Może byłam złą matką, ale moje dziecko wyrosło na szczęśliwego człowieka

Mam dwóch synów, ale nawet nie mogę sobie wyobrazić, jak starszy musiał przetrwać ze mną. Ze starszym zapisywaliśmy się na różne zajęcia, po szkole podstawowej wynajmowałam mu wielu korepetytorów, ponieważ uważałam, że powinien dobrze znać języki obce. Zmuszałam go też do uprawiania sportu przez kilka godzin dziennie, byleby wyrósł na człowieka sukcesu.

Starszy syn zdążył odwiedzić wiele krajów. Całe jego otoczenie składało się tylko z osób, które ja zatwierdziłam, bo tych, którzy mi się nie podobali, starałam się poróżnić z moim synem albo wręcz zakazywałam im kontaktu z Nikitą, mówiłam to prosto w twarz. Bardzo chciałam, aby syn uczył się na najlepszym uniwersytecie, ale zrezygnował ze szkoły po ukończeniu dziewięciu klas, a moje wyobrażenie o jego przyszłym sukcesie legło w gruzach. Nikita postanowił, że lepiej będzie mieszkać w akademiku, bez trosk matki, niż z takim nadzorem i ciągłym obciążeniem, przez które mógł wychodzić na spacer najwyżej parę razy w roku.

Po przeprowadzce syna bardzo się martwiłam, co się z nim teraz stanie, po prostu nie chciałam go puścić! Nawet uważałam, że wychowałam niewdzięczne dziecko, przecież powinien postępować tak, jak ja uważałam za słuszne! Ale po pewnym czasie zrozumiałam, że cały czas próbowałam kogoś winić i zaczęłam się zastanawiać, czy nie powinnam była tak bardzo obciążać mojego syna…

W końcu postanowiłam dać moim dzieciom wolność, bo mój młodszy syn ryzykował spędzeniem całego dzieciństwa tak samo jak Nikita. Nawet nie zauważyłam, jak szybko poprawiły się oceny mojego syna we wszystkich przedmiotach w college’u, a my zaczęliśmy się bardzo dobrze dogadywać. Często przychodził do mnie w gości i już nie bał się opowiadać o swoich nowych przyjaciołach, martwiąc się, że znów mogłabym zmusić go do zerwania z nimi kontaktu.

Syn nawet zaczął myśleć o odbyciu służby wojskowej, a ja go w tym wspierałam, zamiast krytykować, jak to było kilka lat wcześniej. Przestałam decydować za swoje dziecko, teraz cieszyłam się po prostu z jego decyzji. Teraz wydaje mi się, że zepsułam mu dzieciństwo tym, że zmuszałam Nikitę do nauki, zamiast pozwolić mu na własne zainteresowania i spacery.

Kilka lat temu uważałam, że obowiązkiem każdej matki jest zmuszanie dzieci do nauki i zapisywanie ich na różne zajęcia, aby tylko się nie leniły. Ale wszystkie moje działania irytowały mojego syna i ciągle się kłóciliśmy, nie pamiętam ani jednego dnia, żebyśmy się pogodzili przed jego dojściem do wieku nastoletniego, jedna kłótnia goniła drugą. Teraz uważam za dziwne, jeśli miałabym decydować za syna, co powinno mu się podobać, a co nie.

Dobrze, że w końcu zmieniłam swoje podejście do wychowania, dzięki czemu zachowałam dobre relacje z młodszym dzieckiem, bo planowałam już od siódmego roku życia zapisać go na codzienne zajęcia z angielskiego. Rodzice powinni dbać o swoje dziecko, ale nie decydować za nie we wszystkim, bo dzieci również mają swoje zdanie i pragnienia, które mogą się różnić od pragnień rodziców. Jeśli dziecko poprosi mnie o pomoc lub radę, chętnie pomogę, ale nie będę się zbytnio wtrącać, jeśli nie poprosi.

Jako rodzice powinniśmy od przedszkola uczyć dzieci samodzielności, bo w pewnym momencie będą musiały żyć bez nas, a jeśli będziemy ciągle decydować za nasze dzieci, to raczej nie nauczą się samodzielnego życia. Lepiej, żeby dziecko od najmłodszych lat samo decydowało, co jest dla niego najlepsze.

Szkoda, że kontrolowałam starszego syna prawie do osiemnastego roku życia, a młodszemu teraz pozwalam na dosłownie wszystko, ale wszyscy popełniamy błędy i uczymy się na nich. A syn pisze do mnie z wojska, że nie jest zbyt zły na mnie za takie różne podejście do niego i jego młodszego brata. Wręcz przeciwnie, cieszy się, że przynajmniej brat spędzi swoje dzieciństwo normalnie. Mogę nawet pozwolić młodszemu synowi nie pójść na lekcje, jeśli nie będzie miał na to ochoty. Może niektóre mamy uznają to za złe, że moje dziecko opuszcza lekcje, ale mnie bardziej zależy na tym, jak się dogadujemy.