“Dziękuję za dziecko, ale mój syn nadal będzie mój. Nie zamierzam go z tobą dzielić!” — oznajmiła teściowa synowej
Często można usłyszeć powiedzenie: “Jeśli czujesz, że coś jest twoje, to warto walczyć do końca!”. Ale ja nie zamierzam rywalizować z moją teściową, przyznaję, że wygrała.
Wszystko zaczęło się około roku temu, kiedy matka mojego męża przeprowadziła się z rodzinnego miasta do naszego. Wtedy moje życie zaczęło się sypać. Z mężem mieszkaliśmy osobno, odwiedzając się nawzajem, aby opiekować się dzieckiem. Teściowa zaczęła sugerować, żebym z dzieckiem przeprowadziła się do nich. Mąż mówił mi jednak, że musimy poczekać, aż zarobi na wynajem mieszkania. Ja mogłam tylko mieć nadzieję i czekać.
Wiele osób mówiło mi, że skoro nie jesteśmy formalnie małżeństwem, nie powinnam nazywać go moim mężem ani jego matki teściową. Ale dla mnie fakt, że jesteśmy w związku i mamy wspólne dziecko, dawał mi prawo uważać go za męża.
Cały czas myślałam, że mąż jest po mojej stronie i stronie naszej córki. Jednak on zawsze wspierał tylko swoją matkę.
Kiedy mąż miał stabilną sytuację w pracy i wszystko szło dobrze, postanowiłam przedstawić naszym rodzicom nasze plany. Zorganizowałam spotkanie i oznajmiłam, że zamierzamy wyprowadzić się i zamieszkać osobno. Wszyscy na mnie patrzyli, ale nikt nic nie powiedział.
— Tak? A co wam nie pasuje w mieszkaniu u mnie? Lepiej wydawać pieniądze! — odpowiedziała teściowa, a potem spojrzała na mojego męża, mając nadzieję, że ją poprze, ale on tylko milczał.
Myślałam, że postąpiłam słusznie, mówiąc, że skoro jesteśmy rodziną, powinniśmy mieszkać osobno. Myślałam, że to jest potrzebne nie tylko mnie, ale także mojemu mężowi. Ale on robił plany za moimi plecami.
Po tej rozmowie teściowa zaczęła mnie regularnie pytać o postępy w poszukiwaniu mieszkania. Aktywnie szukałam, a także prosiłam męża o pomoc, ale on odmawiał, twierdząc, że ma za dużo pracy.
W końcu znalazłam świetne mieszkanie, które spełniało wszystkie moje wymagania. Musiałam je sama obejrzeć, ponieważ mąż był zbyt zmęczony po pracy. Byłam gotowa je wynająć i myślałam, jak je urządzić. Na szczęście nie pospieszyłam się, bo mogłam trafić na oszustów. Kontynuowałam poszukiwania, ale nie mogłam znaleźć nic odpowiedniego. Ogłoszeń było mało, a mieszkania były w złym stanie.
Zaczęliśmy się z mężem coraz częściej kłócić. Dziecko rosło, a potrzeba własnego mieszkania stawała się coraz bardziej pilna. Mój mąż odwiedzał nas coraz rzadziej, a do tego pokłócił się z moją matką. W końcu moja cierpliwość się wyczerpała i oznajmiłam, że nie chcę być w takim związku.
Teściowa zaczęła coraz częściej namawiać mnie do przeprowadzki do nich.
Powiedziałam jej wtedy:
— Wasze mieszkanie jest małe, nasza rodzina się tam nie zmieści. A poza tym mój mąż nigdy mnie nie zapraszał, żeby tam zamieszkać. Trzeba też zrobić remont, żeby córce było tam wygodnie.
Na to teściowa odpowiedziała:
— Co ci nie pasuje w naszym remoncie?
Najważniejszym powodem było jednak to, że to mieszkanie mojej teściowej. Oznaczało to, że każdy mój krok będzie przez nią kontrolowany. Nie mogłabym tam zrobić nic po swojemu. Wszystko musiałoby być zgodnie z jej zasadami.
— Proponuję ci świetne rozwiązanie, a ty się wykręcasz. Potem się nie dziw, dlaczego mój syn nie chce do ciebie przyjeżdżać. A tak w ogóle, postanowiliśmy przeprowadzić się do stolicy. Tam jest więcej możliwości, a syn ma obiecane stanowisko w pracy. Przy okazji, dziękuję za dziecko, ale mój syn nadal będzie mój. I tak, to wszystko twoja wina! Tylko ty! Nic ci nie pasuje, — oznajmiła mi teściowa.
Okazało się, że mój mąż wiedział o nowej pracy wcześniej, ale nic mi nie powiedział. No bo po co mu ja? Po tych słowach teściowej zrozumiałam, że nie chce ona puścić syna, i przeprowadziła się do naszego miasta tylko po to, żeby nas rozdzielić. Mój mąż również. Gdyby coś mu nie pasowało w rodzicach, odpowiedziałby im, ale on zgadzał się ze wszystkim. Skoro nie chce być ze mną, niech nie mieszka ze mną.
Uważam, że w takiej sytuacji nie ma sensu trzymać się mężczyzny. Trzeba go puścić i żyć dalej.