Dla mojej żony dobra materialne zawsze były na pierwszym miejscu. Nie mogę powiedzieć, że zarabiałem mało. Mieliśmy własne mieszkanie, samochód. Ale pewnego razu odeszła ode mnie do mojego kolegi z roku, Michała, który był bardzo zamożnym mężczyzną

Prawie dziesięć lat byliśmy małżeństwem z Marią. Potem zdarzyło się tak, że się rozstaliśmy. Nie rozstaliśmy się z mojej inicjatywy. Rozwód chciała Maria, bo znalazła mi zastępstwo.

Czasami nawet zastanawiałem się, po co w ogóle się pobraliśmy. Nie mogę powiedzieć, że miałem do niej silne uczucia. To bardziej przypominało po prostu zauroczenie, które bardzo szybko minęło. Okazaliśmy się zupełnie inni. Mieliśmy różne poglądy na życie, różne zainteresowania.

Maria zawsze była obsesyjnie zainteresowana dobrami materialnymi. Zawsze miała za mało. Nie mogę powiedzieć, że zarabiałem mało. Mieliśmy własne mieszkanie, samochód. Mogliśmy pozwolić sobie na wakacje nad morzem.

Ale tego wszystkiego było jej za mało. Zawsze stawiała mi za przykład mojego kolegę z roku, Michała. Mówiła: tylko spójrz, jak on żyje. Ma mieszkanie, dom na wsi i odpoczywa na wyspach na brzegu oceanu, nie tak jak my.

Zawsze mówiłem jej, że zazdrość to złe uczucie, bądź zadowolona z tego, co masz. Inni nawet tego nie mają. Ale ona zawsze śmiała się z moich słów. I nigdy nie wiedziała, co to znaczy żyć w biedzie. Jej rodzice zawsze jej wszystko pozwalali. Ojciec zajmował stanowisko, matka po prostu siedziała w domu.

Maria sama też nie przyzwyczaiła się do pracy, chociaż miała wykształcenie. Nie zmuszałem jej specjalnie, ale ona sama też nie miała takiej ochoty, uważając, że jej pracą jest dbanie o siebie i chodzenie po sklepach.

Komunikowała się z takimi samymi przyjaciółkami, jak ona sama. I bardzo często, spotykając się wszystkie razem, zaczynały dyskutować o mężczyznach. I ciągle wszystkie ich rozmowy sprowadzały się do mojego kolegi z roku, Michała. Nie rozumiały, dlaczego on wciąż nie jest żonaty. Mając wszystko, nie spieszył się z założeniem rodziny.

Każda z nich potajemnie westchnęła za nim. Poza tym, że był zamożnym mężczyzną, był też przystojny z wyglądu. O ile wiem, Michał nie zamierzał się na razie żenić. I tak było mu nieźle. Pozwalał jakiejś dziewczynie mieszkać u siebie przez miesiąc, a potem po prostu wyrzucał ją za niepotrzebność.

Nie mogę powiedzieć, że byliśmy przyjaciółmi, ale nasze relacje były całkiem przyjacielskie. Na jednym z przyjęć, na którym byłem obecny ze swoją żoną, był też Michał. Moja Maria nie spuszczała z niego wzroku, zanudzała mnie, jak jest ubrany i jak dobrze się trzyma.

Nawet nie zauważyłem, jak wyszli na zewnątrz porozmawiać. Po jakimś czasie Michał zadzwonił i powiedział mi:

– Przepraszam, ale tak wyszło. Sam nie wiem, jak to się stało. Po prostu nie chcę ci kłamać, a także żebyś się dowiedział od kogoś innego.

Szczerze mówiąc, nawet westchnąłem z ulgą. Powiedziałem mu, żeby się tym nie martwił. Takiej żony nie potrzebuję. Maria nawet nie potrafiła mi wszystkiego opowiedzieć. Po prostu nie dzwoniła i nie przyjeżdżała. Uznała, że jej życie się udało i że stanie się powodem zazdrości swoich przyjaciółek, że udało jej się owinąć wokół palca takiego przystojniaka. Naiwna.

Już po tygodniu znudziła Michała i on ją wyrzucił. Maria chciała wrócić do mnie, ale ja już tego nie potrzebowałem. Poznałem prostą dziewczynę z małego miasteczka, która miała znacznie mniej pretensji do życia.