Przez wiele lat nie umiałam mówić ludziom „nie”. Oczywiście przysparzało mi to kłopotów. A potem nauczyłam się, aż tak, że zdołałam mocno obrazić swoją krewną

Już kiedyś opowiadałam o mojej krewniaczce, która podarowała mi haftowane ikony. Stawiam je na półkach i ciągle wycieram z kurzu. A kiedy przychodzi do mnie w gości, wystawiam je na widok. I przy okazji, już więcej ikon mi nie daje. Ale znalazła nową obsesję – wciska mi przetwory. A ja jej mówiłam, że w naszej rodzinie tego nie jemy.

Ona jednak twierdziła, że po prostu jeszcze tego nie próbowaliśmy. I wkrótce zjawiła się u nas z wizytą, przynosząc kilka słoików przetworów. Słoiki były zamknięte plastikowymi nakrętkami… wyciągnęła te słoiki, a ja omal nie umarłam od zapachu… dosłownie mnie to wywiało. Bardzo się zdenerwowałam i ostro jej powiedziałam, że tego jeść nie będę i moja rodzina tym bardziej. Dodatkowo przypomniałam jej, że już o tym nie raz mówiłam. Przez całe życie nigdy nie jadłam ani tym bardziej nie robiłam przetworów. Byłam zaskoczona, że w XXI wieku jeszcze ktoś to je.

A ona mi zaczęła mówić, że mam to wsadzić do lodówki i potem zjeść. Ale ja nie mam miejsca w lodówce! Tym bardziej dla przetworów, których nie jemy. No jak jej to wytłumaczyć?! Zwłaszcza że od słoików okropnie śmierdzi. Potem kolejny raz wszystko jej wygarnęłam. Naprawdę mnie to zmęczyło!!! Ale ona jeszcze trochę posiedziała u mnie w domu i wróciła do siebie.

Później usiadłam i zaczęłam myśleć, może się zdenerwowałam, ale ona też jest niemała. Zrobiła tych przetworów, że wystarczyłoby na całą okolicę, a teraz wszystkim wciska. Zwłaszcza że nie ma rodziny.

A potem dzwoni do mnie szwagierka i mówi, że ta krewna też zamierza do niej przyjść w gości. Ja jej na to powiedziałam, żeby była gotowa.

Od tego czasu nie przychodziła do mnie już ze słoikami. Ale nadal się komunikujemy, dzwoni do mnie i ja do niej również. I mogę jej podziękować, bo dzięki niej nauczyłam się mówić „nie”.