— No jakże, oni gnieżdżą się w kawalerce, a wy macie takie pałace!

Z rodziną męża mamy bardzo skomplikowane relacje. Po ślubie wszystko było w miarę w porządku, ale już rok później teściowa oddała wszystkie swoje oszczędności córce, która za nie kupiła kawalerkę. Wtedy wynajmowaliśmy mieszkanie, nie mogliśmy zebrać się na tyle, żeby wpłacić pierwszy wkład hipoteczny, a połowa sumy, którą otrzymała szwagierka, wystarczyłaby na rozwiązanie tego problemu. Jednak teściowa zdecydowała inaczej.

Oczywiście, to były jej pieniądze i miała prawo zrobić z nimi, co chciała, ale nawet nie raczyła wyjaśnić synowi, dlaczego wszystko przypadło jego siostrze, a jemu nic. Mało tego, teściowa udawała, że nic się nie stało:

— Pomyślałam, że nie ma sensu was dzielić, więc przynajmniej Tatiana będzie miała dach nad głową, a gdybyśmy to podzielili, to oboje zaplątalibyście się w kredytach!

Mąż nie skomentował „dobroci” i troski mamy, by nie daj Boże nie zaplątał się w kredytach, ale w myślach postawił „wszystko jasne”. Ja wtedy od razu zrozumiałam prawdziwe podejście teściowej do swojego syna i mnie.

Szybko się uspokoiliśmy po „sprawiedliwym” podziale środków i postawiliśmy sobie za cel kupno trzypokojowego mieszkania. Policzyliśmy i wyszło, że potrzebujemy około siedmiu lat, żeby zebrać potrzebną sumę, oszczędzając na wakacjach i innych luksusach. Więc zaczęliśmy pracować sumiennie i wytrwale, zmierzając do celu.

Wygląda na to, że gdzieś tam zauważono nasze starania i niespodziewanie spadło na nas dziedzictwo. Ten notarialny niespodzianka ucieszyła i zasmuciła mojego tatę. Ucieszyła, bo od dalekiej ciotki dostał dwie dwupokojowe kawalerki, a zasmuciła, bo ciotka zmarła. Mieszkała w innym województwie, tata miał z nią mały kontakt, ale nie było innych spadkobierców, więc mieszkania przeszły na niego.

Tata szybko sprzedał mieszkania ciotki i wrócił do domu z solidną sumą pieniędzy. Dowiedziawszy się, ile brakuje nam do upragnionego trzypokojowego mieszkania, bez wahania przekazał nam brakującą kwotę. Dzięki temu, już po czterech latach od rozpoczęcia zbierania pieniędzy, mogliśmy kupić to, czego chcieliśmy.

Szwagierka w tym czasie powiększyła rodzinę, urodziła dwóch synów i w momencie, gdy kupowaliśmy mieszkanie, w ich kawalerce mieszkała już czwórka. Niezbyt przestronny wariant. Pamiętam, że szwagierka nawet nie pogratulowała bratu z tak solidnego zakupu, najwyraźniej od razu zaczęła zmagać się z dusznością, bo ogromna zazdrość cisnęła jej serce.

Wprowadziliśmy się od razu, choć z mebli mieliśmy tylko minimum – małą sofę, szafę i podstawowe naczynia kuchenne. Znowu pomógł nam mój tata. Przyszedł, przeszedł się po pustych pokojach i przelał sporą sumę na zakup mebli. Na wszystko nie wystarczyło, ale zaciągnęliśmy kredyt i pokryliśmy brakującą kwotę. Zaprosiliśmy rodzinę na parapetówkę.

Moja rodzina przyszła w dobrych humorach, z prezentami do domu, ale teściowa i szwagierka z mężem przyszli z minami, jakby wybierali się na pogrzeb. Chodzili po pokojach, nie kryjąc zazdrosnych spojrzeń, jak drapieżniki szukające ofiary. Z ich powodu parapetówka była niezbyt udana, już po godzinie szwagierka z mężem wyszli, tłumacząc się, że spieszą się do dzieci, które zostały z inną babcią. Moja rodzina też się zbierała, żeby nas nie męczyć, została tylko teściowa.

Kiedy odprowadziliśmy moich rodziców i wróciliśmy do teściowej, czekała nas bardzo nieprzyjemna rozmowa. Teściowa, z wyrazem bezgranicznego smutku na twarzy, westchnęła:

— Synku, zauważyłeś, jak twoja siostra była zasmucona?

Mąż odpowiedział matce tonem:

— Zauważyłem, tylko nie wiem, dlaczego?

Teściowa od razu przeszła do rzeczy:

— No jakże, oni gnieżdżą się w kawalerce, a wy macie takie pałace!

Sławek wzruszył ramionami:

— Mogłaby się cieszyć, a nie martwić!

Domyślałam się, do czego prowadzi ta rozmowa i nie myliłam się. Teściowa wystąpiła jako rodzinny pośrednik nieruchomości:

— A może byście się zamienili? Nie macie dzieci, kawalerka wam wystarczy! A potem, jeśli Bóg da, kupicie sobie większe…

Mąż się uśmiechnął:

— Mamo, poważnie? Może lepiej niech Bóg da Tani? Albo sama się z nią zamień, masz przestronne mieszkanie, niewiele mniejsze od naszego, więc uszczęśliw ukochaną córkę! A sama wprowadź się do swojego dawnego prezentu! Świetny pomysł!

Teściowa nie mogła powstrzymać emocji:

— Widzisz! Nadal nie możesz przebaczyć, że dałam Tani pieniądze na mieszkanie! A przecież jesteście rodzeństwem!

Musiałam się wtrącić:

— Tylko dlaczego siostra zapomniała o wdzięczności, kiedy brała pieniądze na mieszkanie, a my wynajmowaliśmy mieszkanie!

Teściowa od razu mnie przerwała:

— To nie twoja sprawa! Sami to załatwimy!

— Tu nie ma co załatwiać, albo zamień się z Tanią, jak zaproponował twój syn, albo zostaw wszystko tak, jak jest, i niech liczy na Boga, jak nam radziłaś!

Teściowa jeszcze coś mówiła o bezczelności i braku szacunku, ale robiła to już przy drzwiach wejściowych, więc z kuchni, gdzie myłam naczynia, prawie nic nie słyszałam.

Gość wyszedł, ale sprawa się nie skończyła. Następnego dnia męża zaczęły atakować z dwóch stron – i siostra, i teściowa, przekonując go, żeby zamienił się mieszkaniami. Sławek nic nowego im nie odpowiedział, ponownie proponując, aby same zamieniły się metrażami.

Telefony trwały jeszcze tydzień, aż mąż i ja zablokowaliśmy numery „klientów” na wymianę. W swoich staraniach, by powiększyć swoje mieszkanie naszym kosztem, nie posunęły się ani o krok, tylko marnują czas i wysiłki. Szkoda, że my również musimy tracić czas na niepotrzebne sprawy, dla nas kwestia wymiany nie istnieje!