Syn chce zamieszkać w mieszkaniu, które wynajmuję. Jak sobie poradzić bez dodatkowego dochodu?

Pewnego dnia syn wrócił z pracy i oznajmił, że ma narzeczoną.

Mało tego, zdążyli już złożyć wniosek w urzędzie stanu cywilnego. Byłam oczywiście zaskoczona. Nigdy nie widziałam przyszłej synowej na oczy, więc nawet nie wiedziałam, jak zareagować. Wiedziałam tylko, że pochodzi z prowincji. Rodzina wielodzietna i niezbyt zamożna. Prawdopodobnie przyczepiła się do mojego syna, żeby wydostać się z biedy.

W zasadzie nie miałam nic przeciwko ich ślubowi. Problem tkwił gdzie indziej. Syn oznajmił, że powinnam wyprowadzić lokatorów z mieszkania, które odziedziczyłam, ponieważ zamierzają tam mieszkać po ślubie. Ale chodzi o to, że te pieniądze bardzo mi pomagają. Syna najwyraźniej nie obchodzi, że z mojej skromnej pensji nie będę mogła związać końca z końcem. Mówi, że mogę znaleźć jakąś dodatkową pracę, żeby rozwiązać problemy finansowe. Czy to normalne podejście?

Faktem jest, że już dawno powinnam być na emeryturze, ale trzymam się pracy wszelkimi siłami. Całe życie ciężko pracowałam, wychowując syna sama. Z mężem rozstaliśmy się z powodu jego ciągłego picia i imprezowania z przyjaciółmi. Przeprowadziłam się z dzieckiem do mamy i znalazłam pracę. Po śmierci byłego męża odziedziczyłam jego mieszkanie. Zrobiłam tam remont kosmetyczny i zaczęłam je wynajmować. Te pieniądze były bardzo pomocne. Dzięki nim mogłam opłacać wszystkie zajęcia i kursy dla syna, bo z pensji na to nie wystarczało. Po śmierci mamy zostaliśmy z synem sami w jej dwupokojowym mieszkaniu.

Żyliśmy biednie, ale zgodnie. Własnymi siłami opłaciłam synowi studia, bo rozumiałam, jak ważne jest wykształcenie wyższe. Kiedy syn zaczął pracować, trochę mi pomagał finansowo. Mógł opłacić rachunki lub kupić jedzenie. Potem pojawiła się dziewczyna i pomoc się skończyła. Proponowałam im, żeby zamieszkali ze mną. Miejsca przecież wystarczy. Ale nie — synowa chce mieszkać osobno. A syn, zakochany po uszy, spełnia wszystkie jej życzenia.

Teraz syn żąda, żebym wyprowadziła lokatorów. Ale ja nie chcę! Tym bardziej, że lokatorzy są stali. Niedawno zrobili remont. Niech syn z synową wezmą kredyt hipoteczny, skoro tak bardzo chcą się pobrać. Jest zły na mnie i obrażony. Mówi, że nie mam prawa do tego mieszkania. To nieruchomość jego ojca. Oto wdzięczność!