Czuję się winna przed moim mężem i przed mężczyzną, z którym zaczęłam relacje
Mam 34 lata. Jestem w małżeństwie od 10 lat, mam szczęście mieć męża, który mnie kocha, poświęca uwagę, daje kwiaty i prezenty, wszystko dla rodziny. Dobrze zarabia, starcza na wszystko, mamy duże mieszkanie i samochód. Mamy dwójkę dzieci: 6 i 9 lat. Bardzo kochamy ich z mężem. Wszystko mi odpowiadało, wszystko mi się podobało, nigdy nie myślałam, że spotka mnie podobna sytuacja, ale się zdarzyła.
Ostatnio zaczęłam rozmawiać z jednym mężczyzną, z którym od dawna się znamy. Pociąga mnie w nim głos, jego wzrost – 190 cm. Mój mąż ma zaledwie 170 cm, ja sama – 160. W młodości miałam miłość, chłopak był wysoki, bardzo podobają mi się tacy, to jest mój typ mężczyzny.
Na początku po prostu rozmawialiśmy, potem zauważyłam z jego strony zainteresowanie mną. Wszystko się potoczyło, okazało się, że od dawna jest we mnie zakochany. Przyciągał mnie do siebie magnesem, ale nie pozwoliłam na rozwijanie tego uczucia. Niedawno jednak nie mogłam się powstrzymać i go pocałowałam.
Po pewnym czasie mężczyźnie trzeba było wyjechać z żoną z miasta. Nie mają dzieci. Są razem też od 10 lat. Mężczyzna zadzwonił do mnie, żeby porozmawiać. Wtedy ciągle przewijała mi się ta sytuacja w głowie, już myślałam, jak to wszystko “zahamować”, pozostawić na poziomie rozmów, ponieważ mam dobrą rodzinę, szkoda się skarżyć. W łóżku nas jeszcze nie było, choć oczywiście fantazje były.
W skrócie, mąż dowiedział się o tej rozmowie i o wszystkim innym. Jestem do tej pory w szoku, że tak głupio wyszło. Wydaje mi się, że mąż jednak zauważył coś w moim zachowaniu i postanowił zrobić to, czego nigdy nie robił: wziął mój telefon i zażądał hasła. Wiedziałam już, co się wydarzy, tam zostały jeszcze resztki naszej korespondencji. Był skandal.
Mąż praktycznie nie pije, ale tego dnia się bardzo upił, i to było straszne. Najpierw rozważał długo i szeroko, że każdy może popełnić błąd raz. Myślałam już, że sobie poradzimy z tym, ale potem męża ogarnęła agresja, krzyczał, chciał mnie wyrzucić z domu, zabrać dzieci. Powiedział, że trzeba się rozwieść, jakoś go przekonałam, że nie trzeba. Ale następnego dnia przeprosił za swoje zachowanie. Mam nadzieję, że w końcu mi wybaczył, bo teraz poświęca mi więcej uwagi niż wcześniej. Codziennie mówi, że mnie kocha.
Nie rozmawiamy już z tamtym mężczyzną od miesiąca. Wiem, że przyjechał, ale nie próbował się skontaktować, ponieważ mój mąż go uderzył. Pojechał z nim się rozliczyć, powiedział, że to tylko ostrzeżenie. Mąż tłumaczył swoje zachowanie tym, że mężczyzna wiedział, że jestem zamężna, jednak naruszył czyjeś terytorium, za co dostał. Wszystko działo się na oczach jego żony.
Kiedy ta cała historia się wydała, tamten mężczyzna proponował mi wynająć mieszkanie i żyć razem z moimi dziećmi. Odmówiłam. Teraz siedzę i zastanawiam się, po co to wszystko było potrzebne. Może faktycznie nie jestem zadowolona ze swojego życia rodzinengo, a może warto było zdecydować się i być z tamtym mężczyzną? A może to tylko tymczasowe zaćmienie? Czuję się winna wobec męża i wobec tamtego mężczyzny. Dorośli ludzie rozważają swoje czyny. Jak mogłam tak postąpić? Myślałam, że mi to nie przystoi. Co myślisz o mojej sytuacji?