Jestem udanym biznesmenem, nasza rodzina jest bardzo zamożna, a córka wychodzi za mąż za zwykłego chłopaka, który nie ma nic za duszą. Zgodziłem się na ich ślub i nawet obiecałem córce, że znajdę jej mężowi dobrą pracę, byle tylko chciał pracować. Moja decyzja nie zachwyca mojej żony. Uważa, że ten chłopak nie jest dla naszej córki odpowiedni
Gdyby nie moja nieszczęśliwa miłość w młodości, nigdy bym nie pozwolił córce wyjść za mąż za jej chłopaka. Mam 50 lat, teraz jestem udanym biznesmenem. Niedawno moja jedyna córka ogłosiła, że wychodzi za mąż. Jej wybrankiem jest zwykły chłopak, który nie ma nic za duszą.
Swojej córce zapewniłem mieszkanie, samochód, ma dobrze płatną pracę. Mój przyszły zięć, szczerze mówiąc, jest biedny. Ale córka przekonuje mnie, że to nie jest najważniejsze, a najważniejsze, że się kochają. Gdy sam porozmawiałem z chłopakiem, zrozumiałem, że jest inteligentny, a więc perspektywiczny.
Zgodziłem się na ich ślub i nawet obiecałem córce, że znajdę jej mężowi dobrą pracę, byle tylko chciał pracować. Moja decyzja nie cieszy mojej żony. Uważa, że małżeństwa powinny być „równe”, a ten chłopak nie jest dla naszej córki odpowiedni. Żona przytacza nasz ślub jako przykład, jesteśmy razem już 25 lat. Ale mimo że tak długo jesteśmy razem, moja żona nie zna mojego sekretu…
Kiedyś, na pierwszym roku uniwersytetu, zakochałem się w swojej koleżance z grupy. Miała na imię Marta. To była prawdziwa miłość z mojej strony, obdarowywałem ją prezentami, odprowadzałem do domu, zapraszałem do kawiarni, starałem się wywołać w niej odpowiednie uczucia, ale ona widziała we mnie tylko przyjaciela.
Na piątym roku wyszła za mąż za innego. Wtedy nasze drogi rozeszły się.
Po ukończeniu uniwersytetu dużo pracowałem, chciałem jak najszybciej wszystko zapomnieć. Potem poznałem dziewczynę. Wyglądem przypominała mi moją byłą miłość, też była skromną szczupłą brunetką. Spotykaliśmy się niedługo i wzięliśmy ślub. Urodziła się córka.
Przeżyliśmy prawie dwadzieścia pięć lat. Żony tak naprawdę nie mogłem pokochać, była dla mnie jak siostra. Całą swoją miłość oddałem córce, a wszystkie siły – pracy. Osiągnąłem niebywałe sukcesy, mam wszystko, czego dusza pragnie. Jedynego, czego mi brakowało i nie ma, to – miłości. Martę zapomniałem, ale innej tak naprawdę nie mogłem pokochać.
Z żoną po prostu było mi wygodnie. Nigdy jej nie obrażałem, ale też nie kochałem. A ona tak naprawdę nic nie zrozumiała. Czasem myślę, że gdybym nie ożenił się z nienarzeczoną kobietą, to może czekając jeszcze trochę, spotkałbym swoją prawdziwą miłość i nie zostałoby zniszczone kilka żyć.
Takiego losu swojej córce nie życzę. I jeśli jej udało się znaleźć swoją prawdziwą miłość, to to – wielkie szczęście. Niech dzieci się żenią, a ja będę pomagał, jak mogę.