Wydatki na jedzenie nie po połowie, ale uczciwie

Jerzy nie miał nic przeciwko temu, że jego nowa wybranka miała córkę z pierwszego małżeństwa, był gotów się ożenić.

– Jesteś pewien? – pytali rodzice.

– Nie widzę problemu: oboje mamy przeszłość, były inne rodziny, – rozumował mężczyzna. Za to w nowych relacjach weźmiemy pod uwagę poprzednie błędy i będziemy budować rodzinę. Dziecko tutaj nie stanowi przeszkody, tym bardziej, że sam jeszcze nie mam własnego.

Rodzice nie zadawali więcej pytań, do przyszłej synowej odnosili się normalnie, ale bez szczególnego entuzjazmu. Jerzy i Iwona od razu ustalili, że nie będą porównywać się z przeszłością i ustanowili własne zasady wspólnego życia.

– Jeśli podzielimy wszystkie wydatki na pół, nie będą powstawać konflikty związane z pieniędzmi, – proponowała kobieta.

– Myślałem, że po prostu możemy założyć wspólny portfel, – proponował Jerzy.

– Zrozum dobrze, w pierwszym małżeństwie wszystko rozpadło się właśnie z powodu pieniędzy, – opowiadała. – Były mąż zarzucał mi, że zarabia więcej. W rzeczywistości wszystko wydawał na siebie, a nas z córką, można powiedzieć, upominał kawałkiem chleba.

– Dobrze, jeśli tak ci łatwiej, niech będzie po twojemu, – nie chciał się kłócić Jerzy.

W końcu małżonkowie obliczyli przybliżone koszty na produkty na miesiąc i każdorazowo dokładali się po połowie. Jednak częściej zakupy robiła Iwona i musiała dokupować coś poza listą, więc wydawała także swoje osobiste pieniądze. Kobiecie taki plan szybko się znudził, pomyślała i wygenerowała nowy pomysł.

– Zróbmy zakupy na tydzień i na zmianę, – zaproponowała.

– A dlaczego nie możemy wybrać jednego dnia, pojechać razem do centrum handlowego i tam kupić wszystko, czego potrzebujemy? – nie rozumiał Jerzy.

– Po co marnować na to razem czas? – broniła swojego pomysłu żona.

Jerzy zgodził się i na taki wariant. Teraz on dwa razy w miesiącu w piątki robił zakupy. Listę wcześniej sporządzali razem z żoną. Czasami mógł do niej coś dodać według własnego uznania, ale zdarzało się to nieczęsto. Iwona nie popierała takich fanaberii, więc nie pozwalała mężowi kupować słodyczy czy niezdrowych produktów dla córki.

Według takich zasad małżonkowie żyli przez rok, a potem Iwonie znów zachciało się wszystko zmienić. Ostatnim razem nie uwzględniła, że na domowe sprawy, zakupy i gotowanie traciła znacznie więcej czasu i sił niż mąż.

I co najważniejsze – jadły z Małgosią naprawdę bardzo mało, rano ograniczały się do herbaty z ciastkami, potem dziewczynka jadła obiad w szkole, a w domu zostawała tylko kolacja. Jerzy był dobrze zbudowany i bardzo lubił dobrze i obficie jeść. Zawsze jadł solidne śniadania, zabierał ze sobą na pracę przekąskę i główny posiłek. Na kolację koniecznie potrzebował pierwszego dania, drugiego i deseru.

Poza tym, kobietę z córką zadowalały kaszki, twarożki i jabłka, a mężczyzna chciał mięsa, bogatych barszczów, kiełbasy i koniecznie ciasta do herbaty.

Iwonie coraz częściej wydawało się, że takie dzielenie kosztów jest niesprawiedliwe. Tak, nikt nie kwestionuje: Jerzy dużo i ciężko pracuje na budowie, stąd ten świetny apetyt, ale Iwona jadła jak ptaszek, zawsze dbała o figurę i ważyła nieco ponad 50 kg. A przecież to znacząca różnica w pieniądzach. Okazuje się, że te pieniądze, które wydaje na karmienie męża, mogłaby wydać na córkę lub kupić sobie lepszy krem do twarzy.

– Wydaje mi się, że musimy trochę zmienić nasz rodzinny statut, – zaproponowała mężowi.

– Co będziemy tym razem eksperymentować? – zdziwił się Jerzy.

– Jerzy, tylko się nie obrażaj, ale policzyłam i w stosunku procentowym jesz znacznie więcej niż my z Małgosią, – powiedziała Iwona z biznesowym wyrazem twarzy. – Dlatego będzie sprawiedliwie, jeśli będziemy dzielić wydatki na produkty w stosunku trzydzieści do siedemdziesięciu.

– Dlaczego po prostu nie możesz powiedzieć, że potrzebujesz więcej pieniędzy? – zdenerwował się mężczyzna. – Może jeszcze będziesz liczyć, ile kawałków chleba zjadłem z zupą? A ile cukru wsypię do herbaty będziesz liczyć?

– To nie jest śmieszne, – broniła się. – Nie zapominaj: jestem matką i w pierwszej kolejności martwię się i przeżywam za swoje dziecko.

– Chcesz powiedzieć, że pozbawiam dziecko jedzenia? – zaczął się poważnie denerwować Jerzy.

– Tego nie powiedziałam, nie przesadzaj, – broniła się kobieta. – Po prostu spójrzmy prawdzie w oczy: jemy z Małgosią znacznie mniej i będzie sprawiedliwie, jeśli też będziemy mniej dokładać.

Jerzy był bardzo zły, ale zachował spokój i milczał, akceptując nowy eksperyment żony. Pierwszy miesiąc demonstracyjnie sam kupował produkty, wyjeżdżając na zakupy dzień przed planowanym przez Iwonę.

– To nie ma sensu, – zrobiła mu w końcu uwagę. – Nie chcę, żebyś potem mówił, że nas karmisz i całkowicie utrzymujesz.

– I tak nie zamierzałem liczyć, kto ile zjadł, wypił czy zużył prądu, – denerwował się Jerzy.

– Dobrze, że mi przypomniałeś, – od razu włączyła się. – Opłaty za media też warto podzielić. Ale jeszcze pomyślę, jak będzie sprawiedliwie to zrobić.

Jerzy był wściekły, takich kaprysów nie rozumiał. Wydawało mu się logiczne składać dochody do wspólnej skarbonki, potem mniej więcej je rozdzielać według wydatków. Nigdy nie zarzucał byłej żonie, że zarabia mniej i nie zamierzał tego robić Iwonie. Początkowo planował tak, że dochody żony idą bardziej na “kobiece rzeczy”: ubrania, buty, kosmetyki, coś dla dziecka. Mężczyzna zamierzał samodzielnie utrzymywać rodzinę i nigdy nie przyszło mu do głowy liczyć każdego grosza.

A potem Iwona

“wymyśliła” nową historię, z którą mężczyzna nie mógł się pogodzić.

– Dlaczego nie powiedziałaś, że potrzebne są pieniądze na założenie aparatów ortodontycznych Małgosi? – oburzał się, przypadkiem słysząc rozmowę żony.

– Nie chciałam cię obciążać naszymi problemami, – rozumowała Iwona.

– Dlatego postanowiłaś pożyczyć pieniądze od naszych wspólnych przyjaciół za moimi plecami? – złościł się mąż.

– Co w tym złego? – nie rozumiała Iwona. – Poprosiłam Allę o pożyczkę, bo byłam pewna, że ma taką możliwość. Oddam pieniądze w ciągu kilku miesięcy i wszystko.

– Czyli moje zdanie i udział w życiu naszej rodziny w ogóle dla ciebie nie ma znaczenia? – nie mógł się pogodzić Jerzy. – Doskonale wiesz, że pracujemy z jej mężem razem i nasze wynagrodzenia są mniej więcej takie same. Czy naprawdę nie można było po prostu powiedzieć mi, że potrzebujesz pieniędzy, po co było urządzać ten cyrk? Nie rozumiesz, w jakiej sytuacji mnie postawiłaś?

– Oto Alla plotkara, – denerwowała się Iwona. – Nalała wody mężowi na uszy, on ci wszystko doniósł i wyszła bzdura.

– Bzdura wyszła z twojego maniakalnego dzielenia i przeliczania, – już nie powstrzymywał się mężczyzna.

– Czyli jeszcze jestem winna, że nie wydaję twoich pieniędzy na prawo i lewo i sama biorę odpowiedzialność za córkę?

– Tak, jesteś winna, – nie chciał już ciągnąć dalej Jerzy. – Od pierwszego dnia staram się nas połączyć w normalną rodzinę, a ty szukasz powodów do rozdźwięków, problemów i kłopotów.

Tego dnia małżonkowie bardzo się pokłócili i każdy pozostał przy swoim zdaniu.

– Wyobraź sobie, liczę każdy grosz, a on jeszcze niezadowolony, – skarżyła się najlepszej przyjaciółce.

– Oto mężczyźni, nigdy nie dogodzisz, – wspierała ją, nawet nie zagłębiając się w sedno problemu.

– Za szybko zdecydowałam się na ślub, – kontynuowała Iwona. – Powinnam po prostu żyć dla siebie i córki, poradziłabym sobie.

– Tak, masz rację, – nie odrywała się od telefonu doradczyni.

A Jerzy tego samego dnia odwiedzał swoich rodziców.

– Nie układa nam się z Iwoną, – dzielił się swoimi zmartwieniami. – Okazuje się, że wiele rzeczy w życiu widzimy zupełnie inaczej.

– W takiej sytuacji są dwa wyjścia, – szczerze mówiła matka. – Albo oboje idziecie na kompromisy, albo rozwód.

– Przez ponad rok starałem się iść na ustępstwa i szukałem usprawiedliwienia jej zachowaniom, – kontynuował mężczyzna. – Na początku miałem nadzieję, że wszystko się ułoży, a teraz nawet nie wiem.

– Musisz po prostu spokojnie porozmawiać i wysłuchać siebie nawzajem, – radził ojciec. – Nie rób niczego pod wpływem emocji czy na gorąco.

Jerzy wsłuchał się w rady rodziców, był gotów po raz kolejny szukać kompromisu. Ale Iwona tymczasem “włączy

ła obraz” najbardziej pokrzywdzonej, niezrozumianej i niesprawiedliwie oskarżonej kobiety na świecie. Dlatego, po miesiącu, próbując wszystkich opcji, mężczyzna ogłosił chęć rozwodu. Iwona nie sprzeciwiła się, szybko spakowała rzeczy i wróciła z córką do swoich rodziców.

Tylko mała Małgosia nie rozumiała, dlaczego odjeżdżają od dobrego wujka Jerzego, który w sekrecie przed matką czasami kupował jej batoniki czekoladowe i dawał pieniądze na kieszonkowe. Jej biologiczny ojciec nigdy tak nie robił, a wujek Jerzy robił, i wydawał się jej prawdziwym przyjacielem, a mama, wydaje się, wszystko zepsuła.