Przed swoimi pięćdziesiątymi piątymi urodzinami, mama ogłosiła, że otrzymała propozycję wyjścia za mąż. Jest wdową już ponad dwadzieścia lat. Ale czy mama potrzebuje tego małżeństwa? Tyle lat żyła dla mnie i siebie, po co to wszystko zmieniać?

Na moim weselu widziałem, jak moja mama tęskni. Ożeniłem się w wieku 30 lat, moja mama jest młoda, ma zaledwie 55 lat. Była szczęśliwa za mnie, ale smuciła się, bo ojciec nie doczekał tego dnia. Jest wdową już ponad dwadzieścia lat.

Przez cały ten czas żyliśmy razem. Mój ojciec odszedł bardzo wcześnie, a potem ona nie mogła nawet dopuścić myśli o nawiązaniu nowych relacji z innym mężczyzną. Dorosłem, ożeniłem się i przeprowadziłem się na własne, a mama została sama w mieszkaniu.

Z żoną nie ograniczaliśmy jej i wynajęliśmy mieszkanie. Ale często odwiedzaliśmy ją, aby mama nie czuła się samotna i opuszczona.

A niedawno mama poznała mężczyznę w swoim wieku. Bardzo ją zainteresował. Od razu nawiązali ze sobą kontakt i zaczęli się spotykać.

Po tym znajomościu, mama zaczęła cieszyć się życiem jak kobieta. Jako mama zawsze emanowała szczęściem, troską i miłością. Ale jako kobieta – zawsze była smutna. Tak bardzo chciałem, aby się zakochała i rozkwitła, jak wtedy z tatą. Byli bardzo harmonijną parą. Kochał ją i chronił. Ale po jego śmierci, mama jakby na zawsze zamknęła swoje serce przed obcymi pragnieniami i uczuciami.

A teraz znów świeci, tym światłem, które wydobywa się od zakochanej i kochanej kobiety. Na mojej duszy stało się lżej i jaśniej od jej takiego blasku. W końcu zaczęło mi być spokojnie o nią. Samotność, jakby na to nie patrzeć, zaczyna zżerać człowieka od środka, niezauważalnie i bezlitośnie.

Później kawaler mamy wprowadził się do niej. Ten fakt mnie zaniepokoił. Jak mama mówiła, ma wspaniałe mieszkanie blisko centrum miasta. Jego dzieci są dorosłe i mieszkają w swoich mieszkaniach, więc mógł z łatwością zaproponować mamie przeprowadzkę do siebie. Ale dlaczego tego nie zrobił?

Z rozmowy z mamą zrozumiałem, że nawet nie dopuszczał takiej myśli. Poza tym, nigdy nie była zapraszana do niego w gości. Dla mnie, jako dla mężczyzny, ten fakt wydał się podejrzany. Moim zdaniem, mężczyźnie pewniej i pewniej we własnym mieszkaniu. Może się mylę, ale tu coś nie gra.

Przy wspomnieniu jego mieszkania w rozmowach, zaczyna lawirować niezauważalnie na bok, jakby nie chciał wdawać się w szczegóły. Podejrzewam, że ich po prostu nie ma, inaczej zachowanie byłoby zupełnie inne. Moje podejrzenia zaczynają się potwierdzać.

Nie zwracałem uwagi mamy na to. Ale przed swoimi pięćdziesiątymi piątymi urodzinami, mama ogłosiła, że otrzymała propozycję wyjścia za mąż. Jestem za nią szczęśliwy, ale równie zaniepokojony. Na duszy nadal niepokojąco. Moje podejrzenia wciąż nie zostały rozwiane. Czy mama potrzebuje tego małżeństwa?! Tyle lat żyła dla mnie i siebie, po co wszystko zmieniać?! Po co obciążać się dodatkowymi troskami i kłopotami. Wkrótce będziemy mieli dzieci. Można poświęcić im więcej czasu.

Nie wiem, może i nie mam racji, i mama tego bardzo potrzebuje, ale moje podejrzenia wciąż nie zostały rozwiane. Może trzeba wyjaśnić wszystko zanim będzie za późno? Martwię się o mamę.