U znajomej nie było pieniędzy, żeby zapłacić za rachunek w kawiarni, więc zapłaciłam za nią, ale ostatnio nawet nie myśli o zwrocie długu

Pewnego razu umówiliśmy się z koleżanką w pobliskim centrum handlowym i zabraliśmy ze sobą dzieci, bo obiecaliśmy, że poczęstujemy je w kawiarni. Wzięłam ze sobą syna i przyszliśmy dwadzieścia minut wcześniej niż planowano, bo chcieliśmy kupić potrzebne rzeczy. Po chwili dołączyła do nas moja koleżanka ze swoim dzieckiem, więc poszliśmy z dziećmi do kawiarni, bo były już głodne.

Oczywiście nie planowaliśmy zamówić aż tyle jedzenia, ale wszystko wyglądało tak apetycznie, że zdecydowaliśmy się na pizzę, a każdy wybrał sobie deser i napój, więc rachunek wyszedł spory. Jeszcze przed spotkaniem planowaliśmy złożyć się na wizytę w kawiarni, ale kiedy już się nagadaliśmy i zamierzaliśmy wychodzić, koleżanka powiedziała, że nie może znaleźć portfela, więc nie będzie mogła zapłacić swojej połowy rachunku, który przyniósł kelner.

Wydawało się, że naprawdę nie wiedziała o zgubie portfela, ale nie sprawiło mi to żadnej trudności, żeby zapłacić za nas obie, więc poprosiłam, żeby później oddała mi 200 złotych. Znajoma była mi nieskończenie wdzięczna i powiedziała, że wkrótce na pewno odda pieniądze.

Ponieważ na dworze było jeszcze ciepło, poszliśmy na spacer do parku niedaleko centrum handlowego, a potem rozeszliśmy się do domów. Byliśmy zadowoleni ze spaceru i miło spędziliśmy czas, ale potem zupełnie zapomniałam o długu koleżanki, bo zmęczona, po przyjściu do domu od razu poszłam spać.

Następnego dnia nie doczekałam się od koleżanki pieniędzy, a ona nawet o nich nie wspomniała. Starałam się nie irytować jej i nie pisać kilka razy dziennie o długu, bo rozumiem, jak to może ją drażnić, ale jeszcze bardziej irytuje mnie, kiedy nie oddają mi pieniędzy. W końcu postanowiłam, że w ogóle nie będę poruszać tematu długu, bo kiedy znajoma będzie miała możliwość, sama go odda. Tylko czas mijał, a pieniędzy nie oddawała i dopiero po dziesięciu dniach odważyłam się znów napisać do koleżanki o zwrot długu. Krystyna znowu powiedziała, że teraz sama jest bez pieniędzy i czeka na wypłatę, a wtedy na pewno odda te nieszczęsne 200 złotych. Musiałam czekać jeszcze cały tydzień.

Bardzo się złościłam na swoją koleżankę, bo nie tylko ciągle mówiła o braku pieniędzy, ale przestała odpowiadać na moje wiadomości, jakby nagle miała mnóstwo spraw do załatwienia, kiedy do niej pisałam. Ale w pewnym momencie dostałam od niej bardzo obraźliwą odpowiedź na moją kolejną prośbę o zwrot długu:

“Czy nie masz dość ciągłego proszenia mnie o pieniądze? Wygląda na to, że bez tych pieniędzy nie przeżyjesz. Przecież dobrze zarabiasz, więc dlaczego przyczepiłaś się do tak małej sumy? Czy żałujesz pieniędzy na swoją koleżankę? Osobiście oddam ci te 200 złotych, kiedy je będę miała, a teraz muszę za jakieś pieniądze wykarmić rodzinę!”

Byłam załamana, że tak bliska koleżanka, jak mi się wcześniej wydawało, powiedziała coś takiego, kiedy tylko poprosiłam o zwrot niewielkiej sumy pieniędzy, choć sama obiecała je zwrócić prawie miesiąc temu! Ale nie jestem też tak bogata, jak opowiadała moja koleżanka, i czasami sama potrzebuję pieniędzy, więc nie mogę całkowicie finansować wypadów moich znajomych z ich dziećmi do kawiarni.

A potem koleżanka zniknęła, nie odbierała telefonu, choć dzwoniłam do niej dziesięć razy dziennie! Nie spotykaliśmy się nawet na ulicy, jakby znajoma celowo mnie unikała, bo od tamtego spaceru, kiedy obiecała zwrot długu, nie spotkałam jej ani razu, choć mieszkamy blisko siebie. Najczęściej widujemy się w supermarkecie na naszej ulicy, ale teraz przychodzę tam i nawet zapominam, że kiedyś spotykałam tam Krystynę, z którą po zakupach wracaliśmy razem do domu.

Teraz zastanawiam się każdą wolną chwilę, jak teraz traktować Krystynę, czy w ogóle nie oczekiwać, że kiedykolwiek odda mi 200 złotych, czy kontynuować wysyłanie wiadomości, żeby nie zapomniała, że nadal jest mi dłużna. Może nie zubożeję, jeśli nie odzyskam takiej małej sumy, ale i tak, jeśli ktoś pożycza pieniądze, powinien oddać je co do grosza, bo nic nie uchodzi na sucho, a ja nie będę ciągle płacić za swoich znajomych w kawiarniach i restauracjach! Nie zamierzam rozdawać za darmo własnych pieniędzy i nie zajmuję się dobroczynnością, bo prędzej czy później tacy ludzie jak moja koleżanka dosłownie usiądą mi na głowie i sytuacja z długim zwrotem długu będzie się powtarzać za każdym razem. Jak niektórym w ogóle nie wstyd tak postępować? Nie łatwiej jest nigdy nie zapominać o swoich pieniądzach albo nie prosić ich na kredyt?

Moja koleżanka mogłaby od razu w kawiarni powiedzieć, że ma problemy finansowe i nie starczy jej pieniędzy na wyjście, ale po co tak kłamać, a potem obrażać się, że ktoś chce odzyskać swoje pieniądze? Potem, jak można się było spodziewać, Krystyna zaczęła udawać biedną dziewczynę, która zawsze jest bez grosza, a ja, jak wyłudzacz, próbuję wyprosić od niej ostatnie pieniądze! Ale po co tak przekręcać sytuację, a jeszcze bardziej, mówić o tym wszystkim dookoła? Tego nie rozumiem i do dziś uważam moją byłą koleżankę za dziwną. Ale wiem, że nie zostawię Krystyny w spokoju, dopóki nie odda wszystkiego co do grosza.

Chciałabym poznać waszą opinię na ten temat, czy warto wymagać od przyjaciół zwrotu drobnego długu? Czy lepiej zapomnieć o nim, bo przyjaciel może mieć problemy finansowe?