Gdy przyszłam z mężem w odwiedziny do jego matki, jego siostra wyraźnie wyraziła mi, że od dobrych żon mężczyźni nie odchodzą i że zachowanie rodziny zawsze leży w rękach kobiety, a jeśli jestem rozwódką, to tylko ja sama jestem za to winna. Nie miało sensu jej tłumaczyć, bo sama była szczęśliwie zamężna od 15 lat i kategorycznie nie akceptowała rozwodów. Potem powiedziała, że jej brat zasługuje na lepszy los – mieć własne dzieci, a nie wychowywać cudze. Najsmutniejsze było to, że Andrzej milczał i uważnie słuchał siostry. Na końcu rozmowy powiedziała, że powinniśmy się rozstać, bo rodzina Andrzeja jest przeciwna naszemu małżeństwu

Zostałam rozwódką wcześnie i przyczyn było wiele, nawet dziwię się, jak to wszystko tak długo znosiłam. Z pierwszym mężem przeżyłam 5 lat, urodziły się dwójka dzieci, ale nie mieliśmy prawdziwego życia. Mój mąż w ogóle nie interesował się rodziną, był zajęty tylko sobą i swoimi potrzebami. Nie przynosił pieniędzy do domu, ciągnęłam wszystko sama, a potem zrozumiałam, że nie warto ratować rodziny, bo tak naprawdę rodziny nie było.

Zebrałam dzieci i rzeczy i odeszłam od męża niemalże w nicość. Nie wiedziałam, co mnie czeka dalej, ale wiedziałam, że dłużej tak żyć już nie chcę. Przeprowadziliśmy się do wynajętego mieszkania. Pracowałam dużo, aby nas utrzymać. Mąż oczywiście nam nie pomagał i nie interesował się naszym życiem.

Pewnego razu spotkałam innego mężczyznę, jak to mówią, rozumieliśmy się od pół słowa, i wydawało się, że oto los, nagroda za lata oczekiwania. Andrzej był ode mnie starszy tylko o rok, miał dobrą pracę i mieszkanie i do 37 roku życia ani razu nie był żonaty.

Zaczęliśmy się spotykać, po kilku miesiącach Andrzej oświadczył się i nawet zapoznał mnie z rodziną, i wtedy się zaczęło. Absolutnie im się nie spodobałam. Siostra Andrzeja w żaden sposób nie chciała mnie zaakceptować jako jego wybranki, ponieważ była rozwódką! A rozwódka według siostry to coś hańbiącego i takich osób nie chcieli w ich dobrej rodzinie.

Kiedy poszliśmy w gości do mamy Andrzeja, siostra wyraźnie wyraziła, że od dobrych żon mężczyźni nie odchodzą, i zachowanie rodziny zawsze leży w rękach kobiety, i jeśli jestem rozwódką, to winna jestem tylko ja sama.

Tłumaczenie jej czegokolwiek było daremne, ponieważ sama była w szczęśliwym małżeństwie już od 15 lat i kategorycznie nie akceptowała rozwodów. Potem powiedziała, że jej brat zasługuje na lepszy los – na posiadanie własnych dzieci, a nie wychowywanie cudzych. Najsmutniejsze było to, że Andrzej milczał i uważnie słuchał siostry. Na koniec rozmowy powiedziała, że powinniśmy się rozstać, ponieważ rodzina Andrzeja jest przeciwna naszemu małżeństwu.

Następnego dnia zadzwoniła do mnie w pracy i wygłaszała mojemu szefowi jakieś pretensje wobec mnie. Na szczęście dyrektorka szkoły, w której pracowałam, też była rozwódką i dała zdecydowaną odpowiedź siostrze męża.

Nasze stosunki z Andrzejem stawały się coraz gorsze. Siostra w końcu zdołała zrujnować nasze relacje. Każde z nas poszło swoją drogą – rozstaliśmy się. Ale niedawno mąż tej sprawiedliwej siostry spotkał swoją pierwszą miłość i po roku zostawił swoją żonę z trójką dzieci. Nie chcę się cieszyć z cudzego nieszczęścia, ale może teraz ona w końcu zrozumie, że nie wszystko w życiu jest takie proste, jak się wydaje.

Niestety, czasami, aby zrozumieć inną osobę, trzeba samemu znaleźć się na jej miejscu.