Jestem jedną z tych troskliwych matek, które przesadziły z macierzyńską miłością i teraz żyję z konsekwencjami. Mam syna, Jerzy, zawsze starałam się mu pomagać we wszystkim i nigdy nie żałowałam siebie, nawet w trudnych czasach. Ale wszystko ma swoje granice, bo teraz pomagam swojemu synowi spłacać długi. Jerzy wpadł w tak ogromne długi, że teraz musi pracować kilka lat, aby się z nimi rozliczyć.
Odkąd się o tym dowiedziałam, zaczęłam pomagać, ale rozumiem, że nie pociągnę tego długo. Mam już nie ten wiek i nie mogę zarabiać takich samych sum, jak kiedyś. Musiałam ograniczyć prawie wszystkie swoje wydatki i żyć bardzo skromnie, ale to nie pomaga zbytnio.
Nie mogę powiedzieć, że syn próżnuje. Jerzy też pracuje i stara się sam mi pomagać, bierze na siebie większą część wydatków, ale nie udaje mu się w pełni pokryć swoich długów. Jak słyszę różne historie o tym, jak matki same dźwigają długi swoich dzieci, kiedy te nie pracują, to w ogóle nie rozumiem, jak można tak żyć. Jeśli oboje pracujemy i nie możemy w pełni ze wszystkim się rozliczyć, to jak one same sobie radzą.
Próbowałam pożyczyć pieniądze od znajomych, ale nikt mi nie pomógł. I to najsmutniejsze, bo w tej sytuacji nawet moi przyjaciele zostawili mnie w potrzebie. Co prawda nie odmówili mi bezpośrednio, ale też nie pomogli. Tak, trudno ich za to winić, bo w rzeczywistości niczego mi nie są winni, ale chciałabym choć trochę wsparcia.
Najciekawsze w tej historii jest to, że w takim tempie i stylu życia, jaki mam teraz, muszę żyć jeszcze pięć lat. Obliczyliśmy, że przy obecnych dochodach dopiero po tym czasie uda nam się spłacić wszystko do grosza i wreszcie o tym zapomnieć.
Moja siostra mówi, że biorę na siebie zbyt wiele i w idealnym świecie powinnam zostawić mojego syna sam na sam z jego problemami, bo ma już 25 lat, jest całkowicie dorosły i samodzielny. Nie popieram jej cynizmu, chociaż na początku też miałam takie myśli. Ale jak mogę zostawić swoje dziecko w takiej trudnej sytuacji?
Z zazdrością patrzę na swoich znajomych, którym pomagają dzieci. Tak żyje większość moich przyjaciół i znajomych. Nigdy nie słyszałam o tym, że rodzice pomagali im z pieniędzmi. A nasze miasto jest małe, więc plotki rozchodzą się szybko. Ogólnie rzecz biorąc, nie wiem, czy będę mogła żyć w takim tempie dalej, ale mam nadzieję, że wytrzymam.
A siostra mi mówi: „Spłacisz mu ten dług, a on znajdzie nowy”. Jednak szczerze mam nadzieję, że Jerzy wszystko zrozumiał i że to się więcej nie powtórzy.