– Wylałam twój zupę. Była niesmaczna, – burknęła teściowa

– Moja mama przyjedzie do nas na tydzień, – zaskoczył swoją żonę nieoczekiwaną wiadomością Henryk.

– Po co? – zapytała zdezorientowana Julia.

– Po prostu tak. Mówi, że za mną tęskniła i dawno mnie nie widziała, – odpowiedział beztrosko mąż.

– Przecież wczoraj rozmawialiście przez wideokonferencję, czy to nie wystarczy? – zaczęła się denerwować kobieta.

– Zobaczyć na żywo to coś innego. To tylko tydzień, kochanie, – próbował przekonać żonę Henryk.

– Dobrze, ale wszelkie uwagi dotyczące czystości i gotowania to twoja sprawa, – postawiła mężowi ultimatum Julia.

– Zgoda. A może w ogóle nie reagować na matczyne czepialstwo? – zaproponował Henryk i się zaśmiał.

– Rób, co chcesz, byle mnie zostawili w spokoju, – odpowiedziała uśmiechając się dziewczyna i pokazała język.

Zofia Michałowna była na zasłużonej emeryturze już od kilku lat.

Miała mnóstwo wolnego czasu i czasami ogarniała ją nuda. W takich chwilach przypominała sobie o synu.

Zofia Michałowna dzwoniła do niego i ze łzami w głosie mówiła, jak bardzo za nim tęskni.

Ta metoda działała bezbłędnie i Henryk za każdym razem zapraszał swoją mamę na wizytę.

Mężczyzna nie reagował na jej uwagi dotyczące gospodarstwa domowego. Dawno już przywykł do jej bezużytecznego narzekania.

Ale Julia, od aluzji do jej niekompetencji jako gospodyni, zaczynała się gotować i ledwo powstrzymywała się, aby nie odpowiedzieć teściowej w nieprzyjemny sposób.

– No to pokażcie, jak sobie bez mnie radzicie! – rzekła z werwą Zofia Michałowna, wchodząc do mieszkania.

– Całkiem nieźle, przynajmniej nas to satysfakcjonuje, – nie mogła się powstrzymać synowa i delikatnie uszczypliwa.

Jednak kobieta nie dała się wciągnąć w słowną przepychankę i zorganizowała obchód mieszkania.

Dziewczyna nie poszła za nią, aby słuchać możliwych zarzutów, słusznie decydując, że przez tydzień nadarzy się jeszcze taka okazja.

– Co to za bzdury ugotowałaś? Fuj, tego jeść nie będę! – dało się słyszeć z kuchni głos teściowej.

Julia nie zareagowała na te słowa i udawała, że niczego nie słyszy.

– Chodźmy zjeść, a mamie damy możliwość ugotowania czegoś sama, – zaśmiał się Henryk, kierując się do kuchni.

Jego żona ociężale poszła za nim.

– A gdzie zupa serowa? – zdziwił się mężczyzna, patrząc do pustego garnka.

– Wylałam ten paskudztwo. Zaraz ci coś normalnego ugotuję, – stwierdziła zdecydowanie Zofia Michałowna.

– Ale ja lubiłem tę zupę, dlaczego to zrobiłaś? Nikt cię nie zmuszał jej jeść, – oburzył się Henryk.

– Nie marudź, lepiej wiem, co lubisz i co dla ciebie zdrowsze, – surowo zganiła swojego syna kobieta, demonstracyjnie odwr

acając się od niego.

Julia gniewnie spojrzała na męża, a potem na jego matkę i, zaciśnięte usta, szybko wyszła do sypialni.

Chciała dosłownie zetrzeć na proszek swoją teściową za ten incydent z jedzeniem.

Tak bezczelnie emerytka jeszcze nigdy nie postąpiła wobec swojej synowej.

Dlatego dla siebie przysięgła, że nigdy więcej nie tknie potraw, które przygotowała.

Od tego dnia Julia zaczęła gotować osobno dla siebie. Wszystko to robiła demonstracyjnie, a Henryk nie mógł wpłynąć na decyzję żony.

Między synową a teściową rozgorzała prawdziwa zimna wojna. Tylko że Zofia Michałowna w żaden sposób nie reagowała na zaistniałą sytuację i kontynuowała wprowadzanie swoich porządków w cudzym mieszkaniu.

Kobieta przekładała rzeczy w szafach tak, jak uważała za stosowne, naciskała na syna i zmuszała go do przestawiania mebli tak, jak jej się podobało, teatralnie wzdychała i jęczała na temat kurzu.

Julia starała się abstrahować od sytuacji, słusznie decydując, że z kaprysami swojej matki Henryk powinien sobie poradzić sam.

Jeśli mężczyźnie brakowało odwagi dorosnąć i obronić własne granice, to były to jego problemy.

Najwięcej, co mogła zrobić dziewczyna, to porozmawiać z nim po wyjeździe teściowej.

Wkrótce Zofii Michałownie znudziło się bycie gościem u syna, więc wyjechała do własnego domu.

– No i co, podobało ci się spędzać czas ze swoją mamą? – zadrwiła Julia od męża.

– Nie powiem, że byłem w zachwycie, ale nic katastrofalnego się nie stało, – spokojnie odpowiedział mężczyzna.

– I ile razy w miesiącu moja ukochana teściowa będzie wyrzucała przygotowane przeze mnie jedzenie? Zapytałeś ją o to? – kontynuowała żartować dziewczyna.

– Zrozum, ona oczywiście ma swoje dziwactwa, ale mama nikogo nie chciała urazić. Po prostu martwiła się o mój jadłospis, – zaczął bronić swojej matki Henryk.

– A o moim jedzeniu ona przypadkiem się nie martwiła? Bo ja tego nie zauważyłam. A meble przestawialiście po co? Żebyś się nie potknął? – Julia otwarcie szydziła z męża.

– Przestań ironizować, po prostu nie chciałem się z nią kłócić, – przygnębiony powiedział mężczyzna.

– No… W takim razie cierp, tylko pamiętaj, że ja długo nie będę cierpieć i odejdę. Moje nerwy są dla mnie ważniejsze, – ostrzegła żona.

Dwa tygodnie później po wypoczynku u syna teściowej wpadła do głowy wspaniała, jak jej się wydawało, pomysł wziąć kredyt i wyjechać odpocząć nad morze.

Wybrała sobie wycieczkę, załatwiła pożyczkę i odleciała na wybrzeże Morza Czarnego.

Gdy tylko Julia dowiedziała się o tym, natychmiast wpadła na sprytny plan.

– Heniu, mam genialny pomysł, jak się pogodzić z twoją mamą, – zacierała ręce dziewczyna.

– Jaki?

– Masz klucze do jej mieszkania? Jedźmy i posprzątajmy

przed jej powrotem, a ty przygotujesz jedzenie, – zaproponowała Julia.

– Nieźle wymyśliłaś, – mężczyzna zatwierdził pomysł żony.

Na dzień przed powrotem teściowej jej syn z synową całkowicie umyli i wyczyscili całe mieszkanie.

Rozstawili i rozmieścili wszystkie rzeczy na półkach tak, jak uważali za stosowne.

Henryk przygotował kilka dań, aby mama nie musiała gotować sobie po podróży.

Julia stanowczo odmówiła udziału w przygotowaniach, tłumacząc to tym, że jej jedzenie kobieta i tak nie znosi.

Z lotniska Zofię Michałownę odebrał syn. Stamtąd pojechali prosto do niej do domu.

Jednak zamiast radosnej niespodzianki spotkało ich niezręczne spotkanie. Kobieta nie spodziewała się zobaczyć w swoim mieszkaniu synową.

– Dzień dobry… A kto wam pozwolił przestawiać moje rzeczy? Nikomu nie pozwalałam się u mnie rozporządzać, – oburzona powiedziała emerytka.

– Rozłożyliśmy wszystko na półkach, wszędzie przetarliśmy i umyliśmy. Co w tym złego? – tłumaczył się Henryk.

– A gdzie teraz szukać mojego domowego szlafroka i kapci? Może ty, pomocniku, mi podpowiesz? – burknęła Zofia Michałowna.

– Szlafrok na pewno jest w sypialni, w szafie, a kapcie – w przedpokoju. Przestań narzekać, nawet wyłączniki wszędzie przetarliśmy, bo były brudne. Lepiej się przebierz i chodźmy jeść, – rzekł mężczyzna i poszedł do kuchni.

Zofia Michałowna ubrała się w swoje codzienne ubranie i usiadła przy stole.

Trochę pokopawszy się w pierwszym daniu, które było puree z kotletami, odłożyła widelec na bok i zmarszczyła twarz.

– Przygotuj mi lepiej coś ty, bo te kotlety są tak niesmaczne, że jeść się ich nie da, – teatralnie oburzyła się kobieta.

– A co jest nie tak? Nic niejadalnego w nich nie widzę, – Henryk nieufnie spojrzał na matkę.

– Są okropne, czy to mięso stare w mielonym, czy tłuszcz… Nie wiem! Ty się przyzwyczaiłeś do żarcia swojej żony, a ja tego jeść nie mogę, – bezczelnie skłamała Zofia Michałowna.

– Właściwie to ja je przygotowywałem! Sam wybrałem mięso i tłuszcz, przemieliłem na mielone. Mi one nie wydają się odrażające. I przestań atakować moją żonę, gotuje równie dobrze jak ja! – rozzłościwszy się, wykrzyczał mężczyzna.

– Więc to była dla mnie próba?! Nie spodziewałem się tego po tobie, synku… Jeszcze raz przyjdziesz do mnie do mieszkania bez mnie, wezwę policję! – urażonym tonem rzuciła kobieta i wyskoczyła zza stołu.

– Proszę bardzo, oto twoje klucze! Julia, zbieraj się, jedziemy, – głośno zawołał Henryk.

Dziewczyna nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Chciała tylko nauczyć teściową, że nie należy rządzić w cudzym domu.

Jednak zamiast tego przypadkowo poróżniła matkę z synem. Ale synowa nie żałowała niczego.

Teraz jej mąż w końcu

zrozumiał, co to znaczy być bezpodstawnie atakowanym, i być może zrozumiał, jak było jego żonie.

Od tego dnia Zofia Michałowna więcej nie gościła u syna, przyjeżdżała tylko na święta i rzadko zostawała na noc.

Zarzuty wobec synowej i samowola w cudzym mieszkaniu pozostały w przeszłości.