Rozwodzić się po raz trzeci wcale mi się nie chce – co pomyślą o mnie sąsiedzi i rodzina. Ale coś trzeba zrobić.
Nie mam szczęścia w życiu osobistym i nic na to nie mogę poradzić. Mam 34 lata, dwa lata temu wyszłam za mąż, po raz trzeci, teraz siedzę z dzieckiem na urlopie macierzyńskim. Dwójka starszych dzieci pochodzi z pierwszego małżeństwa, które trwało 8 lat, w drugim małżeństwie dzieci nie było. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że w moim życiu nastał dobry okres – dobry mąż, kolejne dziecko, duże mieszkanie (za które wciąż spłacamy kredyt).
Ale nie, znowu nieporozumienia, niepokój, myśli o rozwodzie. Nie wiem, co dalej robić w życiu. Rozwodzić się po raz trzeci wcale mi się nie chce.
Pół roku temu mąż stracił dobrą pracę. Rozumiem, że to nieprzyjemna i trudna sytuacja. Właśnie dlatego trzeba szybko wziąć się w garść i szukać nowej pracy. Tym bardziej, jeśli masz żonę z niemowlakiem na urlopie macierzyńskim i kredyt do spłacenia. Tak myślę ja. A mąż, przeciwnie, nie zrobił nic.
Przez cały ten czas tylko trochę dorabiał jako taksówkarz. Spłacałam kredyt z alimentów na dzieci. Moje oszczędności już się skończyły i trzeba coś postanowić. Nie rozumiem, jak mąż może spokojnie siedzieć bez pracy, mając w domu żonę i trójkę dzieci?
Rozumiem, że jeśli w najbliższym czasie nic się nie zmieni, będę musiała rozwieść się po raz trzeci. Bardzo tego nie chcę, ale tak żyć też nie mogę. Bardzo mi żal moich rodziców, którzy będą się martwić, i jest mi niezręcznie przed znajomymi i sąsiadami. Wszyscy będą mnie obwiniać, bo z żadnym mężczyzną się nie dogadałam.
Już teraz zdaję sobie sprawę, że finansowo też będzie mi bardzo ciężko samej z trójką dzieci, a jeszcze trzeba będzie coś zrobić z mieszkaniem. Nie rozumiem, dlaczego życiowe trudności tak łatwo wytrącają mężczyzn z równowagi. Z pierwszym mężem miałam podobną sytuację. Proponowałam nawet przeprowadzkę, żeby mógł znaleźć lepszą pracę, ale niczego nie chciał.
Ja też oczywiście nie jestem święta. Nie powiem, że całymi dniami uczę męża, jak żyć, ale milczeć też nie zawsze potrafię. Może tutaj popełniam błąd. Ale mam dość rozwiązywania wszystkiego sama, myślenia całą dobę, jak poradzić sobie z tymi problemami, to po prostu jakieś błędne koło, z którego nie wiem, jak wyjść.