Teściowa dowiedziała się, że urodziłam dziecko z nasienia dawcy i odrzuciła wnuka

Gdy pobraliśmy się, bardzo chcieliśmy mieć dzieci, zarówno ja, jak i Aleks, planowaliśmy troje, nie odkładaliśmy macierzyństwa na później, chociaż finansowo było ciężko – wynajmowaliśmy mieszkanie, oszczędzaliśmy na kredyt hipoteczny, ale starałam się znaleźć chwilę na odrobinę rozrywki, miałam wtedy dwadzieścia trzy lata, a mąż – całe „ćwierć wieku”.

Ale wszystko nie szło zgodnie z planem… Miesiąc, drugi, pół roku… Zdecydowaliśmy się skonsultować z lekarzem. Moje wyniki były idealne, ale u Aleksa wykryto problem, nie mógł mieć dzieci. Oczywiście, mąż bardzo to przeżył, odwiedziliśmy inne kliniki, może błąd? Pojechaliśmy nawet do centrum w stolicy, ale wszędzie odpowiedź była taka sama. Aleks w emocjach nawet zaproponował mi rozwód, mówiąc, po co jest mi taki jak on, ale po spokojnej rozmowie zdecydowaliśmy się na skorzystanie z banku nasienia.

Bardzo jestem wdzięczna za takt i uwagę personelu tego centrum. Żadnego nieostrożnego słowa, żadnego krzywego spojrzenia, od kierowniczki po pielęgniarki i sanitariuszki. Lekarz pomógł nam wybrać dawcę, do każdej próbki dołączono szczegółowy opis, nawet bez zdjęcia można było łatwo wyobrazić sobie mężczyznę, który oddał nasienie. Dwa profile były bardzo podobne do Aleksa, zaproponowałam mu, by sam wybrał, i tak ruszyliśmy z tematem.

Problem polegał na tym, że dzieci chcieli nie tylko my, ale także dziadkowie. Szczególnie aktywna była teściowa, co miesiąc dopytywała:

– No co, Swietłana, czekamy?

Wzdychałam, rozkładałam ręce, a teściowa szczerze się martwiła:

– Co się dzieje! Nic, wszystko wam się uda.

Gdy dowiedziała się o ciąży, urządziła prawdziwą ucztę, a przez całą ciążę otaczała mnie opieką jak cenne skarby. Każdy kaprys był spełniany natychmiast, chociaż nie nadużywałam swojej wyjątkowej pozycji.

I tak przyszedł na świat nasz Olek. Od razu zdecydowaliśmy się tak nazwać syna. Teściowa trochę się sprzeciwiła, ale zgodziła się, i od pierwszego dnia poświęcała wnukowi cały swój wolny czas. Nawet zazdrościła go drugiej babci, mojej mamie. Pewnego razu nawet pokłóciły się na ten temat, ale potem, wypijając butelkę szampana na zgodę, śmiały się, jak kiedyś nie podzieliły wnuka.

To, że nasz Olek urodził się od dawcy, wiedzieliśmy tylko my z mężem. Maluch był tak podobny do niego, że już w niemowlęcym wieku rzucało się to w oczy, co bardzo cieszyło teściową:

– Dobrze zrobiłeś, tato, stworzyłeś swoją kserokopię!

Mąż milczał, uśmiechając się, a ja, czując to sercem, kilka razy proponowałam mu powiedzieć rodzicom, jak urodziliśmy syna. Aleks machał ręką, wstydził się swoich problemów, choć wydaje mi się, że

bliscy zrozumieliby.

Czas mijał. Syn rozwijał się w miłości i trosce, w domu stopniowo zgromadził się cały sklep z zabawkami, szczególnie w tym odnosiła sukcesy teściowa. Nie mogła przejść obok żadnego sklepu z zabawkami:

– Oj, zobacz, coś nowego się pojawiło, Olek tego jeszcze nie ma!

Nawet radziliśmy jej omijać ulice z zabawkami, ale teściowa tylko machała ręką:

– Mam jednego wnuka, więc nawet nie marzcie, zabawki były, są i będą!

To „na razie” mnie niepokoiło, i nie bez powodu. Gdy syn skończył dwa lata, teściowa zaczęła regularnie dopytywać:

– A kiedy podarujecie Olkowi braciszka?

Albo:

– Może kupimy siostrzyczkę w sklepie, chcesz, Oleńka?

Syn kiwał głową na tak, a teściowa cieszyła się:

– Widzisz? Czas, czas! Zróbmy dziewczynkę, niech będzie podobna do ciebie, Swietłana, jak syn do taty!

Mąż miał trudności z tymi rozmowami, ja też ledwo zmieniałam temat, a teściowa nie odpuszczała, wracając do „kupna” braciszka czy siostrzyczki w kółko.

Pewnego dnia, wpadając na herbatę, naturalnie z kolejną zabawką dla wnuka, znów zaczęła swoje, kiedy wreszcie.

Słuchałam i słuchałam, aż nie wytrzymałam:

– Ludmiła, teraz powiem panu coś, ale proszę zachować spokój. Wasz wnuk urodził się od dawcy. Aleks jest bezpłodny, ale wstydzi się o tym mówić. Dlatego drugiego dziecka w naszej rodzinie nie będzie.

Trudno opisać wyraz twarzy teściowej po moich słowach. Mieszanka zdumienia, rozczarowania, urazy, złości… Długo siedziała w milczeniu, a gdy wnuk podbiegł, zachęcając do zabawy, delikatnie się odsunęła, czego nigdy wcześniej nie robiła.

W tym momencie wrócił mąż, od razu wyczuł, że coś jest nie tak, ale nie dopytywał o co dokładnie. Teściowa szybko się zbierała i wyszła. Aleks zapytał, co się z nią stało, nawet z wnukiem się nie pożegnała, i wyjawiłam mu:

– Mama wie, że urodziłam od dawcy, kolejnej napaści na temat ciąży nie wytrzymałam, przepraszam. Lepiej by było, gdyby dowiedziała się od ciebie, ale…

Mąż westchnął ciężko:

– No tak… Teraz się zacznie…

Znał swoją matkę, ale ani ja, ani on nie spodziewaliśmy się, że babcia po prostu odwróci się od naszego cudownego Olka, tak przez nas kochanego, który odwzajemniał to samo uczucie, a dla niego tata był absolutnym autorytetem i ideałem!

Minął tydzień. Teściowa się nie pojawiła i nie dawała znaku życia. Mąż próbował nawiązać kontakt, ale wrócił zmartwiony, matka rozmawiała z nim o wszystkim, tylko nie o wnuku, dając do zrozumienia, że nie chce wiedzieć, co się dzieje z „jej spadkobiercą”, „ukochaną kruszynką” itd. A po miesiącu teściowa sporządziła darowiznę na swoje mieszkanie, tylko nie dla „swojego spadkobiercy”, a dla córki swo

jej siostrzenicy. Oczywiście, to jej prawo, ale ile razy była babcia mówiła, że Olek już ma mieszkanie, że odda wszystko, byle wnuk był zabezpieczony. I oto – oddała…

Teraz w naszej rodzinie panuje przygnębiająca atmosfera. Teściowa nawet nie przyszła na urodziny Olka, wtedy prawie się rozpłakałam, syn zaskoczony zapytał:

– A dlaczego babci Ludmiły nie ma, ona o mnie zapomniała?

Dziecięce serce wszystko czuło, ale nie mogło zrozumieć, co się stało… Mąż ciągle wypomina mi, że powiedziałam teściowej o dawstwie, i nie wiem, jak to wszystko się skończy.

Jedyna nadzieja, że czas wszystko naprawi, teściowa się opamięta, bo zmiany na lepsze zależą tylko od niej.