Mój mąż zostawił mnie z małym dzieckiem. Kiedy odchodził, powiedział, że bardzo żałuje, że się ze mną ożenił. Długo smuciłam się, a potem przypomniałam sobie o moim kolegi ze studiów, któremu kiedyś bardzo się podobałam. Zacząłem pytać ludzi o niego, dowiedziałem się, że teraz jest bogatym człowiekiem i postanowiłem działać, bo przecież ja też mam prawo do kobiecego szczęścia

Z Andrzejem spotykaliśmy się przez około pół roku. A potem dowiedziałem się, że wkrótce zostanę matką, bo jestem w ciąży. Kiedy powiedziałem to ukochanemu, bez wahania oświadczył się mi, był szczery w swojej radości.

Wszystko było wspaniałe, przygotowywaliśmy się do ślubu, potem pojechaliśmy w podróż poślubną, ogólnie dobrze się bawiliśmy, oczekując, że wkrótce zostaniemy rodzicami.

Nasz syn urodził się w wyznaczonym terminie. Mąż bardzo chciał mieć syna, można powiedzieć, że o tym marzył.

Pewnego razu, kiedy jeszcze się spotykaliśmy, powiedział mi, że gdy się ożenimy, będziemy mieli syna i nazwiemy go Jarosław. Zapytałam, co jeśli to będzie dziewczynka, zaprzeczył i powiedział, że będzie to na pewno syn, inaczej być nie może, jest tego pewien.

Tak też się stało, jak marzył Andrzej. Nazwaliśmy go Jarosławem, tak jak chciał Andrzej. Oboje byliśmy szczęśliwi, ale nasze szczęście było bardzo krótkotrwałe, nikt z nas nie był gotowy na taki obrót spraw.

Dziecko prawie wcale nie spało: ani w dzień, ani w nocy, nasz syn był bardzo niespokojny, bardzo trudno było z nim.

Zaczęły się bezsenne, trudne, długie noce, nieskończone góry brudnych pieluszek, ciągłe niedosypywanie i niedożywianie. Bardzo męczyłam się z braku normalnego snu, ponieważ nie miałam żadnej pomocy od nikogo, wszystko na mnie tylko.

Wszystko to oczywiście wpłynęło na mój nastrój. Kładłam się bez sił, gdy tylko syn zasypiał, nie miałam sił na męża. Zaczęliśmy się bardzo oddalać, kłócić.

Andrzej w ogóle mnie nie rozumiał, ciągle się na niego złościłam, ponieważ nigdy wcześniej nie było tak, że wychodził z przyjaciółmi zamiast mi pomóc. Ogólnie zaczęłam myśleć o rozwodzie. Powiedziałam Andrzejowi o swojej decyzji i on nie próbował mnie odwieść.

Decyzja była jednoznaczna i nieodwracalna. Po dwóch dniach zebrałam rzeczy i przeprowadziłam się do rodziców, kiedy był w pracy. Mojego męża jakby podmienili, tyle zarzutów do siebie nie słyszałam przez całe swoje życie, spory o alimenty trwały bardzo długo. Dopóki byliśmy razem w małżeństwie, nie miałam pojęcia, że ​​nic mu nie pasuje, bo zawsze milczał.

Moje przyjaciółki pomagały mi jak mogły. Spotykaliśmy się i jeździliśmy na przyrodę, dobrze się bawiliśmy, rozmawialiśmy o wszystkim na świecie.

Po kilku miesiącach nagle przypomniałam sobie, że kiedyś podobał mi się mój kolega ze studiów, zacząłem o nim pytać, szukać go.

Później znalazłem go w sieci społecznościowej, zaczęliśmy rozmawiać, a potem jakoś się spotkaliśmy. Okazało się, że też mu nie byłam obojętna. Znowu poczułam się piękna i potrzebna komuś. Od razu zaczęłam dbać o siebie – biegałam, ćwiczyłam, poszłam na fitness. A po trzech miesiącach mój kolega ze studiów oświadczył się mi.

Teraz jesteśmy razem już cztery lata, Jarosław nazywa go tatą, a Andrzeja, swojego biologicznego ojca, nawet nie zna, ponieważ ojciec nigdy nie wykazywał żadnego zainteresowania nim przez cały ten czas. Wkrótce nasza rodzina się powiększy i jestem bardzo szczęśliwa.

Cokolwiek ludzie mówią, ale kobieta musi sama szukać swojego szczęścia, niezależnie od wszystkiego. Czasami trzeba wziąć inicjatywę w swoje ręce.