W kwietniu skończę 50 lat, a we wrześniu mieliśmy z Michałem świętować 30-lecie małżeństwa, ale zamiast tego mąż powiedział mi, że się rozwodzimy. Nagle okazało się, że mój mąż ma jeszcze zupełnie inne życie, o którym nawet nigdy nie miałam pojęcia. Jak można było przez tyle lat tego wszystkiego nie zauważyć, do tej pory nie rozumiem
W tym roku miałam świętować wiele miłych wydarzeń: w kwietniu – swoje pięćdziesiąte urodziny, a we wrześniu – 30 lat małżeństwa. Myślałam, że ten rok będzie najszczęśliwszym, a okazał się najgorszym w moim życiu. Sprawa w tym, że dowiedziałam się, że mój mąż od wielu lat prowadzi podwójne życie. O tym Michał sam mi powiedział, gdy niedawno poprosił o rozwód.
Chce rozwodu natychmiast, mówi, że tamta, inna kobieta i tak już za długo na niego czekała. Okazuje się, że są razem już prawie 15 lat. Zastanawiam się, jak przez ten czas nie urodziła mu dziecka. Kiedy zapytałam męża, dlaczego nie odszedł do niej wcześniej, Michał odpowiedział, że czekał, aż dzieci dorosną i zapewni im wszystko, czego potrzebują.
Z mężem jesteśmy razem od studiów, w małżeństwie – 30 lat. Wychowaliśmy dwójkę wspaniałych dzieci. Starszy syn ma 25 lat. Widząc nasz przykład, również wcześnie się ożenił i podarował nam wnuczkę. Młodsza córka ma 22 lata. Jeszcze nie jest zamężna, ale od trzech lat spotyka się z młodym mężczyzną, mieszka z nim razem, planują ślub.
Szczerze mówiąc, błagałam go, by przemyślał swoją decyzję. W naszym życiu więcej lat spędziliśmy razem niż osobno. Z całego majątku został nam tylko domek letniskowy, a i ten zapisany jest na męża. Duże mieszkanie w mieście sprzedaliśmy, a pieniądze oddaliśmy dzieciom, aby później między nimi nie było kłótni. Mąż dorzucił im jeszcze trochę, w rezultacie i syn, i córka kupili sobie mieszkania. Zawsze tak żyliśmy – dla dzieci.
Ale nagle okazało się, że mój mąż ma jeszcze zupełnie inne życie, o którym nawet nigdy nie miałam pojęcia. I w nim wszystko dla siebie i dla tej, innej. Jak można było tego wszystkiego nie zauważyć, nadal nie rozumiem.
Mąż powiedział, że wszystko już postanowił, że nas szybko rozwiodą. Jestem bardzo zagubiona. Zrozumcie mnie: to on dawno podjął decyzję o rozwodzie, a ja jeszcze nawet nie mogę uwierzyć, że mógł tak kłamać mi. Ponadto, nie rozumiem, dokąd teraz mam iść.
Piotr bardzo nieadekwatnie reaguje na moje pytania o dom. A ja początkowo w ogóle nie zaczynałam tej rozmowy z ukrytymi zamiarami. Po prostu mąż jest właścicielem domu, więc pytałam, jak to potem będzie – gdzie otrzymam dokumenty na swoją część domu. Syn również próbował z ojcem porozmawiać o domu. Otóż, mąż mu w odpowiedzi powiedział dość podniesionym tonem, by oni z siostrą, każdy u siebie, przygotowali dla mnie pokój.
A ja, rzekomo, sama wybiorę, do którego z nich się przeprowadzę. A jak mi się znudzi – do drugiego pojadę. Bo dzieci są nam wszystkim winne i gdybyśmy tego mieszkania nie sprzedali, to teraz mieszkałabym w nim.
Boję się zostać bez dachu nad głową. Rozumiem, że dzieci mnie nie wyrzucą, ale dopiero zaczynają własne życie, po co im teraz ja? Trudno skupić się i wymyślić, co teraz robić. Nigdy bym nie pomyślała, że w wieku 50 lat życie zaserwuje mi taki niespodziankę.