Nie przeszkadzajcie mi żyć i cieszyć się życiem jako pięćdziesięciolatka!
Mam pięćdziesiąt jeden lat. Nie lubię kosmetyków, nie chodzę do modnych salonów na ich egzotyczne zabiegi, wyglądam na swój wiek. Sport to moja pasja, poranny jogging i aktywna rozgrzewka działają na mnie jak doping na cały dzień. Gdy z jakiegoś powodu nie uda mi się pobiegać, czuję się nie na miejscu.
Lubię otwarte stroje kąpielowe, krótkie sukienki, buty na szpilkach. A dlaczego nie? Dlaczego regularnie łapię na sobie ironiczne spojrzenia dwudziestopięcioletnich dziewczyn z intensywnym “tuningiem” i pokrytych tatuażami w pięćdziesiąt procent?
Tak, możliwe, że na razie ich figurki i napięte twarze wyglądają atrakcyjniej niż moja, ale to tylko na razie. Myślę, że one “spadną” już koło czterdziestki.
Szczególnie często spotykam się z hejtem na plaży, gdzie mój strój bikini wywołuje u niektórych śmiech, chociaż wciąż nie mam cellulitu ani obwisłego brzucha – jestem w formie. Nie zamierzam jednak konkurować z dużo młodszymi i piękniejszymi, niechaj im będzie, jeśli podobają się im wymalowane brwi, powiększone usta i tunele w uszach – niech uwodzą mężczyzn tymi swoimi atutami. Do pewnego ich wieku mężczyźni będą zainteresowani oglądaniem “malarstwa” w najciekawszych miejscach, ale obawiam się, że gdy “galeria obrazów” pokryje się zmarszczkami, trudno będzie przyciągnąć widza do oglądania tych “arcydzieł” igły i tuszu.
Nie dążę do wyróżnienia się, nosząc według dziewcząt ubrania i buty nieodpowiednie do wieku, i nie staram się wyglądać młodziej. Po prostu tak mi się podoba i chcę być sobą, nie oglądając się na opinie innych.
Jeśli ktoś zarzuci, że “tuningowane” dziewczyny również pragną tego samego, powtórzę – niech im będzie, to ich osobisty wybór i nie gapię się za nimi, zachowując swoje zdanie dla siebie i nie rzucając złośliwych uwag tak, by doszły do uszu zainteresowanych.
Nie przeszkadzajcie mi żyć i cieszyć się życiem!