Na moje subtelne sugestie, że sami możemy rozwiązywać problemy rodzinne, a w kuchni dam sobie radę bez porad teściowej, mąż w ogóle nie reagował, prawdopodobnie z przyzwyczajenia, pozostając wiernym i wykonawcą woli swojej mamy. Nie chciałam się kłócić, więc zaczęłam szukać wyjścia z tej sytuacji i przypomniałam sobie o swoich szkolnych treningach aikido.
Nie, nie zamierzałam rzucać mężem ani przekonywać go jakąś bronią typu boken czy tanto, przypomniałam sobie, jak przed rozpoczęciem każdego treningu nasz trener uczył nas podstaw filozofii wschodniej, a w piątki poświęcał temu połowę czasu treningu. Wtedy nie wszystko rozumiałam, o czym mówił nasz sensei, ale kiedy napotkałam problemy w relacjach rodzinnych, zrozumiałam – to właśnie to, czego potrzebuję, aby rozwiązać je bezkonfliktowo.
Sprzeczności zawsze rodzą sprzeczności, ten łańcuch jest nieskończony, ale jeśli sprzeczności się nie przeciwstawiać, nie stawiać oporu, lecz wykorzystać jej energię i inercję, można, bez większego wysiłku, poradzić sobie z tym, co na pierwszy rzut oka wydaje się nie do pokonania.
Aby ruch nie był chaotyczny, a dość uporządkowany, podzieliłam powstające problemy na grupy: kuchnia, mieszkanie, czas wolny, zdrowie, znajomi. Dla przykładu opowiem o najbardziej wyrazistych radach męża, odwołujących się do jego mamy.
Kuchnia:
— A dlaczego nie dodasz kaszy manny do kotletów? Mama uważa, że to lepsze niż ziemniaki…
— A mama odcedza makaron inaczej…
— U mamy pierożki są miększe, ona dodaje spulchniacz do ciasta…
Mieszkanie:
— Mama myje lustra swoim środkiem, zapytam ją o skład…
— Mama prasuje prześcieradła z obu stron…
— Mama wiosną wietrzy zimowe rzeczy i pakuje je na następny sezon…
Czas wolny:
— Mama nie może siedzieć bez robienia na drutach, nawet przed telewizorem…
— Mama nie lubi teatru…
Zdrowie:
— Rano trzeba pić wodę z topniejącego lodu, mama zawsze nam nalewała szklankę…
— Lepiej nie używać antybiotyków, lepiej zdrowieć na herbatach ziołowych, mama zawsze miała całą aptekę ziół…
Znajomi:
— Mamie wydaje się, że twoja Kasia (Ania, Marta, Monika) maluje się zbyt wyzywająco…
— Mama uważa, że Kasia (Ania, Monika, Marta) cię po prostu wykorzystuje…
— Mama radziła, żeby nie być z Anią (Kasią, Martą, Moniką) zbyt szczerym…
Podsumowując te „perełki”, przystąpiłam do działania.
Podając mężowi kawę, poradziłam:
— Rozcieńcz ją zimną wodą, twoja mama zawsze tak robi, będzie mniej obciążać serce.
Mąż spojrzał na mnie zdziwiony i dodał do kawy trochę wody. A ja pomyślałam: „Działa!”
W sobotę, zabierając się do sprzątania, dałam mężowi zadanie:
— Kochanie, zbierz dywany, na dworze spadł świeży śnieg, wyczyść je szczotką na zewnątrz, mama zawsze tak odświeża swoje, w mieszkaniu będzie mniej kurzu.
Mąż zbierał dywany bez entuzjazmu, ale co miał zrobić, w końcu powołałam się na jego mamę! A kiedy już miał wychodzić, zatrzymałam go:
— Dokąd, bez ciepłej bielizny?! Mama po co ci dała te kalesony z wełny psa? No, ubieraj! Jeszcze nam brakowało, żebyś się dorobił zapalenia gruczołu krokowego!
Mąż aż zgrzytnął zębami. Kiedy mama dała mu te kalesony, był w szoku, ale przyjął je, choć nigdy ich nie nosił, a tu ja skontrolowałam, do tego odwołując się do mamy!
W niedzielę mąż chciał wymknąć się na zimowe wędkowanie, ale to mu się nie udało. Ja, zasłaniając się autorytetem teściowej, powiedziałam:
— Żadnych wędkowań! Twoja mama uważa, że chodzą tam tylko samobójcy! Tym bardziej, że lód jest już stary, kto wie, co może się stać!
Mąż westchnął i ponuro odstawił skrzynkę z przynętami z powrotem do schowka. Widząc jego reakcję na maminy rady, rozumiałam, że pozostało już niewiele do zrobienia.
W tygodniu, słysząc od męża przez telefon, że on i Witek (kolega) chcą wpaść na piwo, bezapelacyjnie powiedziałam:
— Oszalałeś? Mama tego Witka nie znosi, a ja już przygotowałam kolację, czekam.
Z pracy mąż przyszedł na czas, ale w nienajlepszym humorze… I dostał decydujący cios przy kolacji:
— Wiesz, kochanie, rozmawiałam z twoją mamą ostatnio, nie będę już używać antykoncepcji, ona tak bardzo chce zostać babcią, pomyślałam, czemu nie? Kiedy jej to powiedziałam, tak się ucieszyła!
Mąż zakrztusił się kotletem, a gdy się odkrztusił, oburzony powiedział:
— Rozumiem, ale może sprawy intymne będziemy omawiać bez mamy?
To było to, do czego dążyłam, a rozwinięcie tematu nie było trudne:
— Chyba masz rację, proponuję, żeby nie tylko spraw intymnych nie omawiać z mamą, ale i wszystkiego innego, jeśli nie masz nic przeciwko…
Mąż się roześmiał:
— Aleś przebiegła! Dwa tygodnie męczyłaś mnie maminymi radami! I w końcu ci się udało! Czyżby przesadzałem z tym wszystkim?
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi:
— Było coś takiego, ale myślę, że teraz będziemy starać się dodawać tę przyprawę z umiarem.
Mąż zgodził się:
— Zdecydowanie nie mam nic przeciwko, bo tak to ani na ryby nie pójdę, ani piwa z przyjaciółmi nie wypiję!
Od tej pory – jak ręką odjął! T
Pół roku po naszym ślubie moja cierpliwość na komentarze męża typu „a moja mama robi to tak” i „a mama mówi, że…” zaczęła się kończyć.
Na moje subtelne sugestie, że sami możemy rozwiązywać problemy rodzinne, a w kuchni dam sobie radę bez porad teściowej, mąż w ogóle nie reagował, prawdopodobnie z przyzwyczajenia, pozostając wiernym i wykonawcą woli swojej mamy. Nie chciałam się kłócić, więc zaczęłam szukać wyjścia z tej sytuacji i przypomniałam sobie o swoich szkolnych treningach aikido.
Nie, nie zamierzałam rzucać mężem ani przekonywać go jakąś bronią typu boken czy tanto, przypomniałam sobie, jak przed rozpoczęciem każdego treningu nasz trener uczył nas podstaw filozofii wschodniej, a w piątki poświęcał temu połowę czasu treningu. Wtedy nie wszystko rozumiałam, o czym mówił nasz sensei, ale kiedy napotkałam problemy w relacjach rodzinnych, zrozumiałam – to właśnie to, czego potrzebuję, aby rozwiązać je bezkonfliktowo.
Sprzeczności zawsze rodzą sprzeczności, ten łańcuch jest nieskończony, ale jeśli sprzeczności się nie przeciwstawiać, nie stawiać oporu, lecz wykorzystać jej energię i inercję, można, bez większego wysiłku, poradzić sobie z tym, co na pierwszy rzut oka wydaje się nie do pokonania.
Aby ruch nie był chaotyczny, a dość uporządkowany, podzieliłam powstające problemy na grupy: kuchnia, mieszkanie, czas wolny, zdrowie, znajomi. Dla przykładu opowiem o najbardziej wyrazistych radach męża, odwołujących się do jego mamy.
Kuchnia:
— A dlaczego nie dodasz kaszy manny do kotletów? Mama uważa, że to lepsze niż ziemniaki…
— A mama odcedza makaron inaczej…
— U mamy pierożki są miększe, ona dodaje spulchniacz do ciasta…
Mieszkanie:
— Mama myje lustra swoim środkiem, zapytam ją o skład…
— Mama prasuje prześcieradła z obu stron…
— Mama wiosną wietrzy zimowe rzeczy i pakuje je na następny sezon…
Czas wolny:
— Mama nie może siedzieć bez robienia na drutach, nawet przed telewizorem…
— Mama nie lubi teatru…
Zdrowie:
— Rano trzeba pić wodę z topniejącego lodu, mama zawsze nam nalewała szklankę…
— Lepiej nie używać antybiotyków, lepiej zdrowieć na herbatach ziołowych, mama zawsze miała całą aptekę ziół…
Znajomi:
— Mamie wydaje się, że twoja Kasia (Ania, Marta, Monika) maluje się zbyt wyzywająco…
— Mama uważa, że Kasia (Ania, Monika, Marta) cię po prostu wykorzystuje…
— Mama radziła, żeby nie być z Anią (Kasią, Martą, Moniką) zbyt szczerym…
Podsumowując te „perełki”, przystąpiłam do działania.
Podając mężowi kawę, poradziłam:
— Rozcieńcz ją zimną wodą, twoja mama zawsze tak robi, będzie mniej obciążać serce.
Mąż spojrzał na mnie zdziwiony i dodał do kawy trochę wody. A ja pomyślałam: „Działa!”
W sobotę, zabierając się do sprzątania, dałam mężowi zadanie:
— Kochanie, zbierz dywany, na dworze spadł świeży śnieg, wyczyść je szczotką na zewnątrz, mama zawsze tak odświeża swoje, w mieszkaniu będzie mniej kurzu.
Mąż zbierał dywany bez entuzjazmu, ale co miał zrobić, w końcu powołałam się na jego mamę! A kiedy już miał wychodzić, zatrzymałam go:
— Dokąd, bez ciepłej bielizny?! Mama po co ci dała te kalesony z wełny psa? No, ubieraj! Jeszcze nam brakowało, żebyś się dorobił zapalenia gruczołu krokowego!
Mąż aż zgrzytnął zębami. Kiedy mama dała mu te kalesony, był w szoku, ale przyjął je, choć nigdy ich nie nosił, a tu ja skontrolowałam, do tego odwołując się do mamy!
W niedzielę mąż chciał wymknąć się na zimowe wędkowanie, ale to mu się nie udało. Ja, zasłaniając się autorytetem teściowej, powiedziałam:
— Żadnych wędkowań! Twoja mama uważa, że chodzą tam tylko samobójcy! Tym bardziej, że lód jest już stary, kto wie, co może się stać!
Mąż westchnął i ponuro odstawił skrzynkę z przynętami z powrotem do schowka. Widząc jego reakcję na maminy rady, rozumiałam, że pozostało już niewiele do zrobienia.
W tygodniu, słysząc od męża przez telefon, że on i Witek (kolega) chcą wpaść na piwo, bezapelacyjnie powiedziałam:
— Oszalałeś? Mama tego Witka nie znosi, a ja już przygotowałam kolację, czekam.
Z pracy mąż przyszedł na czas, ale w nienajlepszym humorze… I dostał decydujący cios przy kolacji:
— Wiesz, kochanie, rozmawiałam z twoją mamą ostatnio, nie będę już używać antykoncepcji, ona tak bardzo chce zostać babcią, pomyślałam, czemu nie? Kiedy jej to powiedziałam, tak się ucieszyła!
Mąż zakrztusił się kotletem, a gdy się odkrztusił, oburzony powiedział:
— Rozumiem, ale może sprawy intymne będziemy omawiać bez mamy?
To było to, do czego dążyłam, a rozwinięcie tematu nie było trudne:
— Chyba masz rację, proponuję, żeby nie tylko spraw intymnych nie omawiać z mamą, ale i wszystkiego innego, jeśli nie masz nic przeciwko…
Mąż się roześmiał:
— Aleś przebiegła! Dwa tygodnie męczyłaś mnie maminymi radami! I w końcu ci się udało! Czyżby przesadzałem z tym wszystkim?
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi:
— Było coś takiego, ale myślę, że teraz będziemy starać się dodawać tę przyprawę z umiarem.
Mąż zgodził się:
— Zdecydowanie nie mam nic przeciwko, bo tak to ani na ryby nie pójdę, ani piwa z przyjaciółmi nie wypiję!
Od tej pory – jak ręką odjął! Taka właśnie jest filozofia wschodnia!