Mąż bierze mnie za rękę i mówi swoim znajomym: „A to Marta, moja pomoc domowa”

Wtedy byłam bardzo zmęczona – pracy było dużo. Wieczorem mieliśmy zamiar świętować awans męża, awansował na nowe stanowisko. Zaproszono dwadzieścia osób, więc każdemu było trudno poświęcić uwagę, ale ja się starałam.

Jedyna rzecz, która mnie martwiła, to to, że nie zdążyłam się odpowiednio przygotować. Tylko delikatny makijaż, uczesałam się, nałożyłam zwykłą sukienkę i podawałam gościom dania i sałatki. Włodek witał gości, wszyscy przychodzili wraz z rodzinami, jak to się należy. Na widok tych wykwintnych panienek jakoś się zażeniłem, przecież wszystkie w biżuterii, ozdobach, wieczorowych sukienkach. Wszyscy się wzajemnie poznawali i rozmawiali. Mężczyźni bardziej z mężczyznami, kobiety z kobietami. Uśmiechy na twarzach.

Stopniowo wszyscy grupowali się w kątach. W jednym zauważyłam mojego męża. Podchodzę do nich i postanowiłam trochę posprzątać na stole, przy którym prowadzili rozmowę.

Włodku, chcę ci przedstawić moją żonę, Wiktorię – ona jest zastępcą dyrektora.

Miło mi.

Włodku, jeszcze nie poznałeś mojej żony! To Sylwia – ona pracuje jako główna księgowa, bardzo ją cenię.

Ciekawe! Świetnie.

Wszyscy się uśmiechali. Dalej mąż przedstawiał inne kobiety, prawdziwi dżentelmeni. Nagle mąż bierze mnie za rękę i mówi obecnym:

A to Marta, moja pomoc domowa!

Nastąpiła cisza. A Włodek głośno się roześmiał i mówi:

Żartowałem! Małżonka to moja, Marta!

Żart był wyraźnie niesmaczny. Goście próbowali uśmiechać się, ale czuć było napięcie. Wyjęłam rękę z jego dłoni i bez słów pobiegłam do kuchni. Tam się popłakałam.

Wkrótce potem przyszedł za mną Włodek.

No co ty? Przecież żartowałem!

Jak można było tak głupio żartować? Przecież mnie zhańbiłeś przed wszystkimi!

No to tylko trochę przesadziłem! Przecież ty nie chodzisz na pracę. A ich żony pracują. Po prostu nazwałem ich imionami wszystkie.

Mąż odwrócił się po tych słowach i wyszedł. A ja zostałam siedzieć w kuchni. Byłam głupia! Przecież to mąż sam nakłonił mnie do rzucenia pracy. Żebym więcej czasu poświęcała rodzinie. A przecież przed tym budowałam karierę, miałam szanse na objęcie stanowiska kierowniczego. Ale uległam jego namowom i zrezygnowałam z pracy. A jak mnie za to wynagrodził? Jak się okazało, przez dwadzieścia lat mąż postrzegał mnie jako gospodynię domową. Tak powiedział swoim współpracownikom. Nie wiem, co będę robić dalej, ale na pewno nie zostanę w domu.