Pewnego razu spędzaliśmy czas ze znajomymi w lesie: grillowaliśmy, rozmawialiśmy, śpiewaliśmy piosenki. Miałam wtedy 25 lat i od razu zwróciłam uwagę na nieśmiałego i nieco dziwnego nieznajomego mężczyznę. Tak, właśnie mężczyznę, trudno było go nazwać chłopcem – wyglądał na nieco ponad 40. Jak się znalazł tego dnia w naszym towarzystwie, już nie pamiętam, chyba przyszedł z kimś z chłopaków.
Cały wieczór nie spuszczał ze mnie oczu. Od razu zrozumiałam, że mu się spodobałam. Mężczyzna nazywał się Michał i tego wieczoru stał się moim cieniem.
Nie spuszczał ze mnie oczu, prawda, że nie angażował się w rozmowę i na wszystkie pytania odpowiadał krótko.
Tak minął wieczór, ale ta historia rozwinęła się w poniedziałek, kiedy przyszłam do pracy. Siedząc w swoim magazynie i zajmując się rutynowymi sprawami, zobaczyłam swojego dyrektora, który z szeroko otwartymi oczami wszedł do mnie w towarzystwie starszej kobiety.
– Pani Mario, to do pani, – powiedział dyrektor i szybko odszedł.
Nie zrozumiałam oczywiście, co chciał jej tym powiedzieć, i spojrzałam na kobietę, która już weszła i usiadła na krześle.
– Dzień dobry, Mario. Jestem matką Michała, – zaczęła rozmowę.
Szczerze mówiąc, już zapomniałam o nowym znajomym, długo zastanawiałam się, o kogo chodzi, ale ostatecznie zrozumiałam, bo nie miałam innych znajomych o imieniu Michał.
– Syn mi wszystko opowiedział, – kontynuowała kobieta, – i trochę o tobie zapytałam. To nie dziwne, bo nasze miasteczko jest małe i wszyscy się znają. – Rodzice twoi dobrzy, jeśli coś, to pomogą. Mieszkanie własne, nic, że tylko dwupokojowe, później możecie sprzedać i kupić domek, żeby był ogródek.
Z twoim dyrektorem porozmawiałam, no i on o tobie, jako o dobrym pracowniku, wypowiada się, więc i z tej strony nas satysfakcjonujesz. Pensji prawda nie powiedział, ale myślę, że normalna, – stwierdziła, rozglądając się po pomieszczeniu magazynu.
Patrzyłam na tę nieznajomą kobietę i zaczęłam wątpić w jej zdrowie psychiczne. Ale mimo wszystko, cicho wysłuchałam jej.
– No dobrze, córeczko, chyba już pójdę, a o ślubie sami z Michałem zdecydujcie, – w końcu powiedziała moja tak zwana przyszła teściowa.
Masz już 25 lat, na pewno chcesz dzieci, a Michałowi też już czas, w końcu 43 lata, dorosły. Może wtedy przestanie grać w gry komputerowe, nie będzie miał na to czasu. Tylko z dziećmi nie zwlekajcie, bo twoja mama już nie młoda, nagle nie będzie mogła pomóc. I już, chwytając za klamkę drzwi, kobieta zapytała:
– No to powiem mu, żeby cię po pracy spotkał, pracujesz do piątej, prawda?
– Lepiej nie, dzisiaj pracuję do późna, – skłamałam, otrząsając się, – ja, jeśli co, to sama mu zadzwonię.
Oczywiście, nie zadzwoniłam nikomu, a swój telefon wyłączyłam na kilka dni. Sama starałam się wieczorami zatrzymywać się jak najdłużej u przyjaciółek lub w pracy, bardzo nie chciałam spotkać się z tym narzeczonym. On chyba sam to zrozumiał później, więc przestał mnie szukać, a może po prostu mama znalazła bardziej godną kandydatkę na żonę.
Okazuje się, że są takie matki – przedsiębiorcze, z praktycznym podejściem.