– Czy dziś odkurzałaś? A zasłony trudno jest wyprać? A dlaczego okien nie umyjesz?

Po ślubie, żebyśmy nie wydawali zbędnych pieniędzy na wynajem mieszkania, zaproponowała nas “przygarnąć” teściowa, właśnie tak to wtedy ujęła. Przed ślubem spotykaliśmy się z Wadimem prawie dwa lata i przez cały ten czas świetnie dogadywaliśmy się z Anastazją Siergiejewną. Była dla mnie życzliwa, a ja odnosiłam się do niej z szacunkiem, zarówno jako do matki mojego męża, jak i po prostu, jak do człowieka.

Teściowie mieszkają w przestronnym trzypokojowym mieszkaniu. Miejsca, rzeczywiście, wystarcza dla wszystkich, nikt nie siedzi sobie na głowie, ale mimo wszystko, dwie gospodynie w jednym domu to już za dużo. Jedna z nich nieuchronnie stanie się podwładną, a druga – szefową. Myślę, że domyślacie się, kto teraz jaką “funkcję” u nas pełni.

Początkowo, kiedy przeprowadziłam się do rodziców męża, wszystko było po prostu cudowne. Teściowa w ogóle nie nękała mnie sprzątaniem-gotowaniem-praniem, mówiąc, że jesteś młoda, spędzajcie czas razem, rozmnażajcie się, cieszcie się życiem. Ta euforia trwała około pół roku. Pierwszym sygnałem alarmowym było uwaga teściowej na temat zostawionych przez jej męża nieumytych naczyń (teść wpadał na obiad, zjadł i zostawił talerze z garnkiem w zlewie). Szczerze mówiąc, nawet nie widziałam tych kilku talerzy i łyżki z widelcem, bo nie wchodziłam do kuchni. Ale uwaga zabrzmiała stanowczo i pouczająco:

– Mogłaś zapytać o brudne naczynia, czy naprawdę trudno umyć talerz za ojca?

Ojcem teścia nigdy nie nazywałam, ale milczałam i umyłam naczynia. Od tego dnia zaczęło się:

– Czy dziś odkurzałaś? A zasłony trudno jest wyprać? A dlaczego okien nie umyjesz?

I tak dalej, dlaczego, dlaczego, dlaczego… Musiałam się zaangażować na pełnych obrotach i odkurzać-prać-myć każdego dnia. Teściowa jest bardzo pomysłową kobietą, pracę znajdzie zawsze, nawet jeśli myślę, że już wszystko zrobiłam, to jeszcze ani razu nie zgadłam. Zawsze pojawia się kolejne “dlaczego” lub “kiedy”.

Szczyt aktywności w doprowadzeniu mieszkania do stanu zbliżonego do sterylnego przypadł na tydzień przed Nowym Rokiem. Myto wszystko. Przesuwano sofy, fotele, szafy, zdejmowano abażury z lamp, odkurzano książki, rzeczy, materace… Myślałam, że ten koszmar nigdy się nie skończy. Wreszcie, w przeddzień Nowego Roku, teściowa przerzuciła swoją burzliwą aktywność na przygotowywanie jedzenia. Oczywiście, byłam jej pomocniczką “szefa kuchni”. Droga mama ciągle mnie poganiała i śpieszyła. W ciągu dnia przygotowaliśmy taką górę jedzenia, że jedzenie go zajęłoby około tygodnia, i to bardzo intensywnie, nie tylko naszej

rodzinie.

Co tam już noworoczna noc. Siedziałam przy stole jak senna kura, marząc o dotarciu do poduszki, ale przed snem trzeba było jeszcze popracować, teściowa w żadnym wypadku nie chciała zostawić naczyń do rana, więc szorowałam talerze i sztućce, słuchając cennych rad, jak to robić lepiej.

Wyobrażałoby się, że niczym już nie można mnie zaskoczyć, ale Anastazja Siergiejewna zrobiła to skutecznie, ogłaszając pierwszego dnia, że chce spędzić Boże Narodzenie w kręgu rodzinnym, więc znowu czeka nas generalne sprzątanie. Moje zdziwione wyraz twarzy był tak wymowny, że nawet nie trzeba było zadawać pytania. Teściowa oburzyła się:

– A co ci się nie podoba?! Przyjdą ludzie, a my, jak świnie, będziemy ich przyjmować w nieposprzątanym mieszkaniu? Nie, droga, do tego nie dopuszczę!

Moje słabe sprzeciwy, że wystarczy zwykłe sprzątanie, bez fanatyzmu, spotkały się z nową eksplozją pouczeń:

– Co znaczy “wystarczy”? To ty tak uważasz, a tak naprawdę trzeba znowu przejść się po wszystkich kątach, żeby krewni nie myśleli, że sprzątamy tylko przed Wielkanocą i Nowym Rokiem.

To, że nowy rok dopiero co zaczął liczyć swoje pierwsze dni, teściową nie martwiło. Miałam wrażenie, że po prostu chce się ponad nami znęcać.

Już wieczorem, uciekając do swojego pokoju, wyraziłam mężowi, że dalej znosić to po prostu nie da się. Poprosił mnie, żeby nie robić skandalu, poczekać do końca stycznia, a wtedy postara się znaleźć odpowiednią opcję na wynajem.

Z ciężkim sercem zgodziłam się i następnego dnia zaangażowałam się w przygotowania, tym razem do Bożego Narodzenia. Nie będę opisywać kolejnych uroków bliskiego kontaktu z teściową, wszystko było podobne do przedświątecznego wyścigu.

A tuż przed Bożym Narodzeniem czekała mnie “amnestia” w kuchni. Tylko że, dowiedziawszy się o niej, nie wiedziałam, czy się cieszyć, czy płakać. Teściowa ogłosiła, że wizyta krewnych zostaje przeniesiona do kogoś innego z ich obszernej rodziny, i oni z teściem idą tam, więc wielkie gotowanie zostaje odwołane.

Usiadłam w kuchni i smutno się uśmiechnęłam. Przenikliwość teściowej można pozazdrościć, bo od razu skomentowała mój uśmiech:

– I nic strasznego, że posprzątaliśmy, co w tym złego, żyć w czystości? W końcu, dla siebie samych się postaraliśmy!

Milcząco kiwnęłam głową, a potem, przy teściowej, zapytałam mojego męża, kiedy znajdzie dla nas mieszkanie do wynajęcia? Teściowa otworzyła z zdziwienia usta. To, że zamierzamy wyprowadzić się z tej sali operacyjnej, dla niej było wielką nowiną.

Do krewnych rodzice męża poszli w bardzo złym nastroju, nazywając mnie i swojego syna niewdzięcznymi współlokatorami, nie doceniającymi “takiej troski”.

A my, zostając sami, zasiedliśmy do przeglądania ofert wynajmu mieszka

ń. Kilka realnych opcji już mamy, umówiliśmy się na spotkanie i oglądanie mieszkania. Mam nadzieję, że wkrótce będę swoją własną panią domu i sama będę planować potrzebę sprzątania w mieszkaniu.