Po powrocie z pracy nie przywitał go w domu kot

Zwykły skromny chłopak, Marek, bez nałogów. Na 25. urodziny rodzice podarowali mu mieszkanie. Cóż, pomogli finansowo na pierwszą ratę kredytu hipotecznego. Tak zaczął mieszkać oddzielnie od rodziców. Marek pracował jako programista, preferował spokojny tryb życia, mało się z kimś zadawał.

Aby nie było tak smutno, postanowił zaadoptować kociaka. Niezwykłego. Kociak miał wadę przednich łapek. Ludzie, u których mieszkała matka kociaka, chcieli go uśpić, ale Marka żal było malucha i zabrał go do siebie. Dał mu na imię Przystojniak. I dobrze im się razem żyło: Marek spieszył się z pracy do Przystojniaka, a ten czekał na niego na macie w korytarzu.

Po pewnym czasie Marek zaczął spotykać się z dziewczyną z pracy. Dziewczyna okazała się energiczna, szybko owinęła Marka wokół palca, nie minął miesiąc, jak przeprowadziła się do niego. Przystojniak od razu jej się nie spodobał i prosiła Marka, by oddał kota do schroniska, ale mężczyzna odmówił, tłumacząc, że Przystojniak jest dla niego bardzo ważny.

Ale Justyna na tym się nie zatrzymała i znowu zaczęła prosić Marka, by pozbył się kota. Marek i wtedy powiedział jej, że Przystojniak zostanie z nimi. Justyna tłumaczyła, że kot psuje ich wizerunek, bo za każdym razem stresuje gości swoją wadą łapek. Marek był rozdarty między dziewczyną a Przystojniakiem, bo kochał obu.

Rodzice zresztą nie zatwierdzili wyboru syna. Wydawało im się, że Justyna jest bezczelna i niewychowana. Proszono syna, by nie spieszył się z legalizacją ich relacji, przyjrzeć się bliżej.

A po tym, jak do nich przyjechali rodzice Justyny, Marek ostatecznie zrozumiał, że nie chce wiązać z nią swojego losu. Ojciec Justyny, tylko przekroczywszy próg domu, zaczął się śmiać, gdy zobaczył Przystojniaka. Nazywał go potworem. Wtedy Marek zaczął bronić kota. Ale przez cały wieczór Justyna z ojcem wyśmiewali deformację kota, radzili pozbyć się zwierzęcia. Sprawiało im przyjemność wymyślanie różnych pomysłów, gdzie oddać kota. A matka Justyny razem z nimi śmiała się z kota.

Ostatnią kroplą była sytuacja, kiedy następnego dnia, po powrocie z pracy, Marka, jak zwykle, nie witał Przystojniak. Gdy zapytał Justyny, gdzie jest kot, powiedziała, że zabrała go do kliniki weterynaryjnej i tam zostawiła.

Marek rzucił się na poszukiwania Przystojniaka. Pięć długich godzin go szukał… I znalazł. Zadowolony Przystojniak, że właściciel go znalazł, czule mruczał na rękach Marka.

Wracając do domu, Marek powiedział, by Justyna rano spakowała rzeczy i się wyprowadziła. Nie chciał jej już więcej widzieć. Stała mu się po prostu obrzydliwa.

Rano Justyna zaczęła pakować rzeczy i wyjechała. Bez słowa. Ob

rażona. Wcale nie myślała, że kot okaże się ważniejszy niż ona. A Przystojniak z Markiem żyją dusza w duszę, kot radośnie wita właściciela po pracy.