– Jaka dziewczynka? Urodził mi się syn! Czyż nie jest oczywiste, że wózek bez kokardek i całej reszty?!

Ostatnio spotkałam znajomą, która wcześniej wynajmowała mieszkanie w mojej okolicy, a potem wyszła za mąż i przeprowadziła się do innego rejonu miasta. Dawno się nie widzieliśmy, patrzę, idzie z mężem, który dumnie pcha wózek, widać, że jest bardzo dumny z bycia ojcem. Choć, że aż tak dumny, to się nawet nie spodziewałam.

Z radością się przywitaliśmy, zaczęliśmy pytać się nawzajem o nowości, i wtedy ona zauważyła kolejkę przy sklepie – sprzedaż zewnętrzna żywności dla dzieci. Znajoma rozłożyła ręce:

– Ojej, poczekaj chwilkę, to właśnie tego długo szukałam, mieszanka zniknęła z półek, a nasz maluszek akceptuje tylko tę.

Mama pobiegła kupić mieszankę, a my zostaliśmy we dwójkę z jej mężem. Żeby zacząć z nim rozmowę, zapytałam:

– Jak tam wasza dziewczynka, pozwala wam spać w nocy?

Reakcja mężczyzny była coś warta:

– Jaka dziewczynka? Urodził mi się syn! Czyż nie jest oczywiste, że wózek bez kokardek i całej reszty?!

Zdziwiłam się i przypomniałam ojcu, że jego żona właśnie nazwała dziecko „naszym maluszkiem”, dlatego pomyślałam, że w wózku jest dziewczynka. Ale moje słowa przeszły obok świadomości ojca syna, wydawało się, że obraziłam go w jego najlepszych uczuciach, wyciągając wniosek, że mają córkę.

Strumień jego oburzenia zatrzymała znajoma, podbiegając z kilkoma pudełkami dziecięcego jedzenia:

– Boże, co się tutaj wydarzyło bez mnie? Cała kolejka się za nami ogląda!

Wzruszyłam ramionami i skinęłam głową w stronę jej męża:

– Tata się obraził. Niech wasz synek rośnie zdrowy i sprawia wam radość!