O mojej sytuacji wie tylko moja mama, która stara się ze wszystkich sił mnie wspierać i nalega na zachowanie tego sekretu. Mówi, że z dzieckiem na rękach nikomu nie będę potrzebna. Więc nie wiem, czy warto mówić mężowi prawdę.

Niestety, w swoim życiu musiałam mówić wiele nieprawdy, ale nigdy nie przypuszczałam, że będę kłamać własnemu mężowi, którego zawsze kochałam. On jeszcze nie wie, ale nasze dziecko nie jest od niego, tylko od jego przyjaciela. Wiem, że to brzmi ze mnie źle. Przecież ja go faktycznie zdradziłam i okłamałam, ale jeszcze do końca nie zdałam sobie z tego sprawy.

To stało się przypadkowo i już setki razy żałowałam tego, ale nic już nie można zmienić. Po prostu trzeba zdecydować, co robić dalej.

Ostatnie pół roku myślę tylko o tym, jak mu delikatnie przekazać tę informację. Główny problem również polega na tym, że on coraz bardziej przywiązuje się do niego z każdym dniem. Jestem pewna, że kiedyś nadejdzie punkt, w którym będzie mu wszystko jedno, czyje to dziecko. W idealnym przypadku można by poczekać do tego momentu, ale jak już mówiłam, nie chcę kłamać własnemu mężowi.

Jeśli chodzi o jego przyjaciela, to jemu jest absolutnie wszystko jedno, co będzie ze mną lub jego dzieckiem. Przerwał kontakt z moim mężem zaraz po tym, jak dowiedział się o mojej sytuacji. Powód ich kłótni był tak sztuczny, że zdziwiło mnie ustępliwość mojego męża. Jednak po tym ani ja, ani on mnie nie widział. Wszystkie próby jakiegokolwiek kontaktu z nim z góry kończyły się fiaskiem, ponieważ nie ma żadnych krewnych w mieście.

O mojej sytuacji wie tylko moja matka, która stara się ze wszystkich sił mnie wspierać i nalega na zachowanie tego sekretu. Mówi, że z dzieckiem na rękach nikomu nie będę potrzebna. Ale przecież dziecko to ogromne wydatki, w tym emocjonalne. I w tym moja matka ma rację. Bycie komuś potrzebnym w takiej sytuacji jest bardzo trudne, a odbudowywanie się psychicznie i fizycznie jeszcze trudniejsze. A na to wszystko zostaną wydane ogromne pieniądze.

Okazuje się, że nie mam z kim się poradzić. Przyjaciółkom, które również znalazły się w podobnych sytuacjach, nie ufam. W końcu prędzej czy później mogą wygadać się mężowi, zanim zdążę się przyznać.

Próby znalezienia psychologa, który by był zaufany i mógł naprawdę pomóc – zawiodły. Wszyscy albo są nieprofesjonalni, albo znają moje kręgi towarzyskie. Małe miasto ma w tym planie ogromne minusy, ponieważ wszyscy dosłownie się znają.

Ogólnie, okazuje się, że muszę podejmować decyzje zupełnie sama. To w pewnym sensie przytłacza, ale jednocześnie daje jasne zrozumienie, że odpowiedzialność za moje czyny będzie całkowicie spoczywać na moich barkach. Będę przyszłą matką. A jeśli nie potrafię uporządkować swojego życia, to jak wychowam człowieka.