Mąż myśli, że wszystkie obowiązki domowe powinnam wykonywać sama, mimo że oboje pracujemy

Często kłócimy się z mężem. Po tym, jak zaczęliśmy mieszkać razem, zrozumiałam, że jesteśmy bardzo różni. Zamieszkaliśmy razem dopiero po ślubie.

Przedtem mieszkaliśmy osobno. Mój mąż ma pełną rodzinę: mamę, tatę i brata, który jeszcze chodzi do szkoły. Ja mieszkam z mamą. Nie pamiętam swojego ojca.

Nigdy go nie widziałam i nie chcę go widzieć. Mam tylko mamę.

Mąż myśli, że wszystkie obowiązki domowe powinnam wykonywać sama, mimo że oboje pracujemy. Chociaż zarabiam trochę mniej, to nie powód, żeby obciążać mnie wszystkimi obowiązkami domowymi.

On chyba myśli, że jeśli nie wykonuję pracy fizycznej, to się nie męczę. Gotuję sama w domu, sprzątam, myję podłogi. W pewnym momencie zaczęło mnie to męczyć i zapytałam go, kiedy zamierza mi pomóc.

Był zdziwiony. Myślał, że poradzę sobie ze wszystkim. Pokłóciliśmy się, a ja wróciłam do mamy. Po prostu nie mogłam tego znieść.

Kiedy się kłócimy, nie chcę go nawet widzieć. Boję się, że mogę powiedzieć mu coś złego przypadkowo. A on zawsze chce porozmawiać.

Nie chcę rozmawiać, a on ciągle próbuje. Postanowiłam, że jeśli chcę, żeby wszystko przebiegło normalnie, muszę trochę ochłonąć, a potem rozwiązywać problemy.

I tak wróciłam do domu. Porozmawiałam z nim. Ale moja mama zadzwoniła do niego. Prosiła, żeby mnie z powrotem przyjął.

Mama poprosiła go, żeby mi pomagał w domowych obowiązkach. Co w tym złego? Mama próbowała nas pogodzić! Ale jemu to się bardzo nie spodobało.

Zaczął się skarżyć, że nie można mieszać w to rodziców. Mówił, że ma już dość ludzi, którzy próbują go pouczać, i że nie potrzebuje jeszcze mojej mamy.

A co miałam jej powiedzieć? Przyszłam do niej w nocy, zasmucona. Nie mogłam milczeć. Musiała mnie zrozumieć.

Tak, dużo rozmawiam z mamą o nas. Ale tylko dlatego, że nie mam z kim innym rozmawiać. Mama już przeżyła swoje życie. Może coś doradzić.

Ostatecznie pogodziliśmy się i zaczął mi pomagać. Tak minęło kilka miesięcy. Pomagał mi w sprzątaniu, a kilka razy gotowaliśmy razem.

To było wspaniałe. Kroił warzywa i mył je. Nigdy wcześniej razem nie gotowaliśmy. Zwykle przychodził tylko na gotowe.

To były idealne kilka miesięcy. Nie kłóciliśmy się. Aż kilka dni temu znowu się pokłóciliśmy. I znowu poszło o obowiązki domowe. Nikt tego dnia nie wyniósł śmieci.

Rano zapomniałam o nich, bo bardzo się spieszyłam. A mąż zachowuje się jak arystokrata – tego nie dotykamy. W koszu została ryba.

Tego dnia mąż wrócił wcześniej ode mnie. Przy włączonym ogrzewaniu wszystko zaczęło bardzo śmierdzieć. Nie można było otworzyć okien, bo pogoda na to nie pozwalała. Nasz dom zaczął mocno śmierdzieć.

I znowu się pokłóciliśmy. Zarzucił mi, że się nie staram. Mówił, że wszystko robię źle, gotuję, sprzątam, pracuję, i powinnam go błogosławić za to, jaki jest.

Nocowałam u mamy. Po powrocie do domu zauważyłam, że on też się spakował i wyjechał. Próbowałam do niego zadzwonić.

Powiedział tylko, że pojechał do swojej mamy. Nie rozumiem, co to było. Dziewczynki od urodzenia są przywiązane do matek, to fakt. Ale żeby pojechać do mamy po kłótni? W to nigdy nie uwierzę.

Czy to ja nie mam racji? Jak mam mu wszystko wyjaśnić? W końcu go kocham.