Mój mąż nie chce zrzucić zbędnych kilogramów. Całkowicie się zaniedbał!

Mój mąż przestał zupełnie dbać o siebie. Szczerze mówiąc, aż przykro na niego patrzeć. Nie dość, że przytył, to jeszcze przestał dbać o higienę. Wiele razy próbowałam coś z tym zrobić, ale bezskutecznie. Mąż tylko się oburza, że go wiecznie krytykuję.

Ja sobie na takie zaniedbanie nie pozwalam. Chociaż nigdy nie miałam problemów z nadwagą, to i tak dbam o dietę i regularnie uprawiam sport. Mój mąż za to ciągle je niezdrowe rzeczy i leży na kanapie. Stąd ten nadmiar wagi.

Kiedyś mój mąż miał wysportowaną sylwetkę. Nie powiem, że był kulturystą, ale dbał o siebie. Grał w piłkę nożną, chodził na siłownię i nie jadł tyle śmieciowego jedzenia. Dlatego też zaczęliśmy budować nasz związek. Gdyby od początku był daleki od sportu i zdrowego stylu życia, nie zainteresowałabym się nim. Szukałam kogoś, kto podziela moje zainteresowania.

Gdy się spotykaliśmy, wszystko było świetnie. Oboje jedliśmy zdrowo, jeździliśmy wieczorami na rowerach i chodziliśmy na siłownię. Oczywiście, wszystko bez przesady i czasem robiliśmy sobie dni wolne.

Po ślubie pojechaliśmy w podróż poślubną. Tam nie trzymaliśmy się reżimu, więc oboje się rozluźniliśmy. Jednak ja nadal trzymałam się w ryzach, a mój mąż w ciągu dwóch tygodni przytył około 5 kilogramów. Nie zwracałam na to uwagi, bo byłam pewna, że po powrocie do domu wróci do formy i zrzuci zbędne kilogramy.

Nie spieszyło mu się jednak do powrotu do treningów i zdrowego odżywiania. Udało mi się go zmotywować, więc schudł i znów prowadził zdrowy tryb życia.

Potem przyszły święta Bożego Narodzenia, które znów negatywnie wpłynęły na sylwetkę męża. Jadł jakby nie było jutra. Próbowałam mu tłumaczyć, że trzeba powstrzymywać się od pokus, bo potem trudno będzie wrócić do formy, ale czy mnie słuchał? Ważniejsze było dla niego, żeby nie urazić teściowej, która przygotowała tyle jedzenia, że stoły się uginały.

Mąż przytył przez ten czas, że nie mieścił się już w swoje jeansy. Nie tylko ciągle jadł, ale i leżał na kanapie. Nawet nie chciał ze mną chodzić na spacery. Jak bardzo bym się nie starała, żeby wyciągnąć go na spacer, nic się nie udawało. Przez cały weekend tylko raz poszedł na lodowisko ze znajomymi. Resztę czasu spędził przed telewizorem na kanapie.

Po tym wszystkim nie miał ochoty wracać do reżimu. Zaczynał wymyślać różne wymówki i zrezygnował z treningów. Wkrótce skręcił nogę, co stało się kolejnym argumentem, żeby nie chodzić na siłownię. Na początku go nie naciskałam, ale potem zrozumiałam, że tylko szuka wymówki. Odmawiał ćwiczeń i zdrowego odżywiania, powołując się na złe samopoczucie.

Wiedziałam, że to zwykłe lenistwo. Szukałam sposobu, żeby go zmotywować i wspierać. Proponowałam wspólne ćwiczenia, gotowałam smaczne potrawy z zdrowych produktów i kupowałam vouchery na masaż, do basenu, do dietetyka. Ale wszystkie moje próby były daremne. Teraz mąż całkowicie się poddał. Tak się zaniedbał, że ma już zadyszkę. Cała twarz w pryszczach, skóra obwisła, fałdy, tłuszcz… Okropne!

Pewnego dnia nie wytrzymałam i powiedziałam mu, co myślę. Przykro mi patrzeć, w co się zamienił. Mąż zaczął mnie oskarżać, że go nie kocham. Mówił, że kocha się nie za wygląd. Twierdzi, że w każdej chwili może się wziąć za siebie, ale szczerze mówiąc, wątpię w to.

Złapałam się na myśli, że nie chcę z nim spać w jednym łóżku. A jemu wszystko pasuje. Widocznie rozwód jest nieunikniony. Skoro mąż wybrał taką drogę, to nam nie po drodze. Nigdy bym nie pomyślała, że nasze małżeństwo rozpadnie się przez lenistwo i nadwagę męża.