Teściowej nie spodobało się, że nie gotuję, tylko kupuję półprodukty
Wyszłam za mąż kilka lat temu, mamy syna i chcielibyśmy jeszcze córkę. Chociaż na razie nie zdecydowaliśmy się na drugie dziecko. Zawsze uważałam, że miałam szczęście do rodziny mojego męża. Spotykamy się na święta, zbieramy się na herbatę. Obecni są także moi rodzice.
Nigdy nie miałam konfliktów z teściami. Czasami zauważałam dziwactwa w ich zachowaniu, ale myślałam, że to kwestia różnicy wieku. Jednakże niedawno wydarzyła się historia, która wyrwała mnie z równowagi. Teściowa to całkiem nowoczesna kobieta. Zdąży ze wszystkim i wszędzie. Nietuzinkowa osobowość. Chodzi do pracy, zdąży obrabiać działkę. Robi przetwory, konserwuje wszystko co popadnie. Rok temu soliła kapustę do północy, ponieważ miała dużo pracy na nadchodzący tydzień. Postanowiła wcześniej przygotować jedzenie dla rodziny.
Szczerze mówiąc, nie mam tyle energii. Wrócę z pracy i padam z zmęczenia. Często zastanawiam się, jak ona może być taka energiczna i zorientowana na cele. Jednocześnie dziwię się – po co tak się wysila? Przecież można też poświęcić więcej czasu sobie. Ja nie jestem zbyt dobra przy kuchni, w przeciwieństwie do teściowej. Nie umiem piec. Może tylko naleśniki czy racuchy. Nic nadzwyczajnego mi nie wychodzi.
Mój mąż zarabia dobrze, ja także, praktycznie nie gotujemy w domu, kupujemy półprodukty lub coś z cateringu, możemy zamówić pizzę czy sushi. Jednak ostatnio popełniłam błąd. Kupiłam gotową sałatkę, która okazała się nieświeża. Albo kurczak był zepsuty. W każdym razie, my z mężem mieliśmy mdłości i zrozumieliśmy, że to zatrucie. Dobrze, że syn nie zdążył spróbować. Poszłam wyjaśniać sprawę z administracją sklepu, ale to nic nie dało. Wtedy postanowiłam się zemścić po swojemu. Opublikowałam post na mojej stronie w mediach społecznościowych, opowiedziałam o zdarzeniu i dodałam odpowiednie zdjęcia.
Chciałam, żeby wszyscy dowiedzieli się o tym niefortunnym miejscu, że tam pracują niesumienni pracownicy i nie cenią swoich klientów. Tylko że teściowa też mnie obserwuje. Nie wzięłam tego pod uwagę. Zadzwoniła wieczorem i krzyczała na mnie, jak obcięta. Okazało się, że przed wszystkimi mnie chwaliła, myślała, że jestem urodzoną kucharką.
Przecież tak wielu szanowanych ludzi mnie obserwuje. Co teraz robić? Cała rodzina, wszyscy znajomi teraz wiedzą, że nie umiem gotować! To już naprawdę problem!
Okazuje się, że teściowa mnie upomniała za to, że odmówiłam przygotowania kolacji. Podobno normalne żony nie karmią rodziny półproduktami. Na koniec dodała jeszcze, że zhańbiłam jej rodzinę. I w ogóle nie żałuje, że się zatrułam — niech to będzie dla mnie nauczką.
Po tej rozmowie czułam się jak ofiara przemocy. Jakby policjant oskarżył mnie za noszenie krótkiej spódnicy i dlatego sama
jestem winna temu, co się stało. Bardzo się na nią obraziłam. Przecież nie jestem winna, że próbowałam ostrzec innych mieszkańców naszego miasta przed kupowaniem jedzenia w tym nieszczęsnym miejscu. A teraz jestem czarnym charakterem?