Córka nawet nie pomyślała, żeby mnie poczęstować, a męża przywitała z pracy, jak należy…
— Musiałam pojechać do miasta, żeby zrobić badania. Myślałam, że szybko się uwinę. Jednak w klinice się przedłużyło, więc musiałam zajrzeć do córki. Byłam strasznie głodna! Sama rozumiesz, że przed tymi badaniami nie można jeść, — opowiada przyjaciółce 56-letnia Irena.
Kobieta ma 30-letnią córkę, Barbarę. Barbara jest teraz na urlopie macierzyńskim. Ciąża jest dla niej trudna, więc wcześniej zrezygnowała z pracy i spokojnie czeka na narodziny pierwszego dziecka. Stara się unikać dodatkowego wysiłku, więc nawet rzadko wychodzi do sklepu po chleb.
— Zadzwoniłam do córki i uprzedziłam, że wpadnę. Nie miała nic przeciwko. Od razu przyznałam, że jestem bardzo głodna. Wyjęła z lodówki kaszę gryczaną i zrobiła herbatę. Na stole były ciastka i owoce. Gdy tylko umyłam ręce, zięć wrócił z pracy, — wspomina Irena.
Zięć Ireny pracuje w znanej firmie. Ma bardzo ciężką pracę i napięty grafik. Właśnie wrócił z nocnej zmiany, zmęczony i głodny.
— Umył ręce i przyszedł do kuchni. Synowa od razu podgrzała mu barszcz, wyjęła mięso z piekarnika, a ja siedzę nad pustą kaszą gryczaną i wciskam ją, żeby z głodu nie zemdleć. Tak mi się przykro zrobiło! Wychowywałam ją, karmiłam, oddawałam ostatni smaczny kawałek… Wszystko, co najlepsze, dostawała córka, a to taka wdzięczność? Zdenerwowałam się i pojechałam do domu, — wzdycha Irena.
Wieczorem córka zadzwoniła do matki, jak gdyby nigdy nic. Wybierała wózek dla przyszłego syna i chciała się poradzić. Rozmowa między krewnymi się nie kleiła, bo Irena nadal była w złym nastroju. Gdy Barbara to zauważyła, zaczęła pytać, co się stało.
— Nie można tak traktować mamy, Barbaro. Poczułam się jak ciężar. Nawet nie wiesz, jak mi przykro! — odpowiedziała Irena córce.
Najgorsze jest to, że Barbara nie czuje się winna. Twierdzi, że mama przyszła bez zapowiedzi, więc nie było dla niej poczęstunku. Był tylko jeden kawałek mięsa dla męża, to wszystko. Po nocnej zmianie nie mogła podać mężowi pustej kaszy. On musi dobrze się odżywiać. W końcu to on jest jedynym żywicielem rodziny.
Więc kto ma rację? Jeśli Barbara naprawdę miała tylko jedną porcję mięsa, jak powinna była postąpić? Dlaczego nie podzieliła się? Co wy na to?