Mój brat narobił kłopotów, a winą obarczyli mnie!

Mam teraz 18 lat. Jestem studentką. Mieszkam z rodzicami. Od niedawna z nami mieszka także brat z jego rodziną.

Mimo że mamy trzypokojowe mieszkanie, miejsca jest zdecydowanie za mało dla takiej rodziny. Dawniej każdy miał swoją własną pokój, ale potem synowa urodziła dziecko.

Bardzo lubię mojego siostrzeńca. Nie mam problemów z zostaniem z nim sam na sam w domu i pomagam synowej, kiedy musi wyjść. Jednak od niedawna w naszej rodzinie zaczęły dziać się jakieś niezrozumiałe rzeczy.

Kilka dni temu brat wszedł do mojego pokoju i powiedział:

— Mam do ciebie jedną prośbę. Musimy poważnie porozmawiać.

Już wtedy zrozumiałam, że nie można się spodziewać niczego dobrego.

— Twoja pokój jest największa, a nam we troje jest ciasno. Artem jest już całkiem duży, więc potrzebuje wolnej przestrzeni. Tobie przecież wszystko jedno, gdzie śpisz — w dzień i tak nie ma cię w domu. Zamieńmy się pokojami.

Nie chciało mi się wymieniać, bo swój pokój urządzałam sama. Poza tym, w pokoju brata jest balkon. Jeśli się tam przeprowadzę, on i jego żona będą ciągle tam chodzić, bo oboje palą. Nie mam ochoty mieszkać w przejściowym pokoju.

Brat chyba nie spodziewał się odmowy i bardzo się obraził. Nie dość, że przestał ze mną rozmawiać, to jeszcze nakłonił swoją żonę.

Uważam, że postąpiłam słusznie. Dlaczego miałabym poświęcać swój komfort dla ich rodziny? W ogóle powinni mieszkać osobno, a nie siedzieć na karku starszym rodzicom. Mój pokój jest rzeczywiście większy i jaśniejszy, więc nierówna wymiana mnie nie interesuje.

Kiedy rodzice wyjechali na działkę, brat nie przegapił okazji, by znów zepsuć mi nastrój. Zaczął na mnie krzyczeć:

— Nie wstyd ci? Tylko o sobie myślisz! Przecież całkowicie żyjesz na czyjś koszt, więc nie powinnaś stawiać warunków. Czy naprawdę nie możesz zrozumieć naszej sytuacji i pojąć, że w pokoju dziecięcym jest ciasno?

Wtedy straciłam cierpliwość:

— Po co się żeniłeś i miałeś dzieci, skoro nie masz gdzie mieszkać? Jesteś mężczyzną, powinieneś rozwiązać kwestię mieszkalną, a nie żyć na gotowym. Jeśli ty i twoja żona macie jakieś zastrzeżenia, wynajmijcie coś. Ciągle w swoich niepowodzeniach obwiniasz kogoś innego, ale pamiętaj: pod leżącym kamieniem woda nie płynie.

Naprawdę nagromadziło mi się wiele emocji, więc nie mogłam ich dłużej tłumić. Nie chcę dostosowywać się do wymagań brata, bo to on ma rodzinę i dziecko. To on sam powinien dbać o ich komfort, a nie ja. A co byście zrobili na moim miejscu?