Musiałam wyciągnąć chusteczkę i wytrzeć sztućce…
Ostatnio krewna zaprosiła mnie na obiad. Dawno się nie widziałyśmy, więc zgodziłam się. Ma wielodzietną, ale jakby szczęśliwą rodzinę. Ale to nie o tym teraz mowa.
Od razu powiem, że nie uważam się za wybredną. Jednak lubię porządek. Uważam, że można żyć skromnie, ale schludnie. Czystość wokół nie ma nic wspólnego z sytuacją materialną. Zgadzacie się ze mną?
W mieszkaniu krewniaczki wciąż są dywany, które ona nie zawraca sobie głowy czyszczeniem. Ponadto, w kredensie jest mnóstwo różnych figurek, pudełek, talerzy, które są pokryte centymetrami kurzu. Zapach w mieszkaniu jest po prostu okropny, ponieważ okna są cały dzień zamknięte. Unosi się zapach kanalizacji, zepsutego jedzenia i wilgoci.
Krewna zaczęła mnie częstować. Kiedy zobaczyłam, w jakim stanie są sztućce, prawie mnie odrzuciło. Były bardzo brudne. Podczas gdy gospodyni nakrywała do stołu, ja wyciągnęłam chusteczki z torby i zaczęłam je wycierać.
I ona to zobaczyła! Gdy zasiedliśmy do jedzenia, zupełnie nie miałam ochoty jeść.
Spojrzała na mnie i powiedziała:
— Co? Brzydzisz się?
Nie odpowiedziałam jej nic, tylko wyszłam, powołując się na pilne sprawy.
A jak byście postąpili na moim miejscu?