Niedawno wyszłam za mąż i nie mieliśmy gdzie mieszkać. Teściowa zaprosiła nas do siebie. Z żalem zdecydowałam się zamieszkać w jej domu. Ale wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Minęły lata i teraz jestem Bogu wdzięczna za tę cudowną i dobrą duszą kobietę, która stała się dla mnie matką, którą znalazłam dopiero po ślubie

W życiu miałam wielkie szczęście. Spotkałam kobietę, obcą mi osobę, która potrafiła mnie szczerze pokochać jak własną córkę. Chcę opowiedzieć o mojej wspaniałej teściowej, aby wszyscy wiedzieli o jej dobroci i ludzkości. Bardzo często muszę słuchać skarg moich przyjaciółek na matki ich mężów. Jakże to dla mnie niezwykłe i nieznane.

Ja i mój mąż już ponad 15 lat mieszkamy z jego rodzimą mamą. Tak, tak, właśnie z mamą, zawsze nazywam ją tak czule, z miłością i szacunkiem. Nigdy nie pozwoliłam sobie na złe słowo o niej, nigdy nie spojrzałam na nią krzywo. A jak można tak postąpić z osobą, która całą swoją duszą traktuje mnie tak dobrze jak własne dziecko. A może nawet lepiej, jeśli być sprawiedliwym. Ta osoba troszczy się o mnie nie mniej niż o swojego rodzimego syna.

Nie mam porównania do prawdziwego i rodzinnego ciepła matczynego, nigdy go nie znałam. Jestem z domu dziecka. Dlatego jestem Bogu wdzięczna za tę cudowną i dobrą duszą kobietę, która stała się dla mnie matką, którą znalazłam dopiero po ślubie.

Po naszym ślubie nie mieliśmy wątpliwości, gdzie będziemy mieszkać, chociaż wtedy nie mieliśmy własnego mieszkania, moja praca była niezbyt dobra, starczało tylko na chleb, a mój mąż wtedy zarabiał bardzo mało, co już mówić o naszym dobrobycie rodzinny. Teściowa od razu postawiła wszystkie kropki nad i, powiedziała, że będziemy mieszkać u niej i nie chciała słyszeć sprzeciwu. Od pierwszego dnia mojego małżeńskiego życia ani razu tego nie żałowałam.

A kiedy na świat przyszedł nasz syn, mama wzięła na siebie większość obowiązków związanych z naszym maluchem. Opiekowała się swoim wnukiem z taką czułością, że po prostu nie mogłam nic powiedzieć, by nie dawała mu zbyt wiele uwagi, inaczej przyzwyczai się. W nocy budziła się kilka razy w nocy, jak prawdziwa matka malucha, by go nakarmić na czas, gdy trochę podrósł, by dać mi odpocząć i zebrać siły.

Ja oczywiście starałam się jak najwięcej pomagać jej w domu: prać jej rzeczy, gotować smaczne potrawy, które lubi, i sprzątać w jej pokoju. Ale mama, jakby mi szkoda, zawsze była o krok do przodu i prawie wszystko zdążyła zrobić sama, żeby mnie nie martwić, zanim zdecyduję się coś zrobić. Skąd ona miała siły na to wszystko? Rozumiałam, że już nie jest młoda i też się męczy, ale nigdy nie dawała po sobie poznać, że coś jest dla niej trudne, starała się zdążyć ze wszystkim, żeby czułam się spokojnie i komfortowo.

Dzięki mojej kochanej teściowej mogłam wcześniej wrócić do pracy, co dało mi możliwość nie stracić szansy i awansować. Tylko dzięki naszej kochanej mamie, my z moim mężem wszystko nam się łatwo układa i jest najlepiej jak można sobie tylko marzyć. W domu u nas jest spokojnie. Jeśli czasami kłócimy się z mężem, mama nigdy nie stoi po czyjejś stronie, wszystko rozumie i idzie do swojego pokoju, a wraca, kiedy u nas jest już spokojnie i my już się śmiejemy.

Słuchanie skarg moich przyjaciółek na ich problemy ze teściową jest dla mnie nieprzyjemne. Czasami wydaje mi się, że to wszystko są tylko wymysły. Jak to w ogóle możliwe? Przecież to wasz syn, a synowa to jego samodzielny wybór, to kobieta – matka jego dzieci, z którą spędzi całe życie, jak można jej nie kochać. Jak można tak nie szanować swojego dziecka i osobie psuć życie? Dla mnie to niezrozumiała zagadka. Ja też jestem mamą synka, więc będę dobrą teściową, tak jak moja mama. Wezmę z niej przykład we wszystkim.

Ostatnio nasza mama trochę zachorowała. Mój mąż i ja na zmianę ją odwiedzaliśmy i z niecierpliwością czekaliśmy na jej powrót do domu. Nawet nie mogę sobie wyobrazić, jak będziemy bez niej. A moje przyjaciółki niemal skaczą z radości, gdy teściowa gdzieś jedzie i rzadko się z nią widują, jakby rozkwitały.

Dlaczego w naszym życiu spędzamy przyzwoity czas na niepotrzebne kłótnie i nieporozumienia w naszej własnej rodzinie? Dlaczego nie można po prostu żyć i cieszyć się? Przecież życie jest takie nieprzewidywalne: dziś wszystko jest, a jutro w sekundzie wszystko może się zmienić. Czy tylko ja jestem tak szczęśliwa w swojej rodzinie?

Wczoraj naszą kochaną mamusię wypisano ze szpitala. Zorganizowaliśmy wielkie święto z okazji jej powrotu do domu, jak na nią czekaliśmy. Gdybyście ją zobaczyli! Te oczy promieniowały tyle miłości i czułości, że wystarczy dla nas wszystkich! Czy to nie jest najważniejsze w życiu?

Chcę się z wami podzielić moim szczęściem, niech każda kobieta, która jest teraz synową czy teściową zrozumie, że wszystko jest w naszych rękach. Sami możemy zepsuć życie naszym bliskim, a możemy ich uczynić szczęśliwymi. I być z nimi radosnymi i zdrowymi przez całe życie, dając szczęście każdego dnia.