Pokłóciliśmy się z żoną i nie było jej w domu do rana. Po powrocie nie rozmawialiśmy przez tydzień. Później usiedliśmy i zdecydowaliśmy, że musimy się rozwieść

Nigdy nie miałem skłonności do kłótni. Zawsze starałem się rozwiązywać spory spokojnie, bez skandali i wyzwisk. Jednak z kobietami nie układało mi się najlepiej. Prawdopodobnie brakowało mi stanowczości i twardości. Pierwszą miłość spotkałem dopiero w wieku 25 lat. Nasz związek trwał trzy lata, po czym postanowiliśmy się pobrać.

Ufaliśmy sobie we wszystkim, między nami panowało wzajemne zrozumienie. Pięć lat pełnej harmonii i braku skandali, kłótni. Prawdopodobnie ta idylla trwała tak długo, ponieważ nie mieliśmy dzieci, a codzienne życie nas nie przytłaczało. Po prostu razem uznaliśmy, że na razie nie chcemy takiej odpowiedzialności. Woleliśmy poświęcać czas na samorozwój i dla siebie nawzajem.

Lata mijały, a codzienność mimo wszystko była obecna w naszym życiu. Zaczęliśmy się kłócić. Ja starałem się rozwiązywać spory dyplomatycznie, żeby unikać skandali, ale żona ciągle prowokowała awantury i kłótnie. W końcu zaczęliśmy się spierać o różne drobiazgi. Czasem nawet czepialiśmy się nawzajem o niezgaszone światło w łazience. Pewnego razu żona wpadła w histerię, bo rano poszedłem do pracy i zapomniałem wynieść śmieci. Krzyczała, jakbym zmarnował wszystkie pieniądze.

Po powrocie do domu poważnie porozmawialiśmy. Próbowałem załatwić sprawę polubownie, ale ona nie zamykała ust — krzyczała i krzyczała. W końcu moje cierpliwość się skończyła, zacząłem jej odpowiadać i też na nią nakrzyczałem. Spakowała się i wyszła z domu, wracając dopiero rano. Myślałem, że coś mi wyjaśni, ale nic takiego się nie stało. Przez tydzień nie rozmawialiśmy.

W końcu uznałem, że czas przerwać tę przedłużającą się ciszę. Zacząłem dociekać, gdzie była, gdzie nocowała. Ale ona nie chciała rozmawiać. Zagroziłem, że jeśli się nie przyzna, będę się rozwodzić. Nic się nie zmieniło. Milczała.

Skoro odmawiała przyznania się, gdzie była do rana, mogłem przypuszczać, że to zdrada. Tego na pewno bym nie wybaczył. Dlatego złożyliśmy wniosek o rozwód i rozstaliśmy się.