Moja teściowa ma czterdzieści lat, ale nie ma z niej żadnego pożytku

Mam młodą teściową, Maiję, która ma zaledwie 40 lat. Wyszła za mąż bardzo wcześnie i już w wieku 19 lat została mamą, pojawił się mój mąż Wiktor, a rok później jego brat Andrzej.

Według Wiktora, mieli bardzo szczęśliwą rodzinę. Maria zaraz po szkole ukończyła kursy księgowe i zaczęła swoją karierę w małym sklepie, potem studiowała zaocznie, teraz jest główną księgową w jakiejś solidnej firmie.

Gdy Wiktor miał dziesięć lat, ojciec zmarł. Stąd Maria wychowywała chłopców sama. Uczyła ich być samodzielnymi i zawsze mówiła, że jak tylko skończą szkołę, przestanie im dawać pieniądze.

I oto ja i Wiktor wzięliśmy ślub. Oboje jesteśmy studentami. Maria pokryła część kosztów naszej weselnej uroczystości, podarowała nam podróż poślubną i powiedziała: “Szczęśliwej drogi, teraz jesteście sami”. I zniknęła z naszego życia. Czasami zadzwoni, zapyta: “Jak się macie?”, i to wszystko.

Młodszy brat Wiktor mieszka na razie z mamą, dostał się na uniwersytet, ale mama również przestała go finansować: “Nie będę utrzymywać dorosłego mężczyzny” – stwierdziła.

Teściowa przyszła, przyniosła ogromny prezent składający się z pieluch, pieluszek i innych produktów higienicznych. Pocałowała wszystkich i zniknęła.

Ma burzliwe życie osobiste. W weekendy jeździ na rowerze, bierze udział w wycieczkach i zawodach. Zimą jeździ na nartach i ma jeszcze wiele różnych zajęć. Nawet miłość się pojawiła. Prosimy ją, by posiedziała z wnukiem, a ona mówi: “Radźcie sobie sami”. Prosimy o pieniądze na opłacenie mieszkania, a ona mówi: “Radźcie sobie sami, jakoś wychowałam dzieci bez pomocy babć i wy też dacie radę”.

Jaka obojętność? Gdy Wiktor był sam, jego pieniędzy wystarczało, a teraz nas troje, a teściowa nie chce pomóc. Moi rodzice są już na emeryturze, jestem najmłodszym dzieckiem w rodzinie, nawet im brakuje pieniędzy. Czasami przyniosą nam warzywa z działki. A tutaj Maria kwitnie w swoim życiu osobistym.

A niedawno oznajmiła nam: “Jeśli będę potrzebować dziecka, wyjdę za mąż i urodzę sobie dziecko. A wy radźcie sobie sami”.

Oczywiście, czasami robi nam prezenty, ale to za mało. I kiedy zachorowałam, siedziała z wnukiem, a mąż się mną opiekował. Ale jak tylko poczułam się lepiej, machnęła ręką: “Teraz sami”.