Syn powiedział, że do żony nie wróci, dopóki nie zrobi tego, co obiecała

Mój syn cztery lata temu się ożenił, a przed tym jeszcze rok mieszkał z moją synową. Do Kasi początkowo podchodziłam z rezerwą, miała dziecko, wówczas chłopiec miał 4 latka. Ale synowa szybko udowodniła, że jest dobrą osobą. Ma łagodny charakter, nie jest kłótliwa, widać, że kocha mojego syna. W jej domu panuje pełnia. Niedawno syn wrócił do mnie i powiedział, że jeszcze nie złożył wniosku o rozwód, ale wkrótce to zrobi, jeśli żona nie spełni swojej obietnicy.

Chodzi o to, że znacznie przytyła. Ale wszystko po kolei. Po naszym spotkaniu z synową znalazłam ją w mediach społecznościowych, dodałam do znajomych. Najpierw przeglądałam wszystkie jej zdjęcia, historię publikacji. Chciałam lepiej ją poznać. Zdziwiło mnie to, że na wszystkich zdjęciach była dla mnie nieznajoma dziewczyna, dokładniej to była Kasia, ale o 45 kg więcej. Teraz waży 61 kg, a przed poznaniem mojego Adama ważyła 105 kg. Skąd to wiem? Od razu zadzwoniłam do syna, zapytałam.

– Synku, to na pewno jej strona? To taka była Kasia?

– Tak, mamo, wszystko dobrze zrozumiałaś. Zawsze była puszysta, ale zdołała się zmobilizować. Wyobrażasz sobie, jak jest silna? Nie każda potrafi wziąć się w garść i się zmienić, a moja Kasia dała radę!

Doceniłam jej siłę woli, ale powiedziałam synowi, że jeśli jej organizm ma tendencję do tycia, to prędzej czy później wszystkie dodatkowe kilogramy wrócą, a nawet przyprowadzą „przyjaciół”. Syn mnie zapewnił, że synowa wie, że on lubi szczupłe kobiety, więc trzyma się w ryzach. I sprawa wcale nie dotyczy metabolizmu. No cóż, jak wiedzą, ja tylko wyraziłam swoje zdanie.

Po ślubie syn chodził szczęśliwy. Przywykłam do syna Kasi, stał się jak własny, a Adam go uwielbiał. Czekałam na wieści, kiedy dzieci powiedzą mi, że spodziewają się dziecka. Jako że młodzi mieszkali osobno, nie widywałam się często z synową. Kilka razy się spotkałyśmy, widziałam, że przytyła. Pierwsza myśl – ciąża, cieszyłam się, ale nie zapytałam, niech sami powiedzą, to ich prawo. Czas mijał, synowa stawała się coraz szersza, a o ciąży ani słowa. Zdecydowałam się zapytać syna.

– Adam, to już niedługo Kasi rodzić?

– Mamo, co ona ma rodzić? Pączka? Nie jest w ciąży, po prostu dużo je. Naprawdę dużo! Tak, pysznie gotuje, wiesz, że nic nie umiem, ale wydaje mi się, że je, kiedy gotuje, z nami przy stole i potem. Nie zamyka ust, ciągle coś żuje!

Syn opowiedział mi, że rozmawiał z nią na ten temat, gdy tylko zaczęła przybierać na wadze. Płakała i obiecała, że weźmie się w garść, ale efekt zerowy. Kasia nie zaczęła uprawiać sportu, nie jadła mniej, ciągle były wymówki, że coś ją boli, stres

w pracy. Niespodziewanie dla mnie, po kilku tygodniach syn zadzwonił, ucieszył mnie. Będą mieli dziecko! Ale radość była krótka, okazało się, że miała po prostu zaburzenia hormonalne. Lekarz powiedział, że jeśli nie schudnie, to nigdy nie będzie mogła mieć dzieci. Zebrałam się na odwagę, by porozmawiać z Kasią.

– Kochanie, tak nie można. To też szkodzi tobie, pomyśl o swoim zdrowiu! I twój mąż jest szczupły i przystojny, nie chcesz, żeby się ciebie wstydził? Może potrzebujesz pomocy? Chciałabym też mieć wnuki, a Adam marzy o dzieciach, wiesz o tym.

– Irena Nikołajewna, nie wiem, co się dzieje! Gdy schudłam, syn był mały, nic mi nie przeszkadzało gotować sobie właściwe menu, ćwiczyć. Teraz wszyscy jemy to samo, nie mam czasu ani siły robić coś dla siebie.

Żadne moje namowy na nią nie zadziałały. Jakiego jeszcze bodźca jej potrzeba? Mąż odszedł, a ona płacze? Adam mówi, że ją kocha, nie z miłości do urody, ale ona nie będzie mogła mieć dzieci! Syn Kasi dorasta, a mój syn potrzebuje kontynuacji rodu, w końcu ma już 32 lata. Nie wiem, jak się to skończy, ale jeśli Kasia nie zrobi tego, co obiecała, to Adam do niej nie wróci.