyjmują do dobrych firm. I w związkach też to samo – nie zatrzymuje się z chłopakami długo, dosłownie na kilka miesięcy, potem zostawia ich i tłumaczy mi, że stało jej się nudno.
I to się dzieje, gdy kończy się pierwsza faza zakochania. Wiele razy mówiłam jej, że nad relacjami trzeba ciężko pracować, omawiać wszystko ze swoimi partnerami, ale ona nie chce tego robić. Tak więc ciągle przeskakuje z jednego mężczyzny na drugiego. I nie spieszy się z dziećmi, mówi, że będzie miała czas, żeby zostać matką. Ale nie rozumie, że czas płynie, a wraz z nim kandydaci na mężów, którzy mogą być rozwiedzeni albo płacą alimenty na dziecko (a nawet na kilkoro).
To samo dotyczy zainteresowań Zofii, od razu kupuje wszystko, co potrzebne, potem miesiąc się tym zajmuje i porzuca, bo już jej nie interesuje. I tak żyje od czasów szkoły… ile sekcji już zmieniła, już nie mogę policzyć! I jeśli wcześniej mogliśmy ją zmusić do zajęć, teraz jest dorosłą, niezależną osobą. I na razie córka mieszka z nami.
Martwię się, że wyjdzie za mąż, założy rodzinę. Ale biorąc pod uwagę jej charakter, nie jestem pewna, czy to się wydarzy. A mój mąż mówi, że teraz wszyscy młodzi są tacy, ale mnie to nie uspokaja!
Znajomi Zofii osiągnęli wiele w jej wieku, mają już rodziny i dzieci, karierę. Ciągle o tym opowiadam jej, żeby choć trochę się zastanowiła. Ale ona mówi mi, że nie obchodzi jej, jak inni ludzie żyją. Od dziecka chciała wyróżniać się spośród tłumu… ale nie w ten sposób! Ale Zofia nie dostrzega niczego złego w swoim podejściu do życia i mówi mi, żeby mnie przestała pilnować, bo będzie żyć tak, jak sama chce. I mój mąż ją wspiera, ale ja nie mogę patrzeć na to, jak moja córka psuje sobie życie. Przecież ma zdolności, żeby osiągnąć wiele w życiu, a ona ich nie wykorzystuje.
Ale widocznie, skoro moja córka nie chce mnie słuchać, to będę musiała pogodzić się z takim sposobem życia mojej córki.