Mam szczęście do zięcia, nasze relacje są bardzo serdeczne. Już od momentu, gdy moja córka zaczęła się z nim spotykać, zrozumiałam, że będzie za nim jak za murkiem. I przez wiele lat panuje między nimi wzajemne zrozumienie i miłość. Ale teraz mowa o czymś innym.
Dziś zadzwonił do mnie zięć i od razu zaczął mi wytykać: – Mamo, czy nie wydaje ci się, że o czymś zapomniałaś?
– Niczego nie zapomniałam, nie rozumiem, o czym mówisz.
– Mamo, już dawno nie rozmawialiśmy i nie piliśmy razem kawy. Po pracy zajadę po ciebie i pójdziemy do kawiarni!
Po tych słowach odłożył słuchawkę. Przyznam, ten telefon bardzo mnie ucieszył. Już wcześniej mieliśmy dobrą tradycję – raz w miesiącu spotykać się przy kieliszku czegoś mocniejszego. Czasem jedziemy na grilla, a ja zabieram swoje przetwory, albo zięć piecze szaszłyki, a córka robi sałatkę warzywną i kanapki. Cały ten dzień spędzamy razem, omawiamy aktualności, wydarzenia z życia, albo czasem oglądamy ciekawe programy czy filmy.
W tym roku zaczęłam mieć problemy ze zdrowiem, a zięć bardzo dużo pracował, także w weekendy nie miał czasu, więc nie było mowy o spotkaniach. Kilka razy chciałam do niego zadzwonić, ale jakoś nie miałam odwagi, nie chciałam przeszkadzać.
Nie, nasze relacje się nie zmieniły, wciąż dzwonimy do siebie, długo rozmawiamy przez telefon, ale jakoś to wszystko nie to. A dzisiejszy poranny telefon poprawił mi humor! Jednym słowem – idę się zbierać!
A u was też są takie serdeczne relacje z zięciem?