– Mama, na serio? Przekroczyłaś już czterdzieści pięć lat! Co sobie myślisz? W twoim wieku rodzenie dziecka to już ekstremalna sytuacja!

Przed moimi szesnastymi urodzinami rodzice się rozstali. Zewnętrznie nie było żadnych przesłanek do tak radykalnego kroku, ale mimo to do niego doszło. Rozstali się bez skandali, bez podziału majątku przez sąd, zresztą nie było czego dzielić. Tata zostawił nam mieszkanie z dwoma pokojami, w którym dorastałem, sam przeprowadził się do jednopokojowego mieszkania, które dostał od babci, wyrzucając stamtąd najemców.

Mama szybko sprzedała nasze mieszkanie i przeprowadziliśmy się do innego miasta. Nie chciała nawet przypadkiem spotkać się z ojcem, powiedziała, że chce zacząć nowe życie. Mama patrzyła w przyszłość z optymizmem, szybko znalazła pracę, z wynagrodzeniem całkiem niezłym, znalazła odpowiednie dla nas mieszkanie i zaczęliśmy zakorzeniać się na nowym miejscu.

Około pół roku później zauważyłem, że mama zaczęła poświęcać znacznie więcej czasu na swój wygląd zewnętrzny. Była zawsze w formie, w swoje czterdzieści pięć lat mogła dać fory kobietom o dziesięć lat młodszym. Ale teraz to była prawdziwa przygotowania do konkursu piękności. Fryzjer, salony manicure, zmiana garderoby, wszystko wskazywało na to, że mama naprawdę zaczyna nowe życie, tym razem osobiste.

Obserwując mamę przez kilka tygodni, zapytałem wprost:

– Mama, zakochałaś się?

Pytanie zaskoczyło mamę, ale nie zaczęła wykręcać się i odpowiedziała szczerze:

– Tak, wyobraź sobie! Mój wybranek jest o pięć lat starszy ode mnie, może ktoś nie wierzy, że w naszym wieku to możliwe, ale z Arkadiuszem Aleksandrowiczem mamy najpoważniejsze zamiary. Co ty na to?

Wzruszyłem ramionami:

– Boże dopomóż! Jeśli jesteś z nim szczęśliwa, żyjcie i cieszcie się!

Mama rozkwitła uśmiechem:

– Naprawdę tak uważasz? Dziękuję, myślałam, że zareagujesz inaczej… Wkrótce was zapoznam!

Po kilku dniach odbyło się spotkanie. Wybranek mamy wyglądał reprezentacyjnie, a zachowywali się jak młoda zakochana para. Miło się rozmawiało, i od tego dnia mama przeprowadziła się do Arkadiusza Aleksandrowicza.

Wtedy właśnie zamierzałam zacząć studia i cieszyłam się, że niespodziewanie dostałam do dyspozycji dwupokojowe mieszkanie. Ale nie udało mi się cieszyć wolnością.

Pewnego wieczoru przyszła mama. Była jakaś tajemnicza i marzycielska.

– Chcę ci coś powiedzieć…

Uśmiechnęłam się, nie spodziewając się podstępu:

– Pewnie Arkadiusz Aleksandrowicz ci się oświadczył…

Mama skinęła głową:

– To oczywiste… I… Będziesz miała brata albo siostrę!

Otworzyłam usta ze zdumienia:

– Mama, na serio? Przekroczyłaś już czterdzieści pięć lat! Co sobie myślisz? W twoim wieku rodzenie – to już ekstremalna sytuacja

! A co jeśli coś się stanie, ja mam wychowywać brata czy siostrę i mieszkać z twoim Arkadiuszem?

Chyba przesadziłam z emocjami. Uśmiech zniknął z twarzy mamy, było widać, że moje słowa ją dotknęły. Lodowatym tonem mama powiedziała:

– Tak zdecydowaliśmy. I cokolwiek się stanie, to ciebie to nie będzie dotyczyć w żaden sposób, możesz się nie martwić. Pakuj rzeczy i jedź do ojca. Mieszkanie sprzedam i wyślę ci połowę sumy. Wszystko!

Następnego dnia próbowałam się spotkać z mamą, ale przez telefon przerwała wszystkie moje inicjatywy:

– Nie mam o czym z tobą rozmawiać!

Po tygodniu wróciłam do rodzinnego miasta, do taty. Powitał mnie, jeśli nie z burzliwym entuzjazmem, to przynajmniej normalnie. Do pomysłu mamy o rodzeniu odniósł się tak jak ja, ale powiedział, że mama jest dorosła i niech postępuje, jak uważa za stosowne.

Mama dotrzymała słowa, po miesiącu otrzymałam od niej pieniądze za mieszkanie, ale to był nasz ostatni kontakt. W wiadomości do przelewu napisała: „Nigdy nie myślałam, że będziesz mi życzyć śmierci!”

To było oczywiście przesadzone, nawet nie przypuszczałam, że mama odbierze moje słowa tak dosłownie. Od tego czasu oddalamy się od siebie coraz bardziej. Mama zablokowała mój numer, a gdy zadzwoniłam do niej z innego telefonu, słysząc mój głos, natychmiast rozłączyła się.

Nie wiem już od dwóch lat, jak się do niej zbliżyć, nawet nie wiem, jak przeszła ciążę i urodziła. Tata w ogóle nie angażuje się w tę sytuację, a nasze obecne stosunki z mamą, czy raczej ich brak, wydają się mi nienormalne, ale nie wiem, co robić. Myślałam o odwiedzeniu mamy i rozmowie nie przez telefon, ale boję się, że znowu mnie wygoni…